gru 142014
 

Potoczyła się tu wczoraj dość dobra dyskusja na temat sytuacji wyższych uczelni i ich misji, nie było to nic nowego na tym blogu, ale nasz niezrównany kolega Georgius odnalazł przy tym w czeluściach zasobów uczelnianych doktorat, którego tytuł pożyczyłem sobie do dzisiejszej notki. Zamilczanie w dyskursie publicznym – nie przeczytałem tego doktoratu rzecz jasna, bo bardzo powoli się otwiera, a ja mam dziś dość napięty program. No, ale sam tytuł dotyczy przecież nas tutaj, nas wszystkich którzy w pocie czoła klikamy w klawiatury co rano i w ciągu dnia, a niektórzy nawet wieczorem, po to, by nas nie zamilczano. A jednak – mimo naszych wysiłków otacza nas głucha cisza, jak zimowa mgła z waty, jakby wszyscy, którzy się nami przecież interesują mieli w uszach wadliwe aparaty słuchowe koloru fioletowego rozprowadzane niegdyś na Mazowszu wśród naiwnych emerytów.
Cóż może oznacza ta formuła – zamilczanie w dyskursie publicznym? Otóż tyle, że tak zwany dyskurs publiczny jest zwyczajną ustawką, która ma swoich pasterzy, pilnujących, by nie przedostało się doń zbyt wiele treści. Musi przy tym wszystkim zachowywać owa konstrukcja pozory swobody i wymiany myśli, bo inaczej zawali się do środka. Jeśli zaś okaże się, że jest niepotrzebna wtedy na powrót wprowadzi się cenzurę i otworzy szerzej bramy więzień. A najgorętszymi zwolennikami tego rozwiązania będą dzisiejsi administratorzy dyskursu publicznego. Im bowiem nie powiodła się misja i nie utrzymali powierzonej im fikcji w należytym stanie.
Dyskurs publiczny toczy się na kilku obszarach, przede wszystkim w telewizji i tam jest najłatwiejszy do zmanipulowania. Telewizja to struktura hierarchiczna, opanowana przez agentów i mowy nie ma by pojawił się tam choć pozór tego co autor doktoratu miał na myśli pisząc „dyskurs publiczny”. Ludzie jednak wierzą w to, że w telewizji coś takiego się odbywa. Wierzą tym mocniej im częściej taki Sierakowski mówi na wizji o dyskursie publicznym. Drugim obszarem gdzie mamy do czynienia z dyskursem publicznym są tygodniki opiniotwórcze. I tam jest już cyrk prawdziwy, bo rzecz wygląda jak przy werbowaniu najemników na wojnę. Tyle, że mamy tu do czynienia z wojną ideologiczną. No więc kiedy gazownia i reszta werbuje Czubaszek i Nergala, „nasi” płacą Tomaszewskiemu i jakimś innym grzybom, o których świat już dawno zapomniał. Jeśli brakuje takich dobierają z uniwersytetu i tu już zaczyna się jazda na całego, bo z dyskursem publicznym nie ma żartów. Pamiętamy co powiedział profesor Ryba w Stalowej Woli – że tylko wzniesienie się na najwyższy poziom intelektu gwarantuje dobrą edukację społeczeństwa i wymianę myśli o określonej jakości (cytuję z pamięci), że nie wystarczy założyć sobie bloga, żeby brać udział w wymianie myśli. I ja to rozumiem, najpierw trzeba zrobić magisterium za komuny, potem doktorat i habilitację, potem współpracować trochę z wojskiem, a na koniec uzyskać profesurę i dopiero wtedy można gawędzić na różne tematy. Wcześniej nie, bo przed wymienionymi czynnościami człowiek nie jest uczestnikiem dyskursu publicznego, ale widzem. I jako taki może tylko słuchać co mądrzejsi mają do powiedzenia.
Trzecim obszarem, na którym toczy się dyskurs publiczny jest internet i on został w tej ustawce zaplanowany jako tło dla przemyśleń i wystąpień mądrzejszych czyli takich jak Ryba, takich co od rana do nocy fruwają na wysokości lamperii. Tu jednak okazało się, że żadne zabezpieczenia i ustawki nie pomogły. Rozpoczęcie dyskursu publicznego w sieci, czyli uruchomienie i zagospodarowanie blogosfery zakończyło się klęską ustawiaczy dyskursu i oni teraz próbują wszystko odwrócić, żeby było jak dawniej. Próbują to robić ręcznie, ale nie uda im się to. Jestem pewien, a to z tej przyczyny, którą opisałem na początku, jeśli dyskurs publiczny zostanie pozbawiony wszystkich naprawdę wolnych głosów zawali się do środka. Dlatego właśnie jesteśmy tolerowani, spychani na margines, zamilczani, ale tolerowani. Nie z powodu sympatii, ale dlatego, że brutalne usunięcie nas stąd spowoduje to jedynie, że będziemy gdzie indziej. Będziemy, a więc i dyskurs się przeniesie. Można będzie oczywiście go markować takimi zagrywkami, jak rubryka „nie przegap” gdzie Michta z Gursztynem wiszą już trzeci dzień jak skazańcy na belce, z nadzieją, że im się klikalność poprawi. Nic to nie da, podobnie jak lansowanie takich modeli jak ten cały august mocny, który jest jakimś vice Nicponiem, tak to wynika ze stylu i poetyki.
Jak na dłoni widzimy w naszym obszarze działań ograniczenia moderatorów dyskursu publicznego. I widzimy ich upór w dążeniu do tego, by jednak udowodnić, że racja jest po ich stronie, że taki Bogdański ma jednak coś do powiedzenia, bo jest przecież szefem fundacji. Tego rodzaju działania prowadzą do katastrofy. Muszą się więc kiedyś zatrzymać, bo ktoś tam w strefach moderujących dyskurs oprzytomnieje wreszcie. Choć może nie…? Nie martwmy się jednak tym na zapas, znajdziemy sobie wtedy inne miejsce. Tematów do dyskursu publicznego nam nie zabraknie, jak mniemam.
Czemu służy moderacja dyskursu publicznego? Nie zaszkodzi powtórzyć: tworzeniu kanałów sprzedaży i propagandzie. I w jednym i w drugim przypadku moderacja ta, jak widzimy na przykładzie treści lansowanych w salonie jest diabolicznie wprost nieskuteczna. Treści, które należy „sprzedać” publiczności, muszą iść w pakiecie z gołymi babami, że ktoś w ogóle je chciał ruszyć, i to kijem, a w dodatku z bardzo daleka. Muszą być wciskane na siłę w sprzedaży wiązanej, inaczej nie da rady ich rozpropagować. Bez względu na to ile pieniędzy niemieckie i amerykańskie fundacje wpompowały w ich promocję. W sieci nie ma to żadnego znaczenia. Nawet wykreowanie całej armii awatarów, nawet wykreowanie całego rynku niepotrzebnych nikomu produktów nie ma znaczenia w momencie kiedy pojawia się jeden autentyczny głos. A my tu mamy takich głosów kilkanaście i to jest coś fantastycznego. To jest prawdziwa siła.
Ważnym elementem w dyskursie publicznym jest publiczność. Moderatorom zależy na tym, by była jak najliczniejsza i anonimowa. To właśnie z chęci posiadania licznej i posłusznej publiczności wziął się pomysł, by blogi były anonimowe, by piszący je ludzie mieli wdrukowane w głowy zagrożenie ze strony systemu, zagrożenie podkreślane takimi hasłami jak „legendarne dialogi ludzi zapiwniczonych” albo „ w pustynnych okopach krętych korytarzy”. Numerasy takie służą temu jedynie, by pielęgnować nasze frustracje i podkreślać konspiracyjny charakter wymiany myśli w internecie. To jest oszustwo. Jesteśmy bowiem wolni, mamy nazwiska i imiona i pod nimi możemy publikować co nam się podoba. Administratorzy zarządzający anonimowością dyskursu publicznego tacy jak FYM czy szczur biurowy, udający przez długi czas brodatego opozycjonistę w kraciastej koszuli, musieli w końcu odpuścić. Jeden uciekł, a drugi zaczął gadać prawie jak człowiek.
Obecna w sercach frustracja i niepewność każde jednak wielu ludziom ukrywać się do dziś. Nie zmienimy tego i nawet nie będziemy próbować. Nie mamy także wpływu na odruchy stadne i nienawiść, która w naszym kierunku stamtąd płynie. Nie mamy wpływu na to co dzieje się w duszy takiej blogerki jak gini, czy kaśki pyzol. To są najjaskrawsze przykłady frustracji w gronie publiczności. Ich fenomen polega na tym, by pojawiać się pod każdym absolutnie tekstem „znanej postaci”, choćby nawet była ona szerzej nieznana jak Bogdański na przykład, a jedynie uznana przez administrację za osobę godną polecenia. Tam trzeba się koniecznie wpisać, bo inaczej o nas zapomną. To jest jakieś przedziwne sprzężenie – z jednej strony potrzeba ukrywania się, a z drugiej chęć bycia wszędzie. Ja tego nie rozumiem i rozwałkowywał tego nie będę. W każdym razie po ostatnich komentarzach obydwu pań dotyczących mnie i mojego bloga, takie z ich zachowań wyciągam wnioski.
Ktoś może zapytać, po co my to wszystko robimy? Dlaczego tu jesteśmy zamiast zająć się czymś innym? Ja odpowiem za siebie. Całe życie chciałem pisać książki i nikomu się ze swoimi planami nie zdradzałem. Po prostu nikomu o tym nie mówiłem. Traktowałem to bowiem ze śmiertelną powagą, tak samo zresztą jak dziś. Żeby pisać książki naprawdę, wydawać je i być przy tym człowiekiem wolnym trzeba było poznać dokładnie okoliczności jakie panują na rynku wydawniczym i na rynku wymiany myśli, czyli na obszarze zwanym dziś „dyskursem publicznym”. Zajęło mi to trochę czasu, ale dziś wiem już prawie wszystko. Tak więc jestem w tym właśnie miejscu, w którym powinienem być, żeby spełniły się moje marzenia. I to właściwie wszystko. Innych motywacji, poza chęcią zostania autorem poczytnych książek nie ma w moim sercu. Z tego wypływa wszystko inne; agresja, zaciekłość, upór i chęć osiągnięcia sukcesu. Żadne zamilczanie w dyskursie publicznym nic tu nie pomoże. Człowiek bowiem rodzi się po to, by realizować swoje plany, a nie po to by zawierać kompromisy w imię obcych sobie idei. I z tym was zostawiam. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.

  98 komentarzy do “Zamilczanie w dyskursie publicznym”

  1. Uwaga!
    @Coryllus pędzi z prędkością światła na wysokości lamperii 😉

  2. Taki tekst, w niedzielny poranek jest jak skok do przerebla.

  3. Chyba przerębel jest rodzaju żeńskiego, bo jako męski rodzaj nie jestem w stanie odmienić. Z czasownikiem „mleć” w czasie przeszłym, to dopiero miałam kłopoty, ale po napisaniu tej odmiany kilkadziesiąt razy wiem, że ja mełłam, ty mełłeś, on mełł, my mełliśmy, wy mełliście oni mełli itd.No koszmar .
    Z językiem polskim nie można się nudzić.

  4. Zyje w kraju, w ktorym przerebel jest rodzaju nijakiego, lyzka rodzaju meskiego, a widelec rodzaju zenskiego. Normalne to nie jest jak widac. Klawiature mam bez polskich znakow i jestem w trakcie procesu degradacji mojego polskiego. W zwiazku z tym skacze do przerebla, a nie do przerebli. Das Eisloch.

  5. A jednak Ryba ma rację. Nie znam tej jego wypowiedzi i nie wiem, czy mówił o tym, że musowo trzeba „zrobić magisterium za komuny, potem doktorat i habilitację, potem współpracować trochę z wojskiem, a na koniec uzyskać profesurę i dopiero wtedy można gawędzić na różne tematy”. Ale zgadzam się że „że tylko wzniesienie się na najwyższy poziom intelektu gwarantuje dobrą edukację społeczeństwa i wymianę myśli o określonej jakości”. Bez magisterium, bez doktoratu i bez współpracy z wojskiem, drogi panie Corrylusie, właśnie coś takiego robisz. Zamiast biurokracji akademickiej i procedur, jest to ów pot na czole. Ossendowski ani Mackiewicz, ani Wańkowicz, też nie mieli dr ani hab. „Wystarczy” uczciwa kwerenda, a którą i tak sam Pan musi zapłacić, i pot na czole, nie tylko przy pisaniu, bo to najprzyjemniejsze, ale przede wszystkim, kiedy szukam wydawcy, i robię korektę moich błędów, naćkanych w uniesieniu poetyckim. Ossendowski jeździł po świecie, Mackiewicz powoził wóz drabiniasty z drzewem, Wańkowicz gimnastykował się, żeby go komuna nie wykasowała, ale „Lewa wolna”, „Na tropach smętka” to dziś obowiązkowe lektury, doktoraty i habilitacje w jednym.
    Uniwersytet przegrał swoją misją płaszcząc się przed Mazwowiecko-Michniko-Geremkiem i delegowanymi przez nich hienami telewizyjnymi, podpinając się pod Fundacje Kościuszkowsko-Batorowskie, zamienił się w uniwer. Sekując takich jak Ratajczak (ofiara śmiertelna reformy uniweru). W efekcie teraz został zawłaszczony przez gangi konfidentów na liście płac naszych i zagranicznych grandziarzy, i oni tam czeszą kasę. Choć kasa wcale nie jest tak dużo, ale najwyraźniej są to ludzie o małych ambicjach i leniwi, bo ta nędza im wystarczy.
    O paradoksie i ironio losu, znaczy to że uniwersytetu nie można odpuścić. Póki nie zgnoją do końca trzeba tu być, żeby choć zepsuć im zabawę, żeby choć osaczyć ich Krucjatą Różańcową. A jest szansa, że uda się zostawić rysę. Trzeba taktycznie inwestować i poza uniwer, ale tego skrawka nie odpuszczać.

  6. z mojej strony to nie była krytyka tylko sama się pogubiłam, zaczęłam odmieniać przez przypadki, doszłam do komu? czemu? i nie widziałam jak ten wyraz odmienić, wtedy pomyślałam, że to może rodzaj żeński… w żadnym razie nie chciałam nikomu dokuczyć, a jedynie sobie pomóc, a język polski prosty nie jest . Jeśli uraziłam to przepraszam.
    Dla Polaków jest jeszcze lepsze: ” ta mleko” (die Milch)

  7. Zyje w niemieckojezycznym srodowisku i sila rzeczy detale polskiego jezyka mi umykaja. Pisarzem nie bede, zwlaszcza po polsku. „Ta mleko”, „to woda” – das Wasser.
    Na to sie musze zgodzic. Nie bedzie zgody jednak na przewodnia role partii.

  8. Blogodfera to temat dla każdego.
    Blogosfera to spory śmietnik i rzadko w nim można znaleźć coś ciekawego, inspirującego, oryginalnego, czy wartego do zapamiętania. Większość piszących chodzi stadnie i jeśli premiera Kopaczowa zeszła mimo, a może z powodu działania Makreli to nazajutrz SG zaroi sie od notek i memów. Ten schemat działa od lat. Jeśli zdarzy sie ktoś, kto patrzy na sprawy bardzo indywidualnie, porusza temat tak, że czytającemu otwieraja sie furtki to na początku jest denerwowany przez trolle i to w sposób bezpardonowy. Oczywiście na większości społecznych portali nie ma mozliwości wycinania lub banowania takich typów, bo oto już zadbał admin lub ci, którzy daja kasę, powiedzmy oglednie.
    Jeśli nie daj Boże taki blogujący znajdzie większy odzew to dopiero zaczyna sie jazda. 'Niezależne” trolle łączą się w jeden sterowany byt, którego celem jest zniechęcenie promotora inaczej myslących. Tu zdarzyło mi śię widzieć włączenie do takiego działania ekipy researcherów, która w krótkim czasie daje do ręki następny argument, a mianowicie odarcie z anonimowości. Jeśłi delikwent nie zaprzestał swojego pisania w poprzednim duchu to leci najpierw groźba a potem nazwisko i wyjątkowo złośliwe wykpienie dotychczasowej działalności w realu.

    Jeszcze chciałem poruszych sprawę zakładania portali. Na początku jak każde nowe narzędzie trafia do rąk pasjonatów i tacy je używają, Jeśli władza zauważa, że to narzędzie może być groźne, a także jeśli może byc użyteczne to interesują się nim jej agendy. Obserwując los portali prawej strony sceny blogerskiej to można zauważyć stałe mieszanie po te stronie. Portale dzielą sie, wypączkowują, a brać pisząca przewalana jest z jednego portalu na drugi, Jeśli okaże się, że to pułapka to wracają na stare śmieci lub szukaja nowego miejsca. Twierdzę, że to działalność sterowana, mająca na celu zapobieżeniu powstania grupy osób znających się, lubiących się i nie daj Boże mających ochotę na działanie wspólne w realu. Takie zawirowania zdarzają sie przed wybporami parlamentarnymi, samorządowymi, czy prezydenckimi. Po każdym zawirowaniu powstaje ich więcej, idzie o liczbę, ale sa słabsze, mniej ciekawe i rozproszone.

    Pisząc już trochę widziałem adminów, którzy zaczynali działać przeciwko piszącym, przez osobiste działania lub szczucie jednych na drugich, sprzedawanie porta;li wraz z własnością intelektualna piszących,
    Również sparzyłem się i osoby uznane za członków stada (tu już nie było anonimowości) nagle okazały się zwolennikami nowych treści panujących na mieście (za Michalkiewiczem) i wrogami zaciekle kontrujacymi cokolwiek się napisze. Tu można popuścic wodze fantazji, że w każdym takim stadku jest jedna parszywa owca i często myślę, że jest ona instytucjonalna.

  9. Język polski, ze względu na wyjątki i na kilka rodzajów koniugacji i deklinacji, jest drugi po chińskim, który ze względu na toniczność pierwszy. Jeśli Pani nie Polka, to Pani wolno. Nikogo Pani nie obraża, nawet jako Polka. My też mamy problemy z naszym językiem. Uczyłem kiedyś Polonię w USA polskiego. Napociłem się co nie miara. Bo nie rozumiem mojego języka, ani nad nim nie reflektuję
    .

  10. Jedna instytucjonalna owcza skóra, to założenie optymistyczne i minimum realizmu. To wniosek z reala. Żyjemy w państwie policyjnym, siedem służb państwowych, nie wiadomo ile zagranicznych, i armia donosicieli, pasożytów o przetrąconym sumieniu, na jakimś nędznym wynagrodzeniu konfidenta. Być może po dodaniu tego do pensji urzędniczej to można pojechać na riwierę co jakiś czas. Wszędzie, gdzie zbiera się większa ilość katoli, pojawiają się owcze skóry. Ale ja jestem w blogosferze nowy i te problemu są dla mnie nowe. Pytam się więc Pana, a raczej szukam potwierdzenia, że na tym blogu raczej nie ma tzw. trolli. Czy to znaczy, że administrator wyczyścił ich?

  11. kasa często jest bardzo duża – wystarczy posłuchać prof. Majchrowskiego

  12. Pisac niezaleznie moze tylko ten, kto sam wlasnymi rekami wypracowuje majatek, a nie ten kto pobiera pensje z budzetu. W tym tkwila sila ludzi budujacych Ameryke. Szli w pole, rabali las, budowali swoje domy i nie liczyli na dotacje z panstwa. Nie mieli poczucia, ze im sie cos nalezy. Sami wykuwali swoj los i mieli go w rekach. Na tym zbudowalo sie „spoleczenstwo obywatelskie” – na pracy ludzi, ktorzy mieli los we wlasnych rekach, a nie na dzialalnosci ludzi, ktorzy dostaja pensje, za wykonanie czynnosci, ktore sa zlecone i oderwane od wytwarzania realnych dobr.

  13. Pytanie do Gospodarza.
    Ze swej strony radziłbym nie pytać, a poobserwować, bo to bardziej rozwija. 🙂

  14. Tadziu !! dobrze , ze Cie tu widzę.

    troszkę zatrolluję i zapytam Cię na boku ….miałam niewielki , ale niemiły pozar w kuchni . Nie mogę ciągle usunać zapachu spalenizny . Swięta ida. Wymyłam , wyprałam , wyrzuciłam, wietrzę. Czy coś jeszcze jako hmmm doradca mozesz ???

  15. Tekst coryllusa – jeden z tych bardzo waznych . Cieszę się , ze tak pisze.

  16. I tu jest pies pogrzebany. Jak to działa? Ano tak. Sporo czasu temu kolega z pracy brał udział w wirtualnym turnieju szachowym i posunięcia podawał telefonicznie. Jeden z usłużnych doniósł o tym dyrekcji i dostał kuriozalne pismo, że średnio turniej składa się z iluś tam partii, partia z tylu ruchów, połączenie telefoniczne trwa ileśtam minut, a stawka n groszy, więc ma wpłacić do kasy firmy tyle i tyle złotych pod rygorem ściągnięcia z pensji.

  17. Nie sami widzą, że nic tu nie zdziałają. Kilku zostało wyrzuconych i reszta się uspokoiła.

  18. Marysiu, to zależy od intensywnosci zapachu. Moga pomóc różne odświeżacze powietrza, kadzidełka, przetarcie powierzchni wodą z octem. W skrajnych przypadkach malowanie, nawet połaczone ze skuwaniem tynku.
    Ponoć pomaga to http://neutralizatoryzapachu.pl/5-dom

  19. Dlaczego wpisuję komentarze pod blogiem Coryllusa? Po pierwsze przeczytałam „Dom z mchu i paproci” i zachwyciła mnie ta książka. Wychowałam się i mieszkam w drewnianym domu, który pamięta cara, więc historia przenoszenia takiego domu w inne miejsce jest jak prawdziwa baśń. A po przeczytaniu wpisów na blogu, często przypominają mi się rzeczy i wydarzenia o których powinnam pamiętać. Tak jak na przykład wczoraj – wyprawa po metrykę chrztu synka. Myślę, że zapamięta ją do końca życia. W każdym razie ja nie zapomnę. Jechaliśmy 200 km, po drodze złapała nas burza z oberwaniem chmury.
    W kancelarii siedział ksiądz zdziwiony, że w oberwanie chmury ktoś przychodzi z dzieckiem po metrykę chrztu. Jednak zrozumiał, że przyjechaliśmy z daleka i zaczął rozmawiać z sześcioletnim brzdącem jak z dorosłym, czyli poważnie. Zapytał czy Marcin zna św. Stanisława Kostkę, a kiedy usłyszał, że nie, zaczął opowiadać jaki był odważny św. Stanisław, jak w wielkim trudzie maszerował do Rzymu, do papieża. Potem otworzył księgę chrztów i tam synek zobaczył swoje imię, nazwisko, datę chrztu. Jego zachwytu nie da się opisać. To był właśnie pierwsze, naturalne zetknięcie z materiałem źródłowym, które jest jak widać normalną potrzebą człowieka, którą każdy ma i powinien zaspokoić, bo kim będziemy jeżeli nie znajdziemy w księgach swoich imion, imion naszych dziadków, pradziadków itd. W internecie znalazłam parafię, w której zapisani są moi przodkowie sprzed 200 lat i to jest prawdziwa radość wiedzieć skąd pochodzę.

  20. Dzięki …. chyba malowanie … brrrr

  21. Dla mnie najgorsza była sytuacja , gdy okazało się , że portale pączkuja…. jedni na coś się powołują…inni podpowiadają kto i co tam przejął … tak np było z portalem kresy ….. dla kogoś znajomego szukałam danych o rodzinie …. miałam do dyspozycji tylko bardzo dziecinne wspomnienia opowieści zasłyszanych od babci przez koleżankę….
    trwało to długo , bo wymagało czasu i wyobraźni z mojej strony …. potem się zaczęło okazywac , ze bardzo rózne są opinie o tym kto tam zawiaduje …..

  22. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby ksiądz zrobił wydruk z komputera. 😉

    Słyszałem, że materiały źródłowe próbują co niektórzy poprawiać i podobnież coś majstrowano przy zapisach urodzin Spawacza w Kurowie. Informacja nie była poddana badaniom krytycznym, 🙂

    Wczoraj z kolei wyczytałem, że księgi wieczyste na Pomorzu Niemcy napisali w wielu miejscowościach na nowo (tam gdzie były znaczące własności polskie), a komuna to przyklepała.

  23. Ja bym zaczął od mniej radykalnych środków. Tylko święta tuż tuż.

    Dobrze, że nic nie stało się nikomu i PIES też nie ucierpiał.

  24. te dziecięce wspomnienia sa niezwykle wazne , wspomniałam wyżej , ze opierając sie na nich coś kolezance znalazłam …

    …. to było poprzekręcane , jak to u dziecka ….. szukała miejsca pochodzenia rodziny … dalsze dane juz miała …. ale pamiętała nazwę jakby …różanki … czy podobnie . Przeszukałam w internecie mapy Wołynia … nic nie ma , ani nic podobnego …. Dopiero po kilku miesiacach połaczyłam tę nazwę z innymi wspomnieniami zasłyszanymi przez nia…. cudowny obraz , malutki , posiadany przez babcię… opowieśc o ucieczce z klasztoru na górce – tyłem przez mur … reszta ludnosci tam sie zamkneła i zostali spaleni …

    Finalnie okazało sie , ze tylko jeden klasztor na górce był spalony … Górka Różańcowa , Dominikanie …. Cudowny Obraz ocalał i przez Lwów , Kraków , trafił do Wrocławia i jest dziś w Dominikanów umieszczony .

    Dziecko nie rozrózniało słów dobrze i zapamiętało nazwe od róży … a to …. a sumie słusznie:) … rózaniec … górka Różańcowa .

    Stryj uciekł tyłem przez zarosla , reszta zginęła .

    Co do źródeł … kresowianie odtwarzają całe miejscowości … kto mieszkał , nazwiska , zawody … pokrewieństwo … Bardzo było dla mnie inspirujace to pomaganie komus innemu w odzyskiwaniu pamieci .

    Trzeba wszystko pisać , dokumentować. Coś zawsze ocaleje i komuś pomoze w przyszłosci.

  25. A jeszcze te znaczenia. W całej prawie Polsce pruć sie, to znaczy źle sie prowadzić (w wydaniu damskim), a w Łodzi to znaczy głośno krzyczeć.

  26. Wspomnienia dziecka. Chodziłem do szkoły podstawowej na kolonie do Bystrzycy Górnej. Za domem kolonijnym (stary poniemiecki pałacyk) był las i wysoka góra na którą trzeba było się wspinać, tak, że omal nie szorowało się nosem po stoku.
    Byłem tam po dwudziestu latach. Górka była bardziej niz płaska.

    Jesteśmy mali i wszystko jest duże, odległe, głębokie i wysokie. Wchodzimy w wiek dorosły i wszystko nabiera stosownych relacji, a kiedy starzejemy się to znowu wszystko zaczyna się robić za duże, za wysokie, za odległe i ogólnie meczące.

  27. już zaczęłam od mniej radykalnych …. dlatego pytałam :))

    malowanie nie takie straszne … po prostu umyje i pomaziam ,,na oko”…

    jak tylko dłoń wytrzyma :)))

    zapach nie da sie wytrzymać a za bardzo chemia nie moge psikać , bo lubi uczulać ….

  28. bardzo dawno temu w Bystrzycy G. w szkole mieszkał na koloniach letnich moja córka:)))

    pojechałam ja odwiedzić…. ale pamiętam tylko budynek szkoły i podwórze po którym spacerowałyśmy …. przewieziono na hurtem … autobusem …. a córka cos tam z kolonii pamieta:)

  29. Proszę o więcej szczegółów: Jaki to był „pożar”? Czy nie chodzi o to, że coś się w garnku spaliło?
    Mam za sobą kilka „takich”.

  30. patrz … pamiętam stary budynek … ale bez swiadomości , ze to pałacyk …..
    miałyśmy tam problem i po czasie to mi zostało w pamięci …owszem jakaś zielen intensywna przed oczami ….hmmm

  31. Przy pewnej wprawie i doświadczeniu trolla można rozpoznać. Ale czasami włochaty troll występuje pod postacią Muminka i wtedy rozpoznać go znacznie trudniej. Może byśmy spróbowali w ramach treningu stworzyć „Krótki „poradnik jak obnażyć trolla”?

  32. nieeee … takie to ja tez…. :))

    źle powieszona w pośpiechu sciereczka .. przy palniku … potem poszło ….

    Ja przytomna jestem w takich sytuacjach . Zrobiłam wszystko jak trzeba. Tyle , ze mnie chwile nie było w kuchni i przxyszłam ,,za zapachem ” ….

    Ściana jest do malowania i tak …. to już całosć .

  33. tak w nawiązaniu do przechowywania dokumentów to można dorzucić wzmiankę z tekstu p. Złotkowskiego z ostatniej Szkole Nawigatorów, opisuje „wywózkę” z Augustowa na Kazachstan (1940). A najważniejsze NKWDzisci kazali się spakować:
    „Zabrali również dokumentację potwierdzającą własność posesji i naszego domu zapisanych na naszego ojca Wiktora i matulę Helenę jako współwłaścicieli.”
    Takimi ścieżkami „biega ” dokumentacja polskiej własności.Od napaści do napaści. A w 1944 ci co ocaleli uciekali nocą po bagnach, bo drogi zajęte były przez Armię Czerwoną. Ale nadeszła wreszcie jest możliwość odzyskania własności, co prawda po 50 latach, ale trzeba tylko przedstawić świadków i dokumenty.Świadkowie wymarli a dokumenty w NKWD.
    Szyderstwo a nie procedura.

  34. A niby Polska jest duża. 🙂

    Nasz pałacyk był blisko stacji kolejowej, za torami i za szosą, i za Bystrzycą. Jak jechać do Lubachowa te po lewej stronie, a szkoła po prawej i tuż przy szosie. Za szkołą w kierunku na Lubachów był mały kościółek. Pamiętam, że na podwórcu chodzoło sie po żeliwnych płytach nagrobnych. A jeszcze zamek w Zagórzu Śląskim ze szkieletem zamurowanej ponoć żywcem.
    Ciekawe jak tam teraz? Moze jakaś sentymentalna podróż by się nadała?

  35. Proszę używać Alt, on powstrzyma degradację.

  36. Dyskurs publiczny.
    ,, W pewną mroźną, zimową noc stado wilków otoczyło zajączka.
    Po krótkiej naradzie napastników do zajączka podeszła wadera, mówiąc:
    -Wiesz co zajączku, w demokratyczny sposób zdecydowaliśmy, że jednak.. TAK

    Czy może Pan podać link do tej pracy doktoranckiej? Intrygujący tytuł.

  37. Myślałem że dotyczy to tylko podartej odzieży.

  38. Trochę samokrytyki nie zaszkodzi.

  39. Tadziu

    Dla mnie to akurat nie specjalnie sentymentalne …po prostu kilka godzin z wizytą u dziecka …. W takiej wsi nad Cieplicami na literę P … spędzałam 2 x wakacje ja sama …. Przesieka ??? może przekręcam …

    Mam stamtąd trochę wspomnień….

    @ Coryllus ….. to tam , wspinając sie pod górę po głazach zerwałam scięgno nogi ….:))) od pięty pod kolano – cała łydka ,,poszła ” :))

    A potem jeszcze wieczorem trzeba było iść tańczyć … i to były dośc intensywne tance … ale po pół roku mi sie zrosło wreszcie:))

  40. nie ma sensownej drogi do odzyskania tego co sie utracilo. jest tylko jeden sposob odzyskania mienia i on jest tozsamy ze sposobem utracenia. lazenie po sadach, zwlaszcza polskich jest bez sensu. szkoda czasu, energii i kasy. Bolszewie trzeba traktowac symetrycznie i ekwiwalentnie, w taki sam sposob jak bolszewia traktowala innych – strzal w tyl glowy i do dolu z wapnem.

  41. I dzisiaj tą obywatelskość eksportują na cały świat np do Iraku Afganistanu a wkrótce do Syrii i Iranu …

  42. Zaraz, zaraz czy to nie Twój kumpel toyah był wśród największych prześladowanych przez system blogerów. Co to robotę nawet stracił jak przestał być anonimem w internecie?

  43. Gdzie można znaleźć tekst Majchrowskiego, bo pierwszy raz z nim się spotykam. Z kanibalizmu, czyli z godzin wywalonego kolegi, jest mała kasa. Kilka tysięcy zł to nie jest duża kasa. Chyba że ktoś spłaca kredyt. Wg moich danych większa kasa jest z grantów, ale i to za mało, żeby zainwestować w giełdę w ziemię, czy coś w tym rodzaju. Najwięcej chyba z przekrętów. Ile, nie wiem. Jakich, tylko można się domyślać.
    Himisbach siedzi z kumplami w zoo, robi za niedźwiedzia do fotki, piją piwko. Pyta prowokacyjnie, Wiecie, chłopaki, ile wielbłąd może wytrzymać bez picia? … Wszyscy patrzą na niego jak na eksperta, w końcu pracuje w zoo. On odpowiada … Nie wiem … (W domyśle tak długo że sam nie wiem ile. Wyobrażacie sobie?)

  44. Twój? Przechodziliśmy na ty? Kiedy?

  45. Dziękuję. Czyli s24 ma gospodarza, p. Janke, która na s24 ma kilkadziesiąt bloggerów i może ona np. napuścić na danego bloggera trolli, czy dobrze to zrozumiałem? Czyli Pan mógłby, przy sprzyjającej technologii, otworzyć stronę dla kilku innych bloggerów?

  46. Nie wiem czy się otworzy file:///C:/Documents%20and%20Settings/Gabry%C5%9B/Moje%20dokumenty/Downloads/sfery%20przemilcze%C5%84%20R%20%20Necel.pdf

  47. Zazdroszcze ci Aniu ze masz klawiature z ogonkami.

  48. Wyjechalem z Polski zanim zanim zrobilem magisterium.Ale studia mi duzo daly bo sie nauczylem czytac i pisac.Zauwazylem ze kiedy zamieszczam czasami komentarz w Salonie24 lub w Moich Blogach od razu wyskakuje zawiadomienie: „twoj komentarz czeka na akceptacje moderatora”.

    A tutaj bzyk, klik i jest.
    Niech zyje pan Gabriel, niech zyje i zwycieza strefa wolnego slowa!!!
    Na pohybel wszelkiemu betonowi!!

  49. A można ten oryginalny, z internetu, a nie na lokalnym dysku Autora?;)

  50. No właśnie nie mam innego, bo dostałem to w pdf….

  51. To są lokalne odcienie znaczeń. Ale też bardzo ciekawe. Pruć się w znaczeniu źle prowadzić chyba nie w całej Polsce, raczej zgaduję, że w Wielkopolsce. Bo u nas Śląsku nie ma takiego idiomu.

  52. Gratuluję domku i wyprawy.

  53. Nie otworzy sie. bo dałeś link do pliku na swoim dysku. Ale Henryś na posterunku z sercem na dłoni.

  54. Nie klawiatura decyduje 😀 tylko system operacyjny. Spolszczenie to zazwyczaj piętnaście minut roboty z przerwą na kawę.

  55. w poznańskim „pruć się” raczej jest używane jako pruć się do kogoś – prowokować, drażnić.

  56. kolega ajwaj sie popisal. Nie chce mi sie tlumaczyc. ja i tak mam za duzo „przeskakiwania” miedzy niemieckimi, angielskimi i francuskimi wersjami klawiatur.

  57. w grypserze jak ktos „sie pruje”, to znaczy ze donosi na swoich.

  58. poczytamy, chociaz nazwiska z pierwszych rozdzialow – Gamsci, Arendt, Foucault, Habermas to lewusy sa. Kiepsko to rokuje.

  59. Jeszcze raz chciałem wrócić do anonimowości w pisaniu w internecie. Wielu, takich jak ja, ma świadomość, że ta anonimowość jest pozorna, bo służby mogą zażądać od właściciela portalu logów, IP i innych rzeczy i on dostarczy. Przykład antykomora jest aż nadto oczywisty
    Ba, doświadczyłem, że tajemnica PW portalu jest również pozorna.
    Moja prywatność chroni mnie przed różnego rodzaju oszołomami, którzy sieć traktują jako pole kompensowania swoich frustracji, socjo- czy psychopatycznych ciągot. Jeśli sam zachowuję pewne dane dla siebie to taki ktoś ma trudności. Ale są upierdliwcy, którzy przeszukują sieć w poszukiwaniu nicka i kompilują zamieszczone tu i tam informacje.

    Tłumaczę się ze swojej anonimowości, bo nie jest pisanie dla mnie formą zarobku, formą promocji mojej osoby, czy sądów. Trzeba mierzyć siły na zamiary.
    Mieć kłopoty z tego powodu to swoiste fanaberie, a jednocześnie i głupota.
    Natomiast jeżeli ma się z tzw popularności profity to indentyfikacja je wspiera i uwiarygodnia. Wtedy anonimowość jest podejrzana.
    Był taki bloger, który dokonał coming outu i zachęcał do jawności innych, bo miał mieć z tego zapewne jakieś fory, a kiedy się skończyły to zaczął straszyć sądem użycie jego nazwiska, choć nie tylko wysłał w sieć swoje personalia, ale także swoje zdjęcie. A te wpuszczone w sieć rozpoczęły własne życie.

  60. Kim jest Spawacz z Kurowa?

  61. Jeszcze kilka naiwnych pytań. Przepraszam, jestem w tej materii bardzo zapóźniony. Bloger kojarzył mi się parę lat temu z raperem, dopóki nie usłyszałem Świrskiego na żywo.
    – „jeśli premiera Kopaczowa zeszła mimo, a może z powodu działania Makreli to nazajutrz SG zaroi sie od notek i memów.” – to znaczy że Kopacz odważyła się na blog? I Makrela ją zglanowała. Co to jest SG?
    „Jeśłi delikwent nie zaprzestał swojego pisania” – Delikwent w tym wypadku to bloger czy uczestnik blogu? CZy blogujący to to samo co bloger?
    „odarcie z anonimowości.” Doświadczyłem czegoś podobnego u Gajowego Maruchy, gdy ośmieliłem się skrytykować Abp Lefebvra za złamanie dyscypliny sakramentów. Wymiana zdań była ostra. Ale ja popełniłem podst błąd. Zamiast pseudonimu podałem swoje nazwisko. W sumie i tak spłynęło po mnie jak po gęsi. Ale dowiedziałem się, że jestem sekciarzem, wojtylianinem, czy coś takiego, i że mam się iść utopić.
    „adminów, którzy zaczynali działać przeciwko piszącym” – Piszący to bloger czy uczestnik blogu? Jeszcze raz spytam się Pana, bo Gospodarz chyba już zajął się czym innym: Czyli salon24 ma gospodarza, p. Janke, która na s24 ma kilkadziesiąt blogerów i może ona np. napuścić na danego bloggera trolli, czy dobrze to zrozumiałem?
    Czyli Corrylus mógłby, przy sprzyjającej technologii, otworzyć stronę dla kilku innych bloggerów?

  62. To ja jeszcze pojade przerobka sp. Jana Kaczmarka:
    „Jak sie wali to sie wali,
    nerwy mi powysiadaly, chcialem sobie wyobrazic jakies wyjscie z tej kabaly
    Terlikowskiego wysle na lewizne,
    Czubaszek chyba w ucho gwizdne,
    Nergal szefa niech pogryzie,
    No to lece, LOT-em blizej!

  63. Jednak nie sami, bo we wspólnocie. Ten samotny traper, który przenosił się gdzie indziej, gdy widział na horyzoncie dym z chaty sąsiada, to wyjątek, legendarny ale dlatego nie typowy. Amerykańce byli najpierw Brytolami, którzy uciekli od wojen religijnych, Purytanami, którzy byli w sumieniu związani lojalnością wobec sekty. Konserwatyzm amerykański jeszcze w latach 1930-tych nie istniał, była tylko zachowawczość grupy, nie wolno było się wychylać ponad wspólnotę, jak u Holenderskich rybaków. Indywidualizm wziął się z Coopera i z Westernów. Ale i dziki zachód zdobywali kupą, kupą, mości panowie, kupą!

  64. @ Tadman

    Tadziu , strasznie skaczemy po tematach dzisiaj … ale nie wiem czy mi czegoś nie przypomniałeś..

    Zagórz Ślaski ….. ???

    czy tam mógł być jakis … nie wiem … szpital dla dzeci , sanatorium , prewentorium …. ???

    moze w Twoim czasie już zamkniete … i tylko w pamieci …. budynek piętrowy … też wkoło park ????

  65. Jeszcze kilka naiwnych pytań. Przepraszam za upierdliwość, jeśli jestem socjo-patą to nieszkodliwym, tak mi się zdaje, po prostu jestem w materii blogu bardzo zapóźniony. Bloger kojarzył mi się parę lat temu z raperem, dopóki nie usłyszałem Świrskiego na żywo.
    – Co to jest PW portal? I co to jest nicek?
    – cytat z poprzedniego wpisu: „jeśli premiera Kopaczowa zeszła mimo, a może z powodu działania Makreli to nazajutrz SG zaroi sie od notek i memów.” – to znaczy że Kopacz odważyła się na blog? I Makrela ją zglanowała. Co to jest SG?
    – znowu z poprzedniego „Jeśłi delikwent nie zaprzestał swojego pisania” – Delikwent w tym wypadku to bloger czy uczestnik blogu? CZy blogujący to to samo co bloger?
    – „odarcie z anonimowości.” Doświadczyłem czegoś podobnego u Gajowego Maruchy, gdy ośmieliłem się skrytykować Abp Lefebvra za złamanie dyscypliny sakramentów. Wymiana zdań była ostra. Ale ja popełniłem podst błąd. Zamiast pseudonimu podałem swoje nazwisko. W sumie i tak spłynęło po mnie jak po gęsi. Ale dowiedziałem się, że jestem sekciarzem, wojtylianinem, czy coś takiego, i że mam się iść utopić.
    – „adminów, którzy zaczynali działać przeciwko piszącym” – Piszący to bloger czy uczestnik blogu?
    — Jeszcze raz spytam się Pana, bo Gospodarz chyba już zajął się czym innym: Salon24 ma gospodarza, p. Janke, która na s24 ma kilkadziesiąt blogerów i może ona np. napuścić na danego bloggera trolli, czy dobrze to zrozumiałem?
    Czy Corrylus mógłby, przy sprzyjającej technologii, otworzyć stronę dla kilku innych bloggerów? Nie zamierzam się tam pchać, ale tak rozumiem rolę Gospodarza.

  66. ale może też inaczej … Zagórze …. ale tamta częsć Śląska ???

  67. Technologia to rzecz drugorzędna, najważniejszy jest budżet…Z Kopaczową chodzi o to, że w Niemczech zlazła z dywanu, a Merkel czyli Makrela wciągnęła ją na ten dywan z powrotem. No i tak zwani blogerzy komentowali to potem przez dwa tygodnie. SG to strona główna, a PW poczta wewnętrzna…

  68. Nie podzielam pańskiego optymizmu. Czerwoni, różowi i tęczowi są lepsi od nas w te klocki, a jeśli staramy się im dorównać, to tracimy grunt pod nogami, jedną ręką budujemy, drugą burzymy. Wychodzi w sumie to, o co im chodziło. Udowodniamy im, że jesteśmy takimi samymi s…ami, jak oni, a oni są przynajmniej o tyle lepsi, że nie są hipokrytami, bo nie wierzą w Boga ani jego przykazania.
    Nie wygramy na ich gruncie i na ich warunkach. Wygramy jeśli wprowadzimy walkę na nasz grunt i na naszych warunkach. Użycie ostrej jest czasem konieczne jak w 1920, czy po 1945, ale to skrajność. Chodzi o to, żeby za nas walczył sam Bóg, bynajmniej nie przy naszej bierności. On jednak jest „dzielny i potężny, potężny w boju”. On jest w tym najlepszy. Chodzi o to, że za czerwonymi, różowymi i tęczowymi, też stoi nie byle jaka moc, Lucek, tylko że jest już on przegrany. Dlatego najpierw muszę stoczyć bój ze sobą, z tym wszystkim, co we mnie jest luckowym chipem, wtyczką tego, którynigdynieprzepuszcza.
    Nie musi mi Pan wierzyć, może Pan sam to zbadać. Na przykład na rekolekcjach Ignacjańskich, albo adwentowych.

  69. DZiękuję i proszę o dalszą cierpliwość. PW – Poczta wewenętrzna blogu? Historię z Merkel znam, nie wiedziałem jednak, że ona Makrela. Fajna ksywka.

  70. Pamiętam to. Miło znaleźć rówieśnika. Przeróbka fajna, uśmiałem się ze śmiechu.

  71. nick to np. magazynier

  72. Zagórze Śląskie k. Świdntcy. Jest tam zamek a nazwie Grodno i opodal zapora na Bystrzycy. To nie ro Zagórze k. Sosnowca.

  73. Ten samotny taper nazywał się DAniel Boon. Bingo, przypomniałem sobie.

  74. nie ja wiem …. koło Sosnowca … to już dzielnica …

    ale na zielonym Śląsku … Zagórze , albo Zagórz … z Wrocławia zawieziono mnie do jakiegos prewentorium ??? gdy byłam całkiem mała ….

    tak mi sie zakodowało i ja to pamietam … miałam gorączke i nikt sie mną nie zajął , byłam na piętrze w łazience takiej zxbiorowej i z okna zobaczyłam , ze idzie Mama … pobiegłam jakos do Niej ..a przyjechała z wizytą do mnie … okazało sie że miałam odrę :))) zabrała mnie do domu …..do Wrocka …

    Nie wiem gdzie to prewentorium … Zagórze raczej niż Zagórz ???

  75. Odrobina humoru nie zaszkodzi nigdy. A Czubaszek jest straszna, widzialem jej zdjecie, moglaby smialo straszyc dzieci (i nie tylko dzieci) bez zadnej charakteryzacji.

  76. Magazynier 🙂

    salon24 ma pocztę wewnętrzną… ale trzeba być zalogowanym i mieć swoje konto chocby jako komentator , wtedy do konta jest i adres pocztowy … wysyła sie na nick :))

    Zdjęcia merklowej pchającej kopaczową są w internecie … wyguglać pewnie prosto …. napisać nazwiska , dywan ,, berlin … powinno wystarczyć:)

  77. Kolego magazynierze, ależ to się ma chody. Sam Gospodarz odpowiedział na Twoje pytania. Jak puściłem komentarz to zauważyłem, że zabrakło z czego zeszła kanclerz, ale tu nie ma edycji komentarza.
    Odpowiedziałbym wcześniej, ale pękł kran do spłuczki w WC i była nieprzewidziana robota.

    A co do blogów, to myślę, że w sieci jest tyle miejsc, gdzie można sobie komentować, jak i mieć bloga. Mogę powiedzieć, że to miejsce jest wyjątkowe. Chyba bardziej wyjątkowe jest to na coryllus.salon24.pl. Tam można złapać wiele informacji, linków do ciekawych rzeczy, natomiast tu trochę piszący się szarogęszą i tylko notka Gospodarza stanowi punkt wyjścia. Czasami bractwo trzyma się drogi pokazanej przez Gospodarza, a czasami idzie w zupełnie inną stronę.
    Dość długo tę stronę tylko czytałem, by później też zacząć coś komentować. Najpierw czytam notkę, potem komentarze tu właśnie, a potem skaczę do salonu.

  78. Widzi mi się, że magazynier ma poczucie humoru i bada naszą cierpliwość. 🙂

    Mario, Gospodarz musiał mieć dzisiaj wspaniały dzień. Pewnie 24/24 był prąd. 😀

  79. ,,daj ać ja pobruczę a ty poczywaj ,,

  80. Ależ, ależ. Ten to jest elektrykiem i mieszka przy Polanki w Gdański – Oliwie, a tamten to był zameldowany na Ikara w Warszawie, a przezwali go Spawaczem, bo chodził w ciemnych okularach. :))

  81. widzę , ale ja jestem cierpliwa …. chyba było widać 🙂 🙂

    ( przy innych okazjach )

    a teraz to sie będe zajmować kuchnią :)))

    ehhh

  82. WSZYSCY

    Pisał wyzej Tadek , ze TO miejsce jest wyjatkowe …. JEST…. 🙂

  83. Czyli to ten co był zamiast teleranka. Spawacz, ładny nick.

  84. Za cierpliwość jestem wdzięczny, i za szczegółowe odpowiedzi, ale proszę o dalsze, wrócę do nich w przyszłości. Zarazem proszę o krytykę, ewentualnie naganę, jeśli coś nie tak. Bon ton nie jest moją silną stroną. Nadrabiam braki w abecadle. Pośmiać też bardzo lubię.

  85. Wczoraj po prostu odłożyłem swoje zwykłe pisanie, z resztą w zeszłym tygodniu nadrobiłem zadania domowe i miałem czas. Mogłem go poświęcić na ten blog i dla rodziny. Nie lubię wazelinować, ale ten blog budzi moją ufność.

  86. Zagórze to dzielnica Sosnowca … Proszę o jakieś szczegóły miejsca to poszukam w google maps. Czy to był szpital opis gmachu czy był tam park itp.

  87. Marcin:)

    To nie koło Sosnowca , bo to znane mi z innych powodów.

    Jako maluch mieszkałam z rodzicami we Wrocku …. i gdzieś mnie wysłano do prewentorium … tak nazywano rodzaj sanatoriu dla chorowitych dzieci . Mógł byc rok może 56′ …. jakoś tak … bo potem juz gdzie indziej mieszkaliśmy. Zagórze lub Zagórz … Mówiono potem , że byłam w Zagórzu … no to jakby gramatycznie patrzeć… Zagórz w mianowniku , ale mozliwe ze źle mówiono . Co może pamietać kilkuletnie dziecko . Ttylko tę nagłą chorobę i takie opuszczenie w wykafelkowanej na biało łazience zbiorowej , na pietrze . I przez okno widze z góry , ze aleją parku idzie Mama . Jakos pewnie po schodach biegłam do Niej . A potem powrót nocnym pociągiem . Gorąco . Czy z gorączki , czy ogrzewany ??? Zielono było , nie biało … więc z gorączki .

    I potem już dom i leżenie w łóżku . Potem , starsza , słyszałam , ze byłam wtedy chora na odre .. i zapamietałam , bo mnie to bawiło , bo rzeka nad którą byliśmy to Odra … i choroba też… Dlatego nazwe zapamietałam .

    Gdzie w latach 50tych mogli kierować dzieci na leczenie ??? Na Dolnym Śląsku była porzadna infrastruktura poniemiecka ….. I wiem , ze to był ten rejon z innych rozmów … Ale Dolny Śląsk to rozległe pojęcie.
    No więc nie wiem gdzie :))

  88. Ale najlpesze jest: „Forsa, albo będziem pruć!”

  89. rozumiem słowo i funkcję…. ale jak to wykonać w kuchni —- prosto — co zrobić ?

    już maluję po trochu …. zaś farba śmierdzi …. dobrze , ze ciepło i wietrzę

    :))

  90. Właśnie. Olać polszczyznę, bo szkoda czasu, by się męczyć z francuską klawiaturą.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.