Zacznę od tłumaczeń. Kończę 18 rozdział I tomu nowej Baśni. Szybciej nie będzie, nie da rady. Wszystko trzeba składać po kawałku i osobno potem te kawałki dopasowywać. Mam w tym roku tak podzielony dzień, w związku z obowiązkami szkolnymi dzieci i żony, że praktycznie nie mam nawet dwóch godzin jedna za drugą, żeby spokojnie usiąść i coś napisać. Tych rozdziałów w pierwszym tomie będzie około 26. Musimy to przetrwać po prostu. W przyszłym roku wszyscy mają mieć na ósmą rano do szkoły. Do tego czasu mam zamiar skończyć jeszcze II tom czeski nie licząc oczywiście tych tomów socjalistycznych. No, ale jest jak jest, a ja robię co mogę.
Tak się złożyło, że jednym z głównym bohaterów mojej nowej książki, będzie Stefan Żeromski. I powiem Wam, że jest dokładnie tak jak napisałem w tytule – żeśmy Stefana nie doceniali….Ja, przyznam od razu, nie dałem rady przebrnąć przez środek powieści „Dzieje grzechu”, ale przeskoczyłem od razu na koniec. Przeczytałem te 200 końcowych stron i nie mogę od dwóch dni dojść do siebie. Nieprawdą jest jakoby powieść „Dzieje grzechu”, była powieścią psychologiczno-obyczajową, w której autor zgłębia tajemnice kobiecej duszy. Jeśli Stefan zgłębia w tej powieści tajemnice jakiejkolwiek duszy, to wyłącznie swojej własnej. Nieprawdą jest, że Stefan był kiedykolwiek sumieniem narodu, podobnie jak nieprawdą jest, że był tym sumieniem kiedykolwiek Adam Michnik. Bo i tak się pisało. Stefan nie miał sumienia i to jest jasne jak kafelki w izolatce domu wariatów. Wystarczy tylko przeczytać tę książkę. Jest to powieść, jak wszystkie powieści Stefana, społecznikowska. Tyle, że w Dziejach grzechu, pan Stefan daje już sobie definitywnie spokój z naprawianiem świata i pisze nam wprost, że bez rewolweru się niestety nie da. Nie da się też bez totalnej zmiany obyczajowości, a także nie da się bez wystrzelania lub wytrucia tej zakały ludzkości, jaką są wielcy posiadacze ziemscy.
Wiem, że wielu ludzi odwraca się ode mnie ze wstrętem ponieważ ja wielokrotnie dawałem wyraz swojej żywiołowej niechęci do Stefana i jego prozy. Ja jej po prostu nie wytrzymuję nerwowo. No, ale jest wielu dobrych ludzi, którzy wierzą, że Stefan to szczery patriota, dobry człowiek i to całe sumienie narodu, które wzywa do opamiętania i zawrócenia ze złej drogi. Projekcje te pojawiają się w głowach biednych ludzi po przeczytaniu takich rzewnych gawęd jak „Rozdziobią nas kruki, wrony” czy „Wiernej rzeki”. Tymczasem Stefan to spryciarz, który te wszystkie emocje potrafi ładnie zebrać w kupę i sprzedać czytelnikowi, a chyłkiem, na zapleczu robić swoje. I za to „swoje” był on solidnie opłacany. Końcowe rozdziały „Dziejów grzechu”, od momentu kiedy główna bohaterka zostaje wyzwolona od konieczności uprawiania nierządu, aż do jej powrotu na drogę grzechu, są najlepsze. Oto człowiekiem, który ratuje ją przed upadkiem jest szlachetny ziemianin utopista Cyprian Bodzanta. Pan ten, podróżując po świecie i trwoniąc fortunę, dnia pewnego stanął w prawdzie i stwierdził, że musi całą swoją ziemię podzielić między lud na zasadzie jakiejś kooperatywy. Stefan coś tam słyszał o kooperatywach i tę też jakoś tam opisał. Chłopy i parobki stają się nagle współwłaścicielami ziemi, a pan dziedzic, magnat prawdziwy nie dość, że rozdał ziemię to jeszcze różne zakłady drobnego wytwórstwa zbudował na górce. Czegóż tam nie robią, papierośnice, fajki, laski, ozdoby z jałowca, potem to wszystko sprzedawane jest w Kielcach. Tak właśnie, w tej sławnej i bogatej metropolii, gdzie każdy szasta pieniędzmi na prawo i lewo i myśli tylko o tym, co by tu kupić w sklepie szlachetnego Bodzanty. Jakby tego było mało Bodzanta zbudował jeszcze sanatorium przeciwgruźlicze, gdzie ściąga biedaków z wielkich miast i leczy ich na własny koszt. Opiekuje się nimi doktor Mazurek, który jest wesołkiem co się zowie i filutem. Jak ktoś na przykład umiera od tej gruźlicy, Mazurek wysyła do niego jakąś sympatyczną dziewczynę, żeby umilała mu ostatnie chwile uśmiechem, albo przychodzi sam i opowiada półnieboszczykowi kawały. Taka pociecha duchowa.
To nie koniec, są tam jeszcze zakłady przetwórstwa owocowo warzywnego, a przetwory sprzedaje się także w Kielcach. Normalnie produkty pana Bodzanty zalewają rynek całego Królestwa. A najlepsze jest to, że nikt tam nie zarabia. Nie ma zysków i nie ma wymiany wewnętrznej w gotówce, bo wszystko idzie na inwestycje. Utopia jednak się kręci, bo cały świat dookoła jest tak straszny, że biedacy, gruźlicy, ludzie z samego dna, lecą do Bodzanty jak muchy do miodu, żeby dla niego pracować za darmo. Najlepsze jest jednak to, że główną siłą roboczą w tym falansterze, w żadnym razie kołchozie, nie wyobrażajcie sobie, są byłe prostytutki. Takie jak główna bohaterka. I teraz dochodzimy do najważniejszego, czyli do momentu psychologicznego i tego całego zgłębiania tajników duszy. Oto dziewczyny te porzuciły swój degradujący proceder, ale jak wiemy, a mówi nam to wprost jedna z nich, wiele nie może się przystosować i nie może zrezygnować ze starych nawyków. Tak więc niektóre odchodzą, a niektóre jakoś tam się próbują zaadaptować. Jedno jest pewne, żadna nie bierze pieniędzy. I tu, jak mniemam, jest punkt kulminacyjny, wyżej dusza Stefana już nie poleci. Górka, na górce lekarz, specjalista od gruźlicy, a może i od innych chorób, wszędzie krzaki malin i porzeczek, a także stada nierządnic, które nie biorą grosza. Do popicia mleko i ciepła herbata. Żadnej wódy. Jak z narkotykami spytacie? Ostrożnie, bo w pewnej chwili pan Bodzanta wygłasza przemówienie na cześć Kriszny i to jest moim zdaniem jakiś trop. W każdym razie nie jest ów moment bez znaczenia. Tak więc nie sposób stwierdzić, czy pomiędzy tymi malinami jeszcze coś nie rosło. Aha, jest kilka momentów przykrych w tej idylli, bo dziewczęta zarażone syfilisem także tam są, no, ale na szczęście są to już ostatnie stadia choroby, więc wyraźnie widać, która nie ma nosa i o pomyłce nie może być mowy.
Jak w każdej utopii nie ma tam elementów organizujących świat realny. To znaczy nie zagląda tam policja, nie widać ani żydów arendarzy, którzy przybywaliby z jakimś interesem, ani tym bardziej księży spieszących z pociechą duchową dla umierających. To są elementy zbędne, bo głównym kapłanem tego przybytku jest sam Bodzanta. Tak się niestety składa, że Stefan tego Bodzanty nienawidzi. Jemu by się tam, na tej górce może i podobało, ale bez niego. I dlatego w pewnym momencie Bodzanta zostaje zdemaskowany. Nie dość, że główna bohaterka zostaje jego nałożnicą, to jeszcze okazuje się, że pan Cyprian skitrał gdzieś normalnie w banku parę milionów i pobiera od tego procent. Czyni tak, mając na względzie przyszłość córki, która dorasta. Ona sama zaś, dogląda dzieci wychowujących się w falansterze, śpiewa z nimi piosenki i przyjaźni się szczerze i od serca z byłymi już na szczęście nierządnicami. Te miliony w banku są czymś o czym Stefan pisze z pogardą. Nie można tak, jak się uszczęśliwia ludzkość, nie ma mowy o tym, by coś przed nią chować. To nieuczciwe i podłe. I właśnie za to, za tę straszną niekonsekwencję w swoim postępowaniu, za ten grzech zaniechania Bodzanta zostaje ukarany. Ewa odchodzi od niego, albowiem imponuje jej naprawdę tylko naga siła i bezwzględność, zupełnie jak Stefanowi, a do tego jeszcze spotyka go śmierć nagła, a całe dzieło jego życia idzie na zatracenie. Przejmuje je była żona pana Cypriana, która za nic mając szlachetne porywy uczuć targające duszę jej nieżyjącego już męża, przywraca dawne stosuneczki. Coś strasznego – pisze nam Stefan – jak można tym ludziom wierzyć. Tu niby sami oddają ziemię, a nagle się okazuje, że miliony w banku trzymają. Potem, jak już ich słusznie diabli biorą, przychodzi ta żona i wszystko ustawia po staremu. Bez rewolwera się nie uda….No i się nie udaje, to jasne. Główna bohaterka, zostaje zabrana z falansteru przez najczarniejszą postać w całej powieści, czyli przez Płazę-Spławskiego, rzekomego hrabiego, w rzeczywistości zbrodniarza, aferzystę i jak możemy wnosić z fabuły handlarza bronią. On mówi nam wprost, że jest rewolucją i rewolucja jest dla niego. Takiej to demaskacji dokonuje pan Stefan, a trzeba Wam wiedzieć, że Płaza to nie żaden płaski socjalista, nie żaden ruski czynownik przerobiony na agitatora, to jest obywatel francuski mający udziały w kopalniach amerykańskich. Tak więc Stefan jasno wskazał nam kto jest sprawcą całego zamieszania, a kto winien być jego ofiarą, oraz podał nam wyraźnie instrukcje jak mamy się zachowywać, żeby przetrwać. Tak jak główna bohaterka. Jest co prawda ryzyko zarażenia się nieuleczalnym wtedy syfilisem, ale jednak to lepsze niż natychmiastowa śmierć, bo i tę opcję proponuje w pakiecie pan Płaza.
Jeśli o mnie idzie, to uważam, że powieść ta jest najważniejszą w dorobku Stefana, albowiem ma ona charakter metaforyczny, który łatwo daje się odczytać również dziś. I nie ma tu doprawdy potrzeby wymieniania nazwisk i wskazywania palcem, kto jest dziś Bodzantą, kto Płazą, kto Pochroniem, a kto Ewą Pobratyńską. Tak sądzę i z tym Was zostawiam.
Michał ze sklepu FOTO MAG napisał, że są u niego jeszcze następujące numery Szkoły nawigatorów
SN 2 – 34
SN 3 – 30
SN 4 – 21
SN 5 – 39
SN 6 – 22
SN 7 – 5
SN 8 – 19
SN 9 – 8
SN 10 – 24
SN 11 – 24
SN 12 – 17
SN 13 – 7
SN S – 19
To znaczy, że najbardziej poszukiwany nawigator, czyli brytyjski, nr 6, jest tam również.
Teraz ogłoszenia
Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III oraz w księgarni Odkrywcy w Łodzi przy ul. Narutowicza 46. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:
http://www.natusiewicz.pl/coryllus/
Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią tego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ponad połowę środków potrzebnych na produkcję. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.
Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta
41 1140 2004 0000 3202 7656 6218
i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl
Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl
Wspieral rewolucje ,mial powiazania z PPSem.
A Michal z FOTOMAGU moze sprzeda je wysylkowo…
Poleconym chyba najpewniej i tanio, choc niezbyt szybko.
Gadaj z Michałem
Powiązania z PPS to jest najmniejszy problem w przypadku Stefana
Dziękuję Gospodarzu! Już myślałem, że tylko ja nie cietpię tego odętego grafomana.
Zupełnie podobnie jak w serialu TVP pt.: „Klan”.
Czyli ni księży, ani żydów.
Kontynuacja jakby.
„Gadaj z Michałem”
http://foto-mag.pl/9.html
No to jest nas już troje
No właśnie, zawsze się zastanawiałem co jest nie tak z tym Żeromskim. W mojej miejscowości: park im. Żeromskiego – strach wejść w dzień lub w nocy, ulica Żeromskiego – dramat. To chyba jakaś kara boska… A pomiędzy wspomnianymi malinami mogły rosnąć słynne świetokrzyskie grzybki-zwidki.
O Krysznie mowa? Czyli na sto procent w tle pojawiły się narkotyki. Herezja, praca kobiet w przetwórstwie spożywczym, handełe – Stéphane Jérômeski promował tak katarskie przedsiębiorstwa. Ilu ludzi dało się nabrać na tę ściemę?
Charaktertstyczne że Stefan, jak większość wielkich literatów, był suchotnikiem. Zabiedzony, słaby umysł w słabym ciele jest najbardziej podatny na fałsz i dlatego nadaje się idealnie do roboty imperialnej. Polecam życiorys Stefana w wiki: najpierw przerywa naukę z braku pieniędzy żeby niedługo pitem wyjechać do Szwajcarii. Ale nie na zmywak, tylko na paromiesięczną wycieczkę krajoznawczą. Musiała być owocna, bo w następnym roku dostaje z tamtąd zaproszenie do objęcia posady w polskiej bibliotece emigracyjnej!
a może Bodzanta to taka egzemplifikacja Państwa, co da i weźmie darmo i zapewni leczenie/pracę/… i umili czas; moim zadaniem jest to sen o roli państwa jako nadbytu, bez pieniądza, bez aktywów [zwyczajowo rozumianych] to taki komunistyczny raj za obopólna zgodą; jednakże autor optuje za schizmą w relacji do takiego modelu; czyli mamy powieść z życia partii dla dobra mas
Normal
0
21
false
false
false
PL
X-NONE
X-NONE
MicrosoftInternetExplorer4
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
Sądzę, że jest to zbyt surowy osąd „Pana Stefana”. Był dzieckiem swoich czasów, wychowany w okresie największych prześladowań po powstaniu styczniowym. W powstaniu tym zginął jego cioteczny brat, który miał 17 lat. Rodzina była uboga, a w wieku 19 lat został sam i musiał sobie radzić. Nic dziwnego, że spodobały mu się rozmaite koncepty na socjalistyczne urządzenie świata. Pisał manierą ówczesną, niestrawną dla nas. Chciał być zwyczajnie modny i czytany, co mu się udało. Podobały się jego teksty współczesnym. Nie posądzał bym go o cynizm. Uważam, że taka postawa byłaby łatwa do uchwycenia przez współczesnych i szybko negatywnie oceniona. Może grzeszył nadmiernym entuzjazmem do niby nowych pomysłów na urządzenie tego świata. Skąd mógł wiedzieć, że nie są takie nowe i jakie niosą długofalowe skutki. Internetu nie było, i nie było tak szybkiego przeglądu idei i faktów.
Nie miał ani majątku, ani wykształcenia, ani doświadczenia, którymi dysponował Hipolit Milewski herbu Korwin. Nie mógł pewnych rzeczy wiedzieć, które wiemy dziś i które wiedzieli ówcześni najbardziej przenikliwi.
„Pan Stefan” silnie zaangażował się na rzecz niepodległości Polski. Tak jak potrafił, był oczywiście propagandystą. Mobilizował ludzi, takich jacy wówczas byli, hasłami które były akceptowane i były skuteczne. Poglądy, bo haseł raczej nie głosił, Hipolita Milewskiego nie byłyby w stanie zmobilizować wielu chętnych do ryzykowania życia w okopach I wojny światowej ani do wojny z bolszewikami. Myślę, że powinniśmy o tym pamiętać i ostrożniej ważyć sądy.
Co ty bracie pleciesz? Dlaczego mamy ostrożniej ważyć sądy? Podstaw sobie inne nazwisko w miejsce Żeromskiego. Adam Michnik był dzieckiem swoich czasów, wychowany w okresie największych prześladowań po wojnie. Jego przyrodni brat, zaangażował się w budowę nowego ustroju. Rodzina była uboga, a ojciec był prześladowany przez burżuazyjną władzę.Już jako 19 latek radził sobie nieźle. Był sekretarzem poety Słonimskiego. Nic dziwnego, że spodobały mu się rozmaite koncepty na socjalistyczne urządzenie świata. Pisał manierą ówczesną, niestrawną dla nas. Chciał być zwyczajnie modny i czytany, co mu się udało. Podobały się jego teksty współczesnym. Nie posądzał bym go o cynizm
my też jesteśmy dziećmi naszych czasów ale też co nie co wiemy o czasach innych
„Na probostwie w Wyszkowie” – Jest Róża Luxemburg i Julian Marchlewski, a nawet jego cukier.
Julian Marchlewski za kaucją wyszedł z Cytadeli i wyjechał do Zurychu, gdzie ukończył prawo i zdobył tytuł doktora. Razem z Parvusem założył w Monachium wydawnictwo w którym ukazały się Popioły Stefana Żeromskiego po polsku i w niemieckim tłumaczeniu.
Przede wszystkim był socjalistą, i więcej gadać i usprawiedliwiać go nie trzeba. A dlaczego, a dlatego że to najgorsze zło, bo kłamstwem człeka otacza
W czasie pierwszej wojny światowej Żeromski oraz jego żona Oktawia z umierającym na gruźlicę synkiem Adasiem, a także partnerka Żeromskiego Anna z jego córką Moniką mieszkali jakiś czas w Zakopanem. Oktawia z Adasiem mieszkała wówczas na Bystrem, Anna z Moniką w willi „Władysławka” na Kasprusiach, Żeromski w willi „Oleńka” na Krupówkach. Nawet dzisiaj podobny stan rzeczy mógłby budzić pewne anse. Facet był w awangardzie postępu.
Nawet Rysiek Petru, czy ten od motoru, może przy nim uchodzić za pruderyjnego i „konserwatystę”.
To był „wesoły miś” od najmłodszych lat. Matury nie zrobił, studiów weterynaryjnych nie ukończył ale do mężatek miał jakieś tajemnicze podejście, że je uwodził tuzinami. Pierwsza żona Oktawia z Radziwiłłowiczów też była rozwódką. Ustawił go w życiu szwagier Rafał Radziwiłłowicz (psychiatra mason), który załatwił mu pierwszą dobrą pracę w tym Rappersvillu. I chyba później też go lansował. Więc Stefan co prawda uwiódł ilustratorkę swojej książki, ale wolał się nie rozwodzić. W testamencie napisał, że „każe uznawać” Annę Zawadzką jako swoję żonę. No i ona zaczęła używać nazwiska Żeromska bezpodstawnie, bo Oktawia Żeromska przeżyła Stefana o 3 lata .
To dobre. Nie trzeba za bardzo się wgłębiać w temat, by zobaczyć jedną sieć agentów, głuchoniemych ślepców. W dodatku wydali „Popioły”, ten panegiryk na cześć masońskich potępieńców.
Niedawno przeczytałem w oryginale encyklikę „Humanum genus” Leona XIII. Papież potępia w tekście wszystko to, co Stéphane Jérôme wychwalał.
I nie zapominajmy, że Stefan, to bliski kolega Conrada. I tak to się kręciło i kręci.
Na pewno mógł znać Encyklikę „Quod apostolici muneris” Papieża Leona XIII z 1878 r. , w której socjalizm jako ideologia został zrównany z ziemią.
http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/quod_apostolici_muneris/qam.php
Wg życiorysu np. tu: Od 1904, kiedy to po opublikowaniu Popiołów zyskał względną stabilizację finansową, zaprzestał szukania posad, oddał się pracy pisarskiej i działalności społecznej.
Zapewne Stefan miał problem ” z ziemiaństwem” jako guwerner. Może zwyczajnie zazdrościł im poziomu życia i możliwości, do których „aspirował”. W każdym razie „mścił się” w specyficzny sposób. Jego książka „Wierna rzeka” osnuta jest na rzeczywistych wydarzeniach z Powstania Styczniowego: panienka z dworku ratuje i ukrywa rannego powstańca- księcia. U Stefana – książę panienkę wykorzystuje erotyczne i pod wpływem mamusi -porzuca, a mamusia chce „spłacić panienkę’. Tymczasem fakty były takie, że książę się regularnie oświadczył, jego rodzina panienkę zaakceptowała a do tragedii doszło w ten sposób, że ona nagle zmarła, prawdopodobnie na serce, krótko przed ślubem. Ten książę to podobno już się nie ożenił. To była w swoim czasie głośna historia i nawet pozostało zdjęcie panienki i księcia. Bieda jednych wzmacnia a innych wykrzywia. Stefan był totalnie wykrzywiony. Pisał o tych falansterach i „doktorach Judymach” ale jak mu zaproponował prezydent Wojciechowski mieszkanie w Zamku Królewskim – to „nie odmówił” i jeszcze kochankę zainstalował. Jego książki są potwornie nudne i męczące może dlatego, że są nieszczere. On był nieszczery. Najstraszniejsze jest to, że za grosz nie miał poczucia humoru. To go zupełnie dyskwalifikuje. Nie jest przypadkiem, że władza ludowa ze wszystkich pisarzy przedwojennych – najbardziej lansowała Stefana i to „przymusowo”, bo w formie lektur szkolnych.
Wychodzi na to, że oni się wszyscy ze wszystkimi znali – Żeromski, Marchlewski, Róża Luksemburg, Lenin, Piłsudski – i tylko Lenin „miał odwagę Lenina”.
Szwajcaria, Londyn, Zurych – zupełnie jak nasza opozycja, co jeździła najpierw na posady dyplomatyczne, a potem knuć w Paryżu – w epoce bezpaszportowej. Zaczynam wierzyć Kwaśniewskiemu, jak mówi, że wychował się na paryskiej „Kulturze”.
Sądzę, że im oddać „nieetniczną” część Polski to była bułka z masłem, tak byli zaczadzeni.
Niebawem i etniczna pójdzie, albo się okaże, że takiej nigdy nie było
Ta nienawiść do ziemiaństwa jest czymś niesłychanym u Stefana i bardzo wstydliwym…on miał rzeczywiście mocne przekonanie o własnej wyjątkowości, to chyba przez te mężatki mu się tak porobiło.
Kiedyś postanowiłem obejrzeć film „Dzieje grzechu”. Zdzierżyłem tylko do sceny gdzie bohaterka udaje się do spowiedzi. Księdza grał Zapasiewicz. Jeśli kto ma jako takie pojęcie o Kościele Katolickim to ta scena jest po prostu nie do obejrzenia. Zapasiewicz gra księdza, który zaraz targnie się na swoje życie z powodu nie wiadomo jakiego. Panienka zaś wygląda jakby gimnazjalistka w ciąży co pierwszy raz w życiu do spowiedzi przyszła. Albo więc Żeromski nie maił pojęcia o tym co pisze albo specjalnie przedrzeźniał Kościół.
Coś zmyślasz, bo to jest przecież pierwsza scena w tym filmie….
W II RP nazywano go „sumieniem narodu”.
tak, bo nakłaniał do nierządu, w dodatku za darmo…
Ekonomiczne utopie przedstawiane na kartach wielu powieści „Pana Stefana” od czasów szkolnych budziły moją niekłamaną ciekawość, a wraz z postępem mojej edukacji (w tym tej ekonomicznej) coraz większą niekłamaną złość.
Pamiętacie zapewne Państwo „Pana Stefana” powieść „Przedwiośnie” i wizję szklanych domów. Nawet dziatwa szkolna wiedziała i wie, o ile nadal ta powieść jest lekturą przerabianą na lekcjach polskiego, że wizja szklanych domów byłą utopią. Nikt nie silił się jednak na to, aby z kart powieści wyczytać, przy pomocy to jakich zabiegów EKONOMICZNYCH, wizja ta mogłaby się w Polsce w czasach II RP urzeczywistnić.
W „Dziejach grzechu” narrator wykłada nam wprost, że Cyprian Bodzanta miał (!) własne pieniądze. Stanowiły one niewątpliwie ekonomiczny fundament dla urzeczywistnienia jego koncepcji kooperatywy, jakkolwiek byłaby ona wtedy jeszcze pionierska czy awangardowa. Rozwiązanie akcji powieści prowadzące do zniweczenie kooperatywy, powrót do upodlenia ludzi tylko chwilo podniesionych ze swojego upadku, wreszcie położenie łapy na Pana Cyprianowych pieniądzach – wszystko to ukierunkowuje naszą uwagę, że własność (majątku czy raczej kapitału), ale też szanse na uczciwą tego kapitału akumulację należy widzieć jako fundament pokoju i rozwoju społeczeństw.
Nasz Gospodarz w dzisiejszym wpisie kolejny raz pokazał nam wyraźnie, że „Pan Stefan” najprawdopodobniej żywił swoje przekonania i karmił nas swoim pisaniem z inspiracji, dość jednoznacznych inspiracji …
nie chodzi o samego Żeromskiego, ale o to, że do dzisiaj bezkrytycznie jego idee przerabiane są na pomniki postępu społecznego. Chodzi zatem o tych bezmyślnych i bezkrytycznych papugajów, którzy bezrefleksyjnie przepisują te same recepty na placebo jak przed 100 laty w realiachdzisiejszych.
A mówiąc dosadnie, dlaczego to Żeromski jest wciąż w programach maturalnych,
a nie ma w nich wciąż Hipolita Milewskiego.
Oczywiście, że z inspiracji. Pan wiesz ile on dostał od Natansona za Ludzi Bezdomnych? 1000 rubli! A wiesz Pan ile zarabiał rocznie parobek w guberni kieleckiej? 18 rubli! Rocznie!!!!! Czy Stefan dał choć jednego rubla jakiemuś parobkowi, żeby go podnieść z upadku?!
Dobre pytanie.
Trafione, zatopione.
O honorariach Żeromskiego i wielu innych tego typu historiach słyszałem. Przytoczony przez Pana kontekst potwierdza tylko, że pisarze – przynajmniej niektórzy – są niekiedy jak parobki i są na łasce swoich panów mecenasów i panów sponsorów.
Pańskie retoryczne pytanie mówi najwięcej! I to jest cała prawda o „Panu Stefanie”.
Serdecznie pozdrawiam
No może trochę więcej obejrzałem. Ale później było tylko gorzej.
Z recenzji wspomnień Moniki Żeromskiej
Być córką Stefana Żeromskiego, znaczyło w Polsce nie mniej niż nosić tytuł książęcy…
Wspaniałe opisy podróży, niby tak zwyczajne, pozbawione egzaltacji, ale przecież widać na kilometr, że opowiada osoba z artystyczną duszą, malarka. A przy tym z dużą dozą humoru, dowcipu, czasem lekkiej ironii.
Te właśnie opisy podróży, te Florencje, Rzymy i Wenecje, gdzie panie zatrzymywały się nieraz na miesiąc, zmieniając tylko pensjonaty czy hotele – ech, czytam to jak jakąś baśń z tysiąca i jednej nocy! Nieuchronnie człowiek żyjący z pensji, od pierwszego do pierwszego, zgrzyta zębami z zazdrości 🙂 choć przecież wie, że autorka należała do elit i jej życie nie było podobne do życia szarych, zwykłych ludzi, mimo że sławny ojciec nieraz podśpiewywał a’ conto wydawcy Jakuba Mortkowicza:
Nie mam portek ani gaci,
bo mi Kuba mało płaci.
Rejsy Batorym czy Piłsudskim może już mnie tak nie ekscytują, jako podatną na chorobę morską
cyt. za http://toprzeczytalam.blogspot.com/2015/02/monika-zeromska-wspomnienia.html
+ CORYLLUS
Cyt. :”dlaczego to Żeromski jest wciąż w programach maturalnych”.
Być może kluczem jest ten gagatek:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Edward_Abramowski
Ponoć „ojciec duchowy” KOR-u i Solidarności.
Czy „Przedwiośnie” i „Dzieje grzechu” nadal są wolnymi lekturami?
Jeśli tak, to należałoby z Pana tekstami na temat Żeromskiego dotrzeć do tych młodych ludzi, którym zapewne nadal sączy się te brednie na temat jego książek,, jak np. z Biblioteki Analiz Literackich. Niech dzieciaki zaczną przełamywać narrację nt. Stefana i tego, o co faktycznie mu w tych książkach chodziło. Już widzę te prace maturalne pisane na podstawie punktu widzenia krytyka literatury Gabriela Maciejewskiego. Czy na maturach są też nadal tzw. wolne tematy? Może ta zupa da się rozlać w ten sposób? A jak dobrze pójdzie ze Stefanem, to i cała cała reszta towarzystwa zostanie odbrązowiona. Trzeba próbować tak, do skutku, aż tego syfilityka z Wawelu będą musieli wynieść precz.
chodzi mi głównie o tych kolejnych bezmyślnych powielaczy ustawionych w swoistej sztafecie pokoleń, czyli w promowaniu wciąż na nowo bezhołowia socjalistycznych miazmatów.
Podczas rozgwarów roku 1905 byłem obecny w małym pokoju na Chmielnej ulicy w Warszawie, gdzie czterej panowie mniej wykwintnie ubrani zakładali redakcję czasopisma „Społem!” z zamiarem szerzenia w kraju ruchu kooperacyjnego.
Dzisiaj ci sami jegomoście mają po za sobą ogromne społeczne zjawisko, kilkaset zorganizowanych kooperatyw spożywczych, sklepy i składnice centralne. Mają nade wszystko zastępy fanatycznych zwolenników wśród ludu, robotników, drobnomieszczaństwa i uświadomionej inteligencji, to znaczy — nową zorganizowaną siłę narodową.
http://www.omp.org.pl/artykul.php?artykul=366
Czyli, kooperatywy były dobre pod warunkiem, że nie były finansowane z „odsetek od zatajonych milionów”. No i pod warunkiem, że z ich propagowania dało się urządzić dostatnie życie propagandysty, a nie wstrętnego i zakłamanego kapitalisty…
Banda pretensjonalnych kmiotów. I porównać to teraz z Hipolitem….
Kooperatywy były dobre pod warunkiem, że kontrolowała jej PPS. Wszystkie inne kooperatywy to zło wcielone.
Bo Księża i Żydzi to „czarne pająki”. Niech pan zgadnie według kogo?
No to Stefan był gość ! Rozgarnięty czuł miętę, ogarniał okolicę i jak Szczepan Twardoch. Pink Panter napisał o słabości Stefana do kobiet, Szczepan ma słabość do samochodów. Ciekawe czy to podobnie ogranicza ?
Podczas chrztu córki Anny Zawadzkiej i Stefana Żeromskiego, Moniki, rodzice chrzestni zełgali, że trzymają do chrztu dziecko małżonków Żeromskich. Działo się to we Florencji AD 1913. Zresztą żeby utrzymać prawdopodobieństwo tego łgarstwa pochowano Żeromskiego na cmentarzu kalwińskim, jako że aby móc się ożenić ponownie, musiałby przejść na kalwinizm.
Zeromski byl takim NGOsem swoich czasow. Jaki czas taki Non-governmental organization is a not-for-profit organization that is independent from states and international governmental organizations. A jaka jest rzeczywistosc to kazdy tu wie.
Tak se myślę, że Rysiek z Petrugalii i Żeromski mogliby nawet znaleźć wspólny język;)
Stefan Żeromski i Edward Abramowski gruźlicy, a Marchlewski chory na nerki i wszyscy spotkali się w Szwajcarii. Ależ tam musiał być kocioł.
A tu wyimek z ciotki Wiki o bracie Juliana:
Chodzi mi o to ,ze miedzy innymi jezdzil tu i tam i robil szmaciane projekty
;))
Dać parobkowi rubla to jakby dać mu rybę. Tymczasem Żeromski dawał parobkowi
wędkę – własną twórczość, aby tenże parobek, lekturą, sam podniósł się z upadku 🙂
I żeby się jeszcze nauczył te ozdoby z jałowca robić, co je wszyscy w Kielcach tak chętnie kupowali.
Normal
0
21
false
false
false
PL
X-NONE
X-NONE
MicrosoftInternetExplorer4
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
Zarzuty, że pukał cudze żony i miał babę na mieście itp. są zupełnie nieistotne. Kto z posiadających komputer nie oglądał pornografii w Internecie? Nie szukajmy aniołów na ziemi. Ludzie zawsze takie rzeczy robili i będą robić. Ważne jest, że potrafił zmobilizować bardzo wielu, poprzez siłę wyrazu swoich dzieł, lub „dzieł” jak chcecie, do działania w kierunku starań o niepodległość Polski.
By wyjść z zaborów trzeba było zmobilizować miliony ludzi i miliony kasy. I to się udało mrzonką socjalizmu, sprawiedliwości, reformy rolnej itd. Za pieniądze tych, którzy je mieli. Samym głoszeniem najsłuszniejszych racji bez mobilizacji milionów ludzi nigdy by nie powstała. A jak można było te miliony wówczas zmobilizować? Opowieściami o idylli w dworku, czy o nauce alfabetu i Katechizmu przez dzieci fornali? A potem, jak zmobilizowanych tak powykręcać, by nie dołączyli do ojczyzny światowego proletariatu ale ginęli w walce z nią.
Czy był taki zamysł od początku? Czy tylko tak się poukładało, nie wiem. Odzyskanie niepodległości przez Polskę stało się faktem. I Pan Stefan ma tu istotne zasługi. To, że była to Polska ułomna, trudno, innej w tamtych warunkach nie dało się zorganizować. Ale powstała i było co naprawiać.
Bez Żeromskiego i innych działających za pieniądze Natansona, i nie tylko, niezależnie co finansujący zamierzali, mielibyśmy teraz sytuację taką jaka jest na Ukrainie lub gorzej.
Żeromski, Kościuszko, Kołłątaj i paru innych cwanych łajdaków. Odwieczni bohaterowie i luminarze pasujący do każdej władzy w Polsce. A wywalić tą zgraję w cholerę z narracji propagandowej. Mamy tylu poukrywanych przed publicznością prawdziwych i zdolnych przodków, że żadnej straty nie będzie.
Pan tak na poważnie?
Aha. Proszę używać Notatnika do pisania komentarzy na boku a nie Worda bo potem wklejają się śmieci 🙁
Mam komputer od wielu lat i stron o których wspominasz nie byłem i nie jestem ciekaw; a może bez socjalistów i dewiantów byłoby inaczej i dużo duż lepiej?
Śliski temat, ale dobrze, że Gospodarz go oficjalnie ruszył. Zwłaszcza dzisiaj kiedy mamy do czynienia z reaktywacji sanacji i wszędzie słyszymy bajki o „wielkich narodowo-księżycowych) projektach”, szklanych mieszkaniach+, samochodach na prąd Morawieckiego itp bajki, wszystko to przy stałym i niezmiennym podnoszeniu podatków i danin. Nawet jeśli Państwo chce komuś dać 500+ to gdzieś musi ukraść, odebrać lub pożyczyć co najmniej 800
mam pomysła, napiszę biografię Schetyny pt „Dzieje Grzecha”
A po odejściu od okienka kasowego banku w Zurychu, z jeszcze większą energią i oddaniem działali dla polepszenia doli mas pracujących lub jak Edward doznawali „przemiany światopoglądowej”.
dobre i jeszcze „Lato obleśnych ludzi”
Zaskakująco długą tradycję ma „Tygodnik Powszechny”. A mi się wydawało, że wystartował dopiero w 1945. roku
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Tygodnik_Powszechny
a tu taki passus.
Dzięki za linka pozdrawiam
Ja chce wierzyc ,ze wystarczylo ograniczyc tamta grabiez. A po drugie lepiej dawac swoim niz bezowym. Takze to na oddzielna dyskusje
Rozumiem, że wyobrażasz sobie państwowość bez państwa. Gdzieś już o tym słyszałem.
też chciałbym w to wierzyć, zwłaszcza, że projekt 500+ ma zostać rozszerzony na Ukraińców
Przez ponad 123 lata państwowość polska przetrwała bez państwa i to pod okupacją – jak wytłumaczysz ten fenomen.
Kwinto kto to jest?
Mógłby mnie Pan oświecić, co deprawacyjno-komunistyczna propaganda Żeromskiego miała wspólnego z odzyskaniem przez Polskę niepodległości po Pierwszej Wojnie Światowej ?
Ja odnoszę wrażenie, że akurat mamy sytuację lepszą jak na Ukrainie, bo póki co wszyscy ci „Żeromscy i inni biorący pieniądze od Natansonów” nie byli wstanie Polaków w wystarczającym stopniu z agitować.
1908.
Orzeszkowa do Reymonta:
„(…) Ale przeczytałam w dniach ostatnich „Dzieje grzechu”. Czy Pan to już zna? Wiele dałabym za to, aby wiedzieć, jakie jest o tem zdanie Pana. Moje brzmi tak: aj-aj-aj-aj! oj-oj-oj-oj! Szkodal szkoda! szkoda! ratujcie! Talent wielki od rozkładu, społeczeństwo czytające od zatrucia ratujcie! Może to moje staroświeckie upodobania i przekonania tak przemawiają. Może to nie jest dekadencja literatury, ale mojego umysłu. Więc też nikomu o tem nie mówię; Panu powiedziałam i niech Pan to w sekrecie zachowa.”
Reymont do Orzeszkowej:
„Pytała Pani, co myślę o „Dziejach grzechu”? Powiem otwarcie i szczerze. Jako dzieło sztuki — żadne, jako pewien czyn społeczny — plugawe i złe w najgorszem tego słowa znaczeniu. A przytem — i to może najgorsze — to wszystko postokroć nieprawda! Wszystko w tej książce jest zdechłe przed urodzeniem i śmierdzi a usiłuje udawać życie. Niema tam ani jednej żywej duszy! I z błota można lepić arcydzieła, materjał w sztuce nie gra żadnej roli, ale nie można nic uczynić z niczego. Kolosalny wysiłek, a rezultat? Nie rozumiem Żeromskiego! Nie rozumiem powodu napisania takiej książki. Że ją roztrąbuja za arcydzieło nowej sztuki, a co gorzej, nowego życia — nie dziwię się bo to robią żydowinowie lub polacy o mojżeszowo-europejskim porządku myślenia. Tłuszcza inteligentna rada żywi się odpadkami. Najłatwiej wmówić w nią, co kto chce, byle to było tylko brzydkie i dźwięczało frazesem, który może wiele mówić, a nic nie znaczyć. Mnie tylko w tym wypadku męczy zagadka samego artysty. Żeromski jest wielkim talentem, powiem paradoks, a małym artystą! Ma cudowny głos, ale nie ma o czem śpiewać. Tak się mnie zdaje. Mówię o tem do Pani szczerze, bo wiem, że mnie Pani odczuje.(..)”
Orzeszkowa do Reymonta:
„(…) Ale szkaradną jest rzeczą, aby jeden z pierwszych talentów w kraju, w takim jak my narodzie i w takim dla tego narodu, jak dzisiejszy, momencie, takie rzeczy pisał, na takie drogi umysły i wyobraźnie wiódł, w takim kierunku nerwami targał! Mnie się zdaje, że w tem jest duży wpływ literatury rosyjskiej i duża doza choroby wprost fizycznej — może erotomanji, czy ja wiem, może innej jakiej histerji. Wogóle chorzy jesteśmy. Nic to zresztą dziwnego. Nie może być zdrowym człowiek do łoża tortur przybity. Ale co z tego będzie? Wiele rzeczy trwogą o przyszłe losy nasze przejmuje, pomiędzy niemi i tacy przywódcy narodu, którzy na wezgłowia młodego pokolenia rzucają takie Dzieje grzechu. Można powiedzieć: sztuka! Ale po pierwsze: czyż sztuka narzędziem morderczem ma być? a powtóre, że i sztuce żadnej korzyści z tego niema. Zwyczajna, sensacyjna, rozczochrana powieść, tylko że napisał ją ktoś mający talent wielki, więc różnym półgłowom, albo pozawracanym głowom wydaje się czemś innem, niż jest…(…)”
Fantastyczna korespondencja! Brawo! Niestety czytając to dzisiaj, nasuwa się pytanie: kto dzisiaj ma jeszcze tą wrażliwość, która odruchowo każe z grymasem odwracać się od wszelkiego plugastwa, nawet jeśli napisał je „narodowy wieszcz”. Kto po latach oglądania pornografii – jak napisano wyżej – wzruszy się takimi problemami?
Orzeszkowa bardzo dyskretna, ale trzeźwa w osądach, a Reymont zrobił Żeromskiemu prawie że wiwisekcję.
Momenty były?
11.1925
„O pomnik dla Stefana Żeromskiego.
W „Dniu Polskim” ukazał się artykuł p. red. A. Dziaczkowskiego: „O pomnik dla Stefana Żeromskiego”. Autor pisze, między innemi, że „jako potrzeba serca zrodziła się myśl: Stefana Żeromskiego winien uczcić naród pomnikiem. Myśl ta powstała w sercach i mózgach tysięcy, dziesiątków tysięcy. Płynie teraz po kraju, żłobiąc sobie coraz głębsze koryto.” Zdaniem p. Dziaczkowskiego, pomnik Stefana Żeromskiego powinien stanąć w ziemi kieleckiej, w tej jej części, z którą wielki pisarz uczuciowo i duchowo najbardziej był związany: w górach Świętokrzyskich.
„Jest tam miejsce, jakby stworzone, na pomnik dla Stefana Żeromskiego. We wsi św. Katarzyna. W pobliżu źródeł „Wiernej rzeki” — Nidy, niedaleko majątku donacyjnego Ciekoty, dzierżawionego niegdyś przez ojca Stefana Żeromskiego. Wiemy, że był czas, kiedy Stefan Żeromski robił starania o kupno resztówki z tego majątku, dziś już rozparcelowanego.”
11.1926
„Wątpliwości.
„…Schodził (Stefan Żeromski) do najciemniejszych otchłani życia, aby z nich wynieść światło wzniosłości”.
„W Warszawie, której stołeczność u nas rozszerzył…” i t. d.
Że „otchłanią życia” są „Dzieje Grzechu” – zgoda!
Że z tej otchłani wynieść można „światło wzniosłości” — toby wpierw należało udowodnić w odezwie „O pomnik dla Stefana Żeromskiego”. Więcej, naszem zdaniem, rozszerzyłaby się „stołeczność Warszawy” w opinji kraju całego, gdybyśmy tu wspólnemi siłami tępili wszelką niemoralność; gdyż obecne wyuzdanie w różnych lokalach rozrywkowych stolicy zakrawa już na „stołeczność” Babilonu.”
„Dyrekcja „Teatru Polskiego” rozesłała do redakcyj grzeczny list w sprawie nieszczęsnych „Dziejów Grzechu”.
Dzieje te będą badane w dalszym ciągu przez żądne grzesznych wrażeń tłumy.
— Gdyby zaś ktoś wątpił czy ta „sztuka” jest grana bez skrupułów, niech spojrzy do ogłoszeń płatnych naszej prasy: łacno się przekona, że w zwykłym trybie spraw bieżących nic się u nas nie zmieniło…”
–
03.1927.
Nie optymizm, lecz bezwyznaniowość.
W jednem z pism, spotykamy się z głosem p. dyrektora teatru Polskiego, który twierdzi, że właściwie niema u nas żadnego kryzysu teatralnego, że kina nie są konkurencją i że sprawy teatru, — przeciwnie, — rozwijają się bardzo pomyślnie. Tu, p. dyrektor przytacza szereg przepełnionych widowisk na sztuce w swoim teatrze p. t. „Dzieje grzechu”.
Jeżeli p. dyrektor tę sztukę pełną pornograficznych jaskrawości wymienia jako clou sezonu, to znaczy, radzi, — by inne teatry również postarały się o podobnej treści dzieła, a ustaną wtedy narzekania o stałych deficytach.
Wierzymy podanym cyfrom sprzedanych na tę sztukę biletów (41,334) zaznaczamy tylko jeden zarzut.
Czy pan dyrektor, zbijając grosze, zatroszczył się o to, że mu przypadła w udziale niezaszczytna rola propagatora społecznego zgorszenia tą dochodową „bujdą?”
A losy młodzieży naszej, uczęszczającej do tego teatru, także nie były brane w rachubę? Zapomniano o niej? To conajmniej, nieobywatelskie.
Faktu tego w historji teatru jako plusu, — nie zapiszą panu.”
i jaki to „dziwny zbieg okoliczności” książki Żeromskiego były dobre za sanacji, za Jaruzelskiego i dzisiaj, masowe nakłady, filmy, sztuki teatralne, full-wypas. O Woyniłłowiczu, Korwinie Milewskim, ks. Tokarzewskim cicho sza…
Naprawdę, Stefan miał zasługi w odzyskaniu niepodległości? Wiesz co, ja cię stąd chyba wyrzucę jednak.
I teraz da się z tego coś ukręcić.
http://lekturaobowiazkowa.pl/ksiazki/najlepsze-ksiazki-erotyczne-cz-2/
i z tejże strony
Dlaczego warto ze mną współpracować?
Bo przemawia za mną wieloletnie doświadczenie zdobywane w czasie realizowania projektów internetowych dla wydawnictwa Ringier Axel Springer Polska oraz Onet.pl, co jest gwarantem profesjonalnego podejścia do klienta. Nie mniej ważna jest też pasja i zaangażowanie z jakimi staram się tworzyć Lekturę Obowiązkową.
Może niech powie dlaczego Włodzimierz Tetmajer umarł…
Bo oni się nie przyczynili do odzyskania przez Polskę niepodległości, jak Stefan. Spytaj wrotycza to on ci powie…
Proszę być wyrozumiałym. Na tej stronie piszą, że wrotycz + alkohol może powodować halucynacje. Serio 🙂
Ja bym się z chęcią dowiedział kto go tak skutecznie rozprowadzał i rozprowadził, że się tak sportowo wyrażę…
Jakiś czas refleksji był potrzebny. Ja kiedyś też broniłem Żeromskiego. Ale w pewnym wieku niezależnie od swych ułomności człowiek zaczyna zadawać pytania według Mt 7,16. Najsłynniejszy mem Żeromskiego to „szklane domy”. Czyim dziś są siedliskiem, komu służą? Może Żeromski nie potrafił tego nazwać, ale chyba chciał być menadżerem w filii brytyjskiej korporacji w Warszawie.
Tak, że ten… Inni jak widać doceniają Stefana.
https://dorzeczy.pl/kraj/20140/Narodowe-Czytanie-2017-Polacy-wybiora-lekture.html
@WrotyczMaria Kiszczak: uważam mojego męża za wielkiego polskiego bohatera.
https://youtu.be/o-H24v-D8lg ok 3 min
@i inni. Do tego właśnie, do głoszenia i wyznawania takiej ideologii, potrzebny jest Bauman ze swoją „płynną porzeczywistością”. Po prostu albo się nawrócić, albo płynna porzeczywistość, mało kto chce we własnych oczach być s….m.
Nieostrożne sądy na temat pana Stefka i niepodległości będziemy mogli wypowiadać dopiero wtedy, jak tę niepodległość szlag trafi…nie wcześniej, teraz nie wolno, bo to „szarganie świętości”
Dzisiejszy tekst i uwagi niektórych są dla mnie porażające. Dla mnie znaczy to, że już wtedy świadomie zaczęto bardzo systematyczną kontrolę rynku książki. Nie chodzi mi tylko o promowanie „swoich” pisarzy (to jest zrozumiałe akurat), ale o wyławianie kandydatów i ustawianie ich w tej roli a potem poprzez nich blokowanie innych treści. Tak mi się widzi teraz ten cały Żeromski. Dzisiaj mamy Twardocha i wszystkich innych. Myślałem, że wybieranie młodych, którzy jeszcze nie wiedzą czego chcą, profilowanie ich do pewnych ról to dopiero wynalazek powojenny. O ja naiwny! To sięga aż do XiX wieku! Cały ten mechanizm kontroli rynku treści za pomocą od początku struganych pisarzy, pompowanie ich twórczości, tworzenie dla nich dystrybucji … to, o czym pisze Coryllus o dzisiejszym rynku, sięga aż tak dawno !!! Przerażenie i stupor mnie ogarnął. Całą tą literaturę po rewolucji trzeba o kant tam czegoś rozbić i potem pod lupą przesiać. Tylko Sienkiewicz się ostaje, eh!
Myślę, że to sięga XVIII wieku, trzeba to jasno powiedzieć wreszcie. Nie ma żadnej literatury, jest propaganda i kult cargo.
Chyba, że wcześniej szlag trafi konsultantów. o których też już wiele zostało tutaj napisane. Ale myślę, że łatwiej jednak stracić niepodległość.
„Konsultacje przeprowadzone z wydziałami filologii polskiej uczelni wyższych, Biblioteką Narodową oraz Instytutem Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk pomogły stworzyć listę ważnych dzieł polskiej literatury” – napisał prezydent.”
Wczorajsza twoja odpowiedź na moje domysły, względem audycji z udziałem duchownego unickiego, wywołała u mnie nagły dreszcz i gęsią skórkę. Wiem, że nie pomogą tłumaczenia, że tylko tak sobie żartowałem, bo nie całkiem, pół na pół. W zasadzie miałem nadzieję, że powiesz że zwyciężyło prawosławie. A tu bach. Moja bezczelna wyobraźnia jest lepsza ode mnie samego. Przynajmniej moja żona jest normalna i kilku moich przyjaciół. Bo to jest w zasadzie horror politicus religiosus.
No i okazało się że jednak spotkanie 5 religii, a jakby jeszcze policzyć osobno greko-katoli i prawosławnych to 6.
Abramowski, za łykipedią: „po śmierci matki, wraz z ojcem i siostrą przeniósł się w 1879 roku do Warszawy. Tam rozpoczął prywatną edukację u takich nauczycieli jak: Maria Konopnicka, poprzez którą poznał członków I Proletariatu, Zygmunt Pietkiewicz i Konrad Prószyński. W tym czasie zaczytywał się także w literaturze pozytywistycznej, w dziełach Spencera, Darwina, a także Marksa.”
Prószyński, Spencer, Darwin, Marks. Wystarczy, co nie? Prekusor cybernetyki społecznej. Boję się powiedzieć narodowej. Jeśli już to w „”, o tak o: „cybernetyki narodowej”. Ciarki i gęsia skórka. Do gazwyboru pasuje jak szmata do łajna.
Wczoraj była audycja o pozytywizmie niestety w Radiu Maryja, niestety nawiedzony acz niedouczony prelegent gęsto o Stefanie i szklanych domach. Ktoś zadzwonił i opowiadał że faktycznie miały być te szklane domy gdzieś na kresach, ale przyszli Ukraińcy i wszystko rozpieprzyli.
Chwalić Boga dzisiaj będzie odtrutka: 1000 lecie Modlitewnika Gertrudy Mieszkówny córki księcia Mieszka. Do nich, Ojców Redemptorystów naprawdę trzeba pisać listy, bo różne mafie akademickie i biurokratyczne kit po prostu wciskają. Może i nie pomoże, ale świadectwo trzeba złożyć.
Swoje przemyślenia na temat tego jak ma wyglądać odrodzone państwo polskie – tzw. stosunki społeczno-ekonomiczno-polityczne w nim – Stefan zawarł całościowo w artykule pt. „Początek świata pracy” z października 1918 r. Kilka cytatów:
„(…) Proletaryat, wydyscyplinowany w swych związkach zawodowych, zorganizowany w sobie, zjednoczony, po wessaniu w swój ogrom mocy geniuszu i zaspokojenia wszelkiej mocy arystokracyi, niedostępny dla jakichkolwiek ambicyi i potężniejszy ponad wszelką władzę cesarza, weźmie na się rolę wielkiego promotora, rolę wodza i twórcy historyi. (…). Zamierza on dokonanie jedyne: wyniszczenia kapitalizmu. Nic nie osiągając ze zwycięstwa, to znaczy nie dzieląc między poszczególnych ludzi dóbr materalnych, proletaryat ograniczy zakres władzy państwa, które było organizatorem bezmyślnej wojny na zewnątrz, rozdawcą zdobyczy i racyą bytu posiadaczów łupu. Proletaryat wytworzy ludzi wolnych. Nie będzie rozlewu krwi dla rozlewu krwi. Nie będzie karał. Ulepszy i uzacni obyczaje. Jego zadaniem jest już dziś założenie podwalin moralności wytwórców, pracowników i wynalazców, opartej na skali trudu. Moralność, wytwarzająca się na pniu pracy i w jej granicach, będzie antytezą dzisiejszej i nie do pojęcia przez ludzi starego świata. Zasadniczą jej cechą będzie dążenie do ocalenia cywilizacyi. Siła entuzyazmu i siła cnoty, zrodzonej w pracy, wytworzą motor, który prowadzić będzie ludzkość po drodze postępu. Człowiek nowy pozostanie w warunkach życia skromnego. Wszystko składając na ołtarzu odkupienia i odrodzenia mas (…).
(…) Wszystkie ziemie tak zwane „donacyjne“ (w „Królestwie“), dawne rządowe, kościelne, klasztorne, wszelkie dominia, dobra cesarskie, wielkoksiążęce, książęce, magnackie, ordynacye, latyfundya, „państwa“, klucze, wszelką własność wielką Sejm polski winien oddać we władanie, bez żadnego na rzecz poprzednich właścicieli wykupu, ludowi polskiemu. Oczywista, iż w obliczu tego przejęcia własności, zabezpieczone zostałyby wierzytelności zakładów dobroczynnych, szpitali, szkół, ubezpieczeń robotników i urzędników prywatnych, fundacyi stypendyalnych dla ubogiej młodzieży szkolnej i rzemieślniczej, oraz wszelkie inne wierzytelności, umieszczone na hipotekach owych magnackich obszarów.
(…) Organizatorem nowoczesnego życia mas pracujących w Połsce będzie Rząd Polski, wyłoniony z Sejmu. Sejm, wielkie laboratoryum ustaw, gdzie jawnie i swobodnie ścierać się będą wszelkie czynniki życia społecznego, zawrze w sobie przedstawicieli stronnictw i partyi, tych funkcyi, czyli potęg życia. Rząd polski, powołany przez Sejm do spełnienia wypracowanych i przyjętych ustaw, powinien się składać ze specyalistów, z ludzi najgienialniejszych i najtęższych nie w partyach, lecz w ojczyźnie. Rząd taki winien być organem wykonawczym, instrumentem i dźwignią, poruszającą z posad martwą bryłę naszego świata. (…)
(…) Panowie polscy, szlachta i dziedzice, muszą się ograniczyć, zdjąć delię i złoty pas, kontusz i kołpak z czaplem piórem, muszą, jak dawno głosili ojcowie z Towarzystwa Demokratycznego „wejść w lud i stać się ludem“. W zamian za to ograniczenie ujrzą własnemi oczyma, jak ich kapitały martwe, pasywne, leżące w postaci kup złota w bankach angielskich i innych, przemieniają się w dobra i kapitały aktywne, czynne, procentujące się stokrotnie, w oczywistej postaci szczęścia ludzkiego i dobra na ziemi. To ich wyrzeczenie się i ograniczenie zgodne jest z zasadami nauki Chrystusa i świętych Jego Kościoła (…).
(…) Czasy nadeszły ciężkie dla posiadaczów. Nie słuchali niczyjego głosu. Obrzucali, za pośrednictwem pism swych najemników gazeciarskich, wszelakiemi zniewagami tych fantastów, którzy potrzebę ofiary, konieczność reform głosili wytrwale i spokojnie, a nóż do gardła przystawiony w ciemności czasu przewidywali. Teraz juź wyjścia niema. Nie pomogą wybiegi i matactwa reakcyi. Nic nie pomoże! Albo sprawa pójdzie krzywym łukiem rewolucyi, o której nikt a nikt nic nie wie, dokąd ona zajdzie, — albo, jak to zwykli czynić mistrze w organizowaniu stosunków życia ludzkiego na ziemi, Anglicy — szlakiem cięciwy, zabiegnięcia rewolucyi drogi, naprzełaj, drogą mądrej, dobrowolnej, chrześcijańskiej ofiary. W przypadku pierwszym, w przypadku rewolucyi, zniszczone zostaną skarby kultury i sztuki, które są w naszem posiadaniu, lać się będzie krew i rozpasze się chamstwo biednego, stratowanego człowieka. (…)”.
https://pl.wikisource.org/wiki/Pocz%C4%85tek_%C5%9Bwiata_pracy_(%C5%BBeromski,_1918)
Przepraszam za ich długość, lecz tekst jest naprawdę wart lektury, choć to orka. Wyjaśnia na przykład „powrót obszarników” tow. ministra Jurgiela i być może pewne inne elementy naszej rzeczywistości w III RP.
Hipolit jest na tej liście?
jak to kto? „tenktórynieomija…” i jego pomocnicy na ziemi, którzy dla jakichś idei, czy srebrników zrobią wszystko. Wg mnie nie ma znaczenia czy wdrażają „terribile opus reformationis mundi” z rozmysłem, czy są tylko pożytecznymi idiotami, skutek jest taki sam.
No skąd! Tylko tych czterech. Słowiański, Żeromski, Wyspiański i Rzewuski. Koniec.
To jest temat NUMERO UNO !!!…
… i w Polsce i we Francji… koniec z KUR****EM i z SOCJALIZMEM… a jesli czesci waadzy sie to nie podoba to moze te „dziedzine zycia” uprawiac za wlasne pieniadze… i niekoniecznie na panstwowym etacie… bez dotacji… bez grantow… i bez chorych rojen „dobrej zmiany” o projektach i pomyslach… wzietych z sufitu…
… nasza waadza „kochana” musi zrobic porzadek wsrod siebie… wsrod wlasnej „jelity” z takimi roznymi „swoimi” Sakiewiczami, Jankami, Kurskimi i pozostala merdialna cholota polskojezyczna … z roznymi fundacjami… z „nowoczesnym” sodomo-gomornianym warcholstwem… ktore w poczuciu wlasnej bezkarnosci na oczach calego narodu dopuszcza sie rzeczy skandalicznych i karygodnych… dopiero po tym bedziemy myslec, planowac… i budowac…
… bo dzisiaj to jeszcze NAWET nie zaczeli tego SPRZATANIA… tej stajni Augiasza, ktore obiecali narodowi… no i cele wiezienne swieca pustkami.
Jeszcze Chrystusa i Świętych do tej jumy miał czelność zaprzęgać… Niebywałe to jest, dzięki. Nigdy nic Żeromskiego nie byłem w stanie z własnej woli zmęczyć, dopiero teraz wiem dlaczego.
Żartowałem 🙁
Tak jak mówi Autor, to sięga XVIII w.. To znaczy w XVIII w. w Europie i w Polsce propagandowe podejście do rynku książki wzięło górę. Proszę poczytać Listy patriotyczne Wybickiego, jego utopia przyprawiająca o mdłości jest prototypem żeromszczyzny jako radykalnego środka przeczyszczającego. Co ciekawe tylko jeden Biskup przemyski miał odwagę podpisać się pod polemiką. Nie nazywał się Tokarczuk, ale niedaleko mu było. Natomiast inny polemista, podstępny w iście juzuickim stylu, kadząc mu w sumie tak piórem wywinął że Wybicki wyszedł na kompletnego durnia. Ale tylko tych dwu się zachowało, a drugi anonim. Taka była presja. Nieliczni śmieli stanąć wbrew Zamoyskiemu, Familii i ich najemnikom.
Ale walka propagandowa było zawsze. Bhgavadgita robi z potępieńca nad potępieńce, doskonałego współpracownika złego ducha, twz. śri Kriszny, który z nudów napuszcza na siebie różnych ludzi w tym swoich poddanych, … świętego, dosłownie zbawcę. Można podejrzewać że ów zastęp bóstw i bogiń, to podobni hochsztaplerzy. Czy nie ma tam nic o Stwórcy? I owszem jest. Ale zawsze odwołania i modlitwy do Stwórcy wypowiadane są w sytuacjach skrajnych bez wyjścia, które stawiają Go w złym świetle, wręcz dosłownie jako kosmicznego kata. Być może te wątki pojawiają się w późniejszej redakcji Bhagavadgity, nie znam szczegółów ale pojawiają się.
Czytam to i od razu przypomina mi się taki film pt. „W starym dworku, czyli niepodległość trójkątów”.
mistrze w organizowaniu stosunków życia ludzkiego na ziemi,
ja pierniczę….:-(
Korwina-Milewskiego nie będzie, bo żeby go poznać ludzie musieliby kupić u Ciebie książki. A tak być nie może jak wiesz ;-). Ci starzy durnie będą odprawiać czary mary, w tych swoich togach kompletnie nie mając kontaktu z rzeczywistością. No, ale dopóki się ich finansuje, to robią do czego są przeznaczeni.
Tak, bardzo pasuje…
W tym radiu zwanym „polskim” naprawdę tak jest. Nastęny przykład: idzie reportaż o Polakach wywiezionych do pracy w III Rzeszy, generalnie ciekawe relacje oraz wspomnienia – jest mowa o osobie, którą jakiś Niemiec-enesdeaopowiec ciężko pobił i nagle następuje podkreślenie, że oprawca był praktykującym, wierzącym katolikiem. O atencji jaką darzony jest np. Zygmunt B., nie piszę bo to standard. Klon gazowni w wersji soft po prostu.
Z wyboru listów E. Orzeszkowej i Wł. Reymonta widać że oboje rzecz widzieli w odpowiednich proporcjach, jak odarli Stefka z szaty pierwszorzędnego pisarza narzuconej przez np. 1000 rubli.
jeszcze dojdziemy do czytania Newerlego….
Kapitalny tekst. No i ci mądrzy, jak zawsze, Anglicy… Mistrzowie od rozprzestrzeniania raju po ziemi…
Wiedzieli i milczeli … Ciekawe dlaczego? Bali się ostracyzmu i tego, że ich książek by im nie wydawano?
kontrolowane są wszelkie rynki, sposoby eliminowania tzw. nieproszonych a skutecznych uczestników gier/rywalizacji rynkowych są naprawdę b.urozmaicone; rynek książek jest b.dobrym przykładem bo osadzonym głęboko w analizie czasowej, jednakże rynek karier w: mediach, sztuce, administracji, etc podlega takim samym prawidłom; jak sięgamy do przebiegu karier tych co o realnej RP stanowią [sędziowie, adwokaci, …] to występuje pełna spójność z wnioskami dot. rynku ksiązki
Paris, nikt żadnego porządku w sposób instytucjonalny nie będzie robił, a ta odwiecznie wymarzona nasza władza jest snem, który warto śnić ale realność budzi co rano
Wczora my wymyślili: „Przygody Mikołajejka”, czy jakoś tak. W każdym razie – wszystko o tych tam, stale szczających do zakwasu.
I @ Wrotycz
Najlepsza pointa do szklanych domów: „Ja sobie wybuduję szklarnię”.
https://www.youtube.com/watch?v=T18oqpuSjbM
W zamian za to ograniczenie ujrzą własnemi oczyma, jak ich kapitały martwe, pasywne, leżące w postaci kup złota w bankach angielskich i innych, przemieniają się w dobra i kapitały aktywne, czynne, procentujące się stokrotnie, w oczywistej postaci szczęścia ludzkiego i dobra na ziemi. To ich wyrzeczenie się i ograniczenie zgodne jest z zasadami nauki Chrystusa i świętych Jego Kościoła
Socjalizm z lekkim ukłonem w stronę chadecji?
Rewelacja! Dzięki za przytoczenie.
No i zauważmy, że to jest korespondencja PRYWATNA. Widać już wtedy „salon” dyktował załgane kryteria i ani Orzeszkowa, ani Reymont nie ośmielili się pisnąć publicznie. Stefek, musi, miał „na salonach” jakieś nadzwyczajne wzięcie i kryszę.
Jeżeli pornografią nazywać sztukę współczesną – tę „nowoczesną”, to mnie nie przeszkadza wernisaż, na którym spokojnie nazywam gówno gównem /jeżeli już trafiam na taki wernisaż czy wystawę/. To akurat moja branża. Ale i innych dziedzin kultury dotyczy.
Stefan zapisuje się do wojska, a tow. Ziuk przyjmuje gorąco go z proletariacką radością. Wszystko jest tu głębokie i przepojone mądrością etapu. Żarliwość i szczerość wypowiedzi wplecione w alegoryczne parabole dwóch intelektów:
https://youtu.be/1RrPW-ltmdQ?t=1515
https://youtu.be/1RrPW-ltmdQ?t=1562
Bedzie, bedzie…
… rzeczywistosc ich do tego zmusi… starych zlodziei, oszustow i kombinatorow… oni MUSZA robic porzadek w tym burdelu… bo inaczej sie nie da…
… a kasy nie ma… i nie bedzie… wiec cos z tym FANTEM musza zrobic.
Wspomnienia. Wspomnienia są ważne. Najciekawsze w zasadzie.
„Bodaj onegdaj”, w liceum, czytałam jakieś fragmenty Dzienników Stefka. Tam było, że jakaś zamożna ziemianka zapraszała na obiady studentów, celem dokarmiania bidy. Poszedł i głodny Stefek, ale od progu był źle do pani domu i całej „imprezy” nastawiony /jak, nie przymierzając, Kasprowicz/. Podano dwie zupy, co go wqrzyło, naturalnie. Na dodatek jeszcze musiał trzymać fason i nie jeść łakomie, pewnie żeby nie wyjść na chama i nie być skreślonym z przyszłych zaproszeń. No więc Stefek chlipnął nieco zupy, potem nieco reszty. I napisał, że po tym obiedzie wyszedł jeszcze bardziej głodny, niż nań przyszedł. Pisał to z wyraźną zaciętością, złością. Musiał więc ten okropny, zasobny ziemiański stół obalić……………
Pokrywał żony salonowcow. Jak na suchotnika to niezły był. W płucach pustynia, a w lędźwiach wulkan
Rewelacja!
Wstrząsające… To, poza tym, że łajdak, to jeszcze idiota był.
„Wy nam mówicie: Europa. A tu, co postawimy mleko na kwaśne, to skądś wyłażą garbate stefanki, sorry karzełki i szczają nam do garnków”. (S.Mrożek „Z ciemności”) …
Pod warunkiem, że sami zamieszkają w Zamku Królewskim. Potem w Oborach, Nieborowie i innych miłych miejscach, które dla nich utrzymuje proletaryat……..