Wszyscy pamiętamy, że w dawnych czasach, w kioskach Ruch-u była loteria. Można tam było kupić sobie los i wygrać albo pieniądze, albo jakiś przedmiot całkiem niepotrzebny, albo książkę. Z tymi książkami było tak, że na nagrody loteryjne przeznaczano przede wszystkim złogi magazynowe, które w żaden sposób nie chciały się sprzedać. W takich właśnie okolicznościach, kupując los, zapoznałem się z tytułem, bo nie z treścią, pracy profesora Stefana Kieniewicza zatytułowanej „Dramat trzeźwych entuzjastów”. Książka była za mądra jak dla mnie, a potem gdzieś zginęła. Tytuł jednak ze mną pozostał, bo bardzo mi się spodobał. Poza tym, późniejsze doświadczenia wykazały jasno, że zawiera on bardzo podstawową i pierwotną prawdę – trzeźwość rzadko prowadzi do sukcesu. To jest złudzenie z gatunku pierwszych i najbardziej bolesnych. I o tym dziś pomówimy.
Powracam ciągle myślą do tych pytań, które zadano mi w Klubie Ronina, a także do pierwszego tomu Baśni jak niedźwiedź, gdzie opisałem, między innymi, inżyniera Jacka Karpińskiego. Był on inspiracją dla wielu młodych ludzi szukających swojego miejsca w życiu. To dzięki niemu i jego legendzie tysiące chłopców zaczęło studiować elektronikę i konstruować różne zagadkowe dla mnie urządzenia. To Jacek Karpiński stał się symbolem niespełnionych marzeń i współczesnej wersji dramatu trzeźwych entuzjastów. Ludzie zaś, którzy go pamiętają, albo znają jego historię, ciągle zadają sobie pytanie – dlaczego? Przecież studia politechniczne to poważna sprawa, elektronika to poważna sprawa, propaganda państwa ludowego opiewająca rozwój przemysłu to sprawa jeszcze poważniejsza, a samo państwo mobilizujące miliony obywateli do pracy, albo wcielające ich do armii to sprawa najpoważniejsza z poważnych. Tak się wydawało wszystkim i to złudzenie determinowało wybory życiowe wielu ludzi. Zaważyło także na moim życiu, bo po skończeniu podstawówki chciałem bardzo iść do liceum, ale wybrano dla mnie szkołę techniczną, żebym miał zawód, bo trzeba przecież myśleć o życiu trzeźwo. Moje późniejsze doświadczenia, wszystkie jak jedno pokazały, że być może inni powinni tak właśnie myśleć, ale ja nie mogę. No, ale to już całkiem osobna historia.
Na czym polega ów dramat trzeźwych entuzjastów? Nie na tym, że oni źle zanalizowali okoliczności, on polega na sprawie znacznie poważniejszej. Na tym mianowicie, że trzeźwi entuzjaści za wszelką cenę chcą pogodzić się ze światem. I jeszcze przyjąć jego warunki. Tak się jednak w życiu składa, że wszystkie jasne i klarowne oferty, takie jak propozycja studiowania elektroniki na PW, czy wstąpienia do milicji, albo wojska ludowego, są z istoty fałszywe. Dziś nie jest wcale lepiej, niech się nikomu nie zdaje, ale wtedy, a także w czasach opisywanych przez Stefana Kieniewicza, było to wyraźniejsze i bardziej bolesne. Dramat trzeźwych entuzjastów polega także na tym, że im się zdaje iż sprawy świata tego, sprawy wielkie i poważne są bardzo odległe od ich codziennego życia. W złudzeniu tym podtrzymują ich rzecz jasna specjaliści od propagandy, autorzy pojęć takich jak „mała stabilizacja” czy „propaganda sukcesu”. To są wszystko pułapki, w które wpadają ludzie pragnący za wszelką cenę jakiegoś porozumienia, szukający akceptacji i usiłujący robić karierę w strukturach z góry skazanych na zagładę. Zarówno inżynier Karpiński, jak i inni inżynierowie wykształceni w Polsce nie mieli przecież złudzeń co do tego czym jest państwo ludowe, a jednak usiłowali pracować dla tego państwa licząc w skrytości ducha, że jest ono może jednak czymś innym niż się zdaje. Oczywiście, w tamtych czasach nikt nie mógł nawet przypuszczać jak rozwinie się sytuacja, a o tym, by używać do opisu rzeczywistości formuł, których używamy my tutaj, nie było nawet mowy. Gdyby próbować komuś wyjaśniać, że PRL jak i cały blog wschodni służy temu jedynie by na wielkim obszarze utrzymać tanią produkcję masową, ludzie kręciliby głowami z niedowierzaniem i pukali się w czoło. Zbyt wiele im obiecano – mieszkania, talony na malucha, przedszkola i żłobki itp., itd. Do tego kręcono filmy i konkurowano z krajami zachodnimi w sporcie, nierzadko odnosząc sukcesy. Wszyscy zaś trzeźwi entuzjaści czekali z utęsknieniem na to, aż komunizm się zawali i w sklepach będą wreszcie napoje w puszkach, a na rynku pojawi się wolna konkurencja, w której oni zwyciężą rzecz jasna, albowiem w swoich dziedzinach są świetni. Skończyli przecież najlepsze uczelnie i każdy z nich ma w sercu tyle entuzjazmu, ile wszyscy specjaliści z Doliny Krzemowej razem wzięci. Trzeźwi entuzjaści nie próbują szukać syntetycznych formuł opisu swojej sytuacji, nie mają takich możliwości. Ich życie to ciągłe analizy, które mają ich doprowadzić do coraz dokładniejszych opisów, które staną się ostateczną gwarancją ich stabilizacji i sukcesu. Nie pomyślą ani przez moment, że ktoś może ich traktować przedmiotowo, ich umiejętności zaś nie mają dla ludzi porządkujących świat żadnego znaczenia. Trzeźwi entuzjaści nie są jednak jedynymi ludźmi zamieszkującymi naszą planetę. Żyją tu także świry, konfabulanci, agresywni brutale, oszuści matrymonialni i ludzie kochający ryzyko ponad wszystko. Na pewno spotkaliście takich w życiu. Ich egzystencja była niezwykle dynamiczna i malownicza, a potem przychodził taki moment, że oni gdzieś znikali. Mówiło się wtedy – są z pewnością w więzieniu, albo – uciekli za granicę, albo – szlag ich trafił. A to nie była prawda, a przynajmniej nie zawsze. Ludzie ci, ponieważ wszystko ich do tego predysponowało, przeszli do innego wymiaru, niedostępnego trzeźwym entuzjastom, poczciwcom i frajerom. Oni stali się najbardziej oddanymi funkcjonariuszami systemu, albowiem posiadali taki defekt psychiczny, siłę i determinację, która wykluczała pogodzenie się ze światem i stabilizację. Oni się nadawali do zadań specjalnych i specjalnych karier, mówiąc zaś wprost – oni zostali przeznaczeni na nadzorców trzeźwych entuzjastów, o czym tym ostatnim zapomniano powiedzieć. A jeśli któryś się dowiedział jak sprawy stoją, to jedynie w takich okolicznościach, że dawny kolega z podwórka czy szkoły, taki wiecie wiracha, co go wywalili z budy, bo dyrektora w tyłek kopnął, przesłuchiwał trzeźwego entuzjastę na Rakowieckiej. Bywało gorzej, bo od przesłuchiwania do likwidacji fizycznej tylko jeden krok, a jak ktoś w młodości dał się poznać i z tej strony, był dla władzy skarbem nieocenionym. Po co szkolić, szukać i martwić się skutecznością jakiegoś przypadkowego kandydata, skoro można pozyskać autentyczny brylant, który nie obawia się wbić noża w szyję ofiary, a następnie odejść swoją drogą pogwizdując wesoło. To była i jest nadal część systemu, której trzeźwi entuzjaści starają się nie zauważać. Ja przyznam szczerze także jej nie zauważałem, choć po rodzinie krążyły różne dziwne opowieści, a ja sam znałem kilku kolegów, za których nie dałbym pięciu groszy, tak łgali i tak konfabulowali, którzy potem odnaleźli się w strukturach, gdzie wszelkie relacje międzyludzkie ustalone są regulaminem.
I to jest ta wielka tajemnica, której odkrycie nie jest znowu aż takie trudne, ale której na surowo nikt nie przełknie, bo niby jak? Spróbujmy ją jakoś syntetycznie opisać. Mamy dwa poziomy złudzeń – soft i hard. Ten pierwszy dotyczy propagandy sączonej każdego dnia do naszych serc i głów. Z tym drugim zapoznajemy się już w celi, z której prowadzą nas na przesłuchanie do naszego dawnego kolegi z podwórka. On zaś udaje, że nie wie kim jesteśmy, a całej jego zadanie polega na tym, by wbić nam raz na zawsze do głowy, że poziom soft to nie żadna propaganda, ale najszczersza prawda. Ktoś powie, że jest jeszcze trzeci poziom – dostrzegamy go wtedy kiedy po wyjściu z celi okazuje się, że ten co nas przesłuchiwał jest redaktorem naczelnym najbardziej opiniotwórczego tygodnika w kraju. Ktoś powie, że to jest opis świata przeszłego. W pewnych punktach tak, ale nadużycia tego dokonałem tylko po to, by uwypuklić ważne sprawy. Weźcie bowiem pod uwagę jedno – dziś już nikogo nie trzeba sadzać do celi, żeby go zapoznać z mechaniką działania drugiego poziomu złudzeń.
Teraz ogłoszenia.
Jak pewnie już wszyscy wiedzą okoliczności zmuszają mnie do ogłoszenia tutaj pokornej prośby o wsparcie tego bloga. Jeśli ktoś uzna, że moja ośmioletnia, jakże intensywna działalność, warta jest jakiegoś zaangażowania, ponad wpisanie komentarza pod tekstem, będę mu nieskończenie wdzięczny za pomoc.
Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,
ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki
PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024
PKOPPLPWXXX
Podaję też konto na pay palu:
Teraz inne ogłoszenia.
Oto musimy stanąć w prawdzie i ponieść odpowiedzialność za nieprzemyślane decyzje jakie stały się moim udziałem w tym i pod koniec zeszłego roku. Po sześciu latach prowadzenia wydawnictwa wiem już mniej więcej w jakich cyklach koniunkturalnych się poruszamy. Oczywiście nie potrafię tego opisać, ale biorę rzecz na wyczucie. I to wyczucie mówi mi, że jeśli nie zaczniemy już teraz opróżniać magazynu z książek, które na pewno nie będą się dynamicznie sprzedawać, położymy się na pewno. Nic nas nie uratuje. Zanim przejdę do rzeczy, chciałem coś jeszcze zaznaczyć. To mianowicie, że od dziś nie słucham nikogo. Nie biorę pod uwagę żadnych opinii, rad, cudownych przepisów na biznes i zwiększenie sprzedaży, nie robię też nic, co nie jest bezpośrednio związane z moją pracą. Słucham tylko siebie. Howgh. Weźcie to pod uwagę. Teraz clou. Nie sprzedamy nakładu wspomnień księdza Wacława Blizińskiego. To jest dla mnie już dziś jasne. Zajmują one poważną powierzchnię w magazynie i ona musi się zwolnić. Nie sprzedamy tego, bez względu na deklaracje jakie padają na temat tej książki oraz jej autora. Nie sprzedamy jej nawet wtedy jeśli obniżę cenę bardzo drastycznie, bo doświadczenia z obniżaniem cen książek mamy już za sobą i one nas o mały włos nie doprowadziły do katastrofy. Pomysł jest więc taki – wszystko co uzyskamy ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, pod odliczeniu podatków rzecz jasna, zostanie przekazane na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie proboszczem jest dziś nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek. To nie jest ekstrawagancja tak wielka jak „dżdżownica jest to:”, ale uważam, że trzyma jakiś standard. Nie mogę inaczej. Tak więc jeśli ktoś chce pomóc w remoncie kościoła i plebanii w Liskowie, niech kupi jeden egzemplarz książki księdza Blizińskiego i komuś go podaruje.
Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał wrócił już z urlopu, więc FOTO MAG jest już czynny. Zapraszam także do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim. Nasze książki są także dostępne w Prudniku w księgarni „Na zapleczu” przy ulicy Piastowskiej 33/2
jesteś geniuszem analizy – serio pzdr
K-202 z dziurkowanymi taśmami papierowymi to była pionierska maszyna cyfrowa Jacka Karpińskiego – od tego urządzenia zaczynałem przygodę z informatyką i wdrożeniami projektów w tym zakresie – no i jak skończyłem? patrz tekst wyżej
i to w tle, jak zawsze:
http://3obieg.pl/hitler-socjalista-drazni-lewice
No tak, teraz może będzie nieco jaśniej z moimi wyborami dla niektórych. Ja jestem mgr.inż. i mam dyplom i do dzisiaj jeszcze ani razu go nikomu nie pokazywałem, bo nie musiałem. Naprawdę ten PRL to bylo gówno. Po prostu. Dobrze, ze bylem taki nietrzeźwy jednak z moimi marzeniami i celami. Jeden z nich, ze chciałem zyc normalnie, nie angażując sie w politykę, bo w PRL zylo sie tylko nia, a co jest teraz, zrealizowalem. Pozno, bo pozno ale jednak. Tutaj idac do pracy, do sklepu, gdziekolwiek, nikt mnie nie zaczepi i zapyta, a pan to po ktorej stronie politycznej strony jest. Tutaj nawet jak sa wybory, gdybym jakiegos jednego, czy drugiego plakatu nie zobaczyl na ulicy, to bym nie wiedział, ze takowe sa.
nie da obejść tzw. polityki, ponieważ jej realizacje reżyserują nasze życie i nasze wybory;- np. świat wg 'premiera’ RPetru/Budki/itp. i realizacja tego w skali ogólnokrajowej i rzesze wykonawców/wyznawców….
I to jest właśnie ewolucja i postęp.
Łucjan Łągiewka ze swoim zderzakiem to też dobry przykład dramatu trzeźwego entuzjasty.
Mieliśmy kolegę w liceum, geniusza /w każdej dziedzinie, jak na ten przykład śpiewał gregoriańskie chorały – to głowa mała, malował, w zakresie humanistyki był o lata świetlne od nas, matma i fiza – no, spod małego paluszka, naturalnie/. Poszedł na najbardziej topowy wówczas kierunek na Politechnice Gdańskiej, na elektronikę. Z czasem dowiadywaliśmy się, że powoli naukowcy z wydziału, na czele z profesorem B. – wyciekali na Zachód. A podczas entuzjazmu sierpnia 1980 roku nasz kolega powiedział, że elektronika polska jest już rozwalona i odessana /na przykładzie Politechniki Gdańskiej – jako zapewne pierwszy z dorobku PRLu/. Kolega zaczął pić i został… pomocnikiem dekarza.
Andrzej Gwiazda opowiadał, że telefon komórkowy wynaleziono na gdańskiej elektronice już w latach 60-tych! Był, owszem, klockiem w sensie wielkości. Natychmiast to przejęło wojsko.
Amen.
Z tym zderzekiem to jest ciekawa historia. W latach 80-tych zaliczono ten wynalazek do tzw free energy i innych new agowych wynalazków (mowiono o nim w TVNowskiej strefie 11).
A jakiś czas temu czytałem że patent ukradli Anglicy i robią barierki na autostradach i drogach szybkiego ruchu.
mialem na myśli lata 90te oczywiście
Jacek Karpiński i SB w realiach Polski Ludowej według IPN.
Polski urząd patentowy odmówił czujnie patentu, bo coś tam…
OT
ach te historyczne gesty..
http://www.tvn24.pl/niemcy-przyznaly-odszkodowania-ofiarom-pogromu-w-rumunii-faz,768335,s.html
Od trzeźwego entuzjasty do pijanego pomocnika dekarza… To parabola nazbyt genialna, pani Kossobor musiała ją wymyślić 😀
na yt są dwa nagrania od kruka, każde ma w opcjach hd, czymś się różnią?
Kiej to prawda, scyro prawda! Wiedząc, iż popadł w alkohol, skóra nam cierpła ze strachu o naszego kolegę. Jest to bowiem cudowny człowiek, niezależnie, czy na dachu, czy gdziekolwiek. Bo on nie poszedł tam, gdzie poszli opisywani dzisiaj przez Coryllusa ludzie /służby/. Syn powojennego leśnika i mamy z powstańców warszawskich. Polski szlachcic.
Bardzo trzeźwa refleksja przesłuchania w klubie.
warto przeczytać
Przepraszam za przejęzyczenie nie przesłuchanie lecz rozmowa. Coś w tym stylu:
https://www.youtube.com/watch?v=EvoTaNk9dFo
„hd” oznacza, że nagranie można odtwarzać w najwyższej dostępnej, w przypadku moich nagrań, rozdzielczości 1080p – https://pl.wikipedia.org/wiki/1080p
Jedno nagranie jest zapisem całej debaty: https://www.youtube.com/watch?v=jwli4dgTiiM
Drugie fragmentem tej samej debaty: https://www.youtube.com/watch?v=0Tr3JE3kl74
Będą następne fragmenty dla zwrócenia uwagi na te wypowiedzi – maja też one zachęcać do zapoznania się z całością debaty.
https://wiadomosci.wp.pl/byly-ksiadz-jacek-miedlar-pisze-ksiazke-tytul-pozyczyl-od-adolfa-hitlera-6160767871669889a
Jacek Międlar idzie w literaty. Swoje pierwsze dzieło pt. „Moja walka” (tak, właśnie tak…) zapowiada na zimę. Kampania reklamowa w gazowni już ruszyła.
Trzeba zerknąć do książki Albina Siwaka, w której on opisuje eksport wynalazków z WAT na zachód , zawsze to się dokonywało w wakacje. Nie pamiętam tytułu książki , ale sam autor był zadziwiony. Opisuje ten proceder ze szczegółami.
To co pisałem o emigracji wewnętrznej. To nie istnieje
W USA życie wynalazku (np gps) zaczyna się od wojska, dopiero potem, węsząc za pieniądzem, przenosi się pod strzechy.
zachowanie orła przypomina defiladę chamstwa żebrowskiego podczas starcia z jabłonowskim. pajac w furażerce zwracał się do niego z szacunkiem, na co łysy oblech odpowiadał obelgami, których nie używa w dyskusjach z lewą stroną, i nie słuchał go tylko grzebał w śmierdzącej torbie. To z drugiej strony dowodzi, że jabłono nie jest agentem – gdyby tak było, żebrakowski strzelałby przed nim obcasami.
Re kariery absolwentów – Opinia panująca na zachodzie:
3kowi zatrudnią 4kowych, których kształcili 5kowi.
Taki nie nadawał się do służb. Dzięki Bogu.
Kwestię wynalazków i innowacji opanowano już dawno w USA i chyba w Wielkiej Brytanii. Za sfinansowanie takich rzeczy są określone ulgi podatkowe. Ludzie inwestują własne pieniądze, i/lub wspólników i ryzykują pilnując wydatków. Nie ma innego skutecznego mechanizmu. W systemie podatkowym muszą być o określone profity z inwestycji. Czy to się nazwie wynalazek, innowacja czy bleblekuku, to nie ma znaczenia.
Pomijamy tu kwestię wynalazków, którymi może być zainteresowane wojsko czy inne służby i są finansowane inną drogą, za kosmiczne pieniądze od podatników, bo wszyscy po kolei i wg rangi muszą zarobić.
Nie potrzeba wtedy łaski takiego czy innego urzędnika. W ustawie o rachunkowości winno być jasno ujęte co jest inwestycją /przeważnie chodzi o rynek finansowy/, co zrobić z takim wydatkiem i jak opodatkowane są dochody z takich inwestycji. Mechanizm jest znany od lat i wykorzystywany na świecie w państwach poważnych. Nic nie trzeba wymyślać.
W Polsce na nic takiego się nie zanosi. Będą pewnie tylko jakieś przewały pieniędzy z funduszy unijnych i ze Skarbu Państwa oraz bajki o jak np. paliwie z dwutlenku węgla, na którą Pawlak wywalił 60 mln zł parę lat temu. Do tej pory nie wiadomo, co się stało z kasą i ile benzyny wyprodukowali w Kędzierzynie Koźlu z tego pomysłu. Dobra zmiana PARP też nie rozliczyła, a tam znikały spółki, które pobrały po kilkadziesiąt milionów. Co dziwniejsze, są na rynku finansowym struktury gotowe do finansowania pomysłów ale nie mają pieniędzy, bo kto je przyniesie, gdy pewne są koszty oraz ryzyko i bajka pomysłodawców.
Trzymanie się nadal starego i obecnego mechanizmu jest godne pochwały za wytrwałość w gnębieniu trzeźwych entuzjastów. Skutek będzie taki jak z zapowiedzią UE sprzed kilku lat, że wyprzedzi USA pod każdym względem w ciągu paru lat. Chyba z imprezy w Lizbonie to zapowiadali. Teraz mamy, co widać. Tak ma być do następnego kryzysu, by tanim pracownikom Międzymorza nie poprzewracało się we łbie.
”Nie pomyślą ani przez moment, że ktoś może ich traktować przedmiotowo”. I tu potrzebny jest właśnie prof. Guz bo on jako filozof krócej pisze o istocie. Socjalizm traktuje człowieka przedmiotowo, bo aksjologicznie postawił państwo przed osobą, a odwrotnością takiej filozofii jest personalizm chrześcijański który stawia osobę (każdą) nad państwem . Jak nie wpiszemy w konstytucję personalizmu to zginiemy marnie jako naród i nie naprawimy świata co jest nam pisane w przepowiedniach- zmarnujemy daną nam szansę, jak wcześniej zmarnowały ją Niemcy potem Francja.
Ten tytuł to:
bez strachu
W tomie II w rozdziale XXI – teczka magistra inżyniera Kazimierza Ćwójdy.
W tomie III w rozdziale IV – wspomnienia pułkownika Bolińskiego
Boliński to taki Karpiński tyle, że w wojsku znali się z Ćwójdą. Miał kontakt z Julianem Starosteckim późniejszym generałem…
pani Izo, coryllus niedawno polemizował z ks. prof. Guzem, ktorego pani wkleja wszędzie. dalej szukasz ruskich agentów? dalej uważasz, że heretyków w kościele trzeba toleraować?
A ty dziecko skąd się tu wzięłaś?
A bez prof. Guza się nie da według ciebie?
zapowiedzi zawsze w tle mają Chruszczowa gwarantującego, iż jeszcze tylko jedna pięciolatka i już będzie komunizm [tzn. jeszcze tylko kilka milionów obywateli na Kołymę i do piachu, a raj tuż, tuż – dla wybranych w drodze selekcji do aparatu państwa demokracji socjalistycznej, zresztą każda inna w eu tak wygląda, a w RP w szczególności, vivat RPetru]
Proszę wybaczyć, że nie na temat ale nie mogłem się powstrzymać . Widział Pan to?
http://www.fronda.pl/a/nadchodzi-polsko-brytyjski-sojusz-wojskowy-oby-trwalszy-niz-w-39,98758.html
Pozdrawiam serdecznie.
No i jaka jest geneza robienia nam wody z mózgu – przez filozofów i postępaków – opowiada filozof prof. Janusz Sytnik – Czetwertyński wykład pt. „Zmierzch Cywilizacji (zachodnio) Europejskiej”. Pięknie to profesor tłumaczy, widać że jest entuzjastą tego tematu, kto ma uszy niechaj słucha, bo warto.
Oni mają taką robotę, by robić wodę z mózgu entuzjastom. To rozumiem. Nie rozumiem natomiast entuzjastów i obojętnych, a nawet wrogo nastawionych, jak patrzą jak ich kasa znika w takich czy innych dziurkach systemu. Nie chcą się uczyć i dowiadywać jak system działa i do czego prowadzi. To nie jest wiedza tajemna ale zwykłe rachunki, w zasadzie arytmetyka, która nie przekłada się nawet na postawy, nie mówiąc o działaniu w dziedzinie polityki.
Tez nie na temat ale informacyjnie. Dzisiaj poczatek.
http://olsztyn.gosc.pl/doc/4152176.Nowenna-do-Matki-Bozej-Gietrzwaldzkiej
Bo zarabiać trzeba bardzo sceptycznie i konserwatywnie.
Tak trzeźwo.
A wydawać gdy już się ma, entuzjastycznie, tak aby po nas zostały nie tylko pieniądze.
Tylko łatwo zarobione, lub dostane za nic pieniądze, wydaje się chętnie i przyjemnie.
Tak, aby po nas zostały nie tylko pieniądze. W Roninie była prawnuczka człowieka któremu powierzono zbudowanie systemu prawnego w Polsce po I WŚ, ten człowiek ze swojego wynagrodzenia zbudował siedzibę sądu w Piotrkowie Trybunalskim. Tracąc prawa do emerytury carskiej odmówił wyjazdu z terenów zagrożonych działaniami I WŚ, aby być tutaj i pracować dla społeczności polskiej. Był to sędzia Srzednicki .
Nie masz racji, te zarobione ciężką pracą też można wydać chętnie.
Jeśli się je ma i jest na co.
No nie wiem. Raczej te pieniądze zarobione ciężką pracą wydaje się z ciężkim sercem, bo następne nie prędko przyjdą. Kumulacja dochodów przez ciężką pracę trwa bardzo długo.
Trzeźwo i entuzjastycznie przyjęłam decyzję p. Patryka Jakiego, dot. wyrzucenia szarogęszących się posiedzeniu Komisji Weryfikacyjenj – mecenasów od pani. HGW. A szczególny entuzjazm we mnie wzbudził fakt, że oboje wyrzuceni z posiedzenia mecenasi, podeszli do świadka i go przeprosili. Nie, no idzie zmiana. Damy radę ..
a masz?
a masz na co wydać?
No mam. Cały rok zbierałem na ocieplenie dachu, i mam ot tak sobie wydać w jeden dzień? A jeśli mnie wywalą z roboty? Będę miał ciepły dach, ale co z jedzeniem?
Nie pomnę już który to był pisarz, ale po noblu był szczęśliwy, że nareszcie będzie mógł zreperować dach. I ja to dogłębnie rozumiem 🙂
To znaczy że nie masz…
Kumulacja dochodów przez ciężką pracę nie zachodzi nigdy. Przynajmniej nie w obecnym systemie finansowym, gdzie inflacja jest jednym z jego stałych mechanizmów.
Nie ma i nie będzie miał. Chyba, że w totka wygra….
Ale to akurat kliniczny przykład trzeźwego entuzjasty. Po nas tutaj i tak nie zostanie nic. Jedyne co zostawić możesz, a w zasadzie musisz, to wyposażyć należycie własne dzieci. Ale tego też nie robi się pieniędzmi…
Ciepłotę dachu można wzmocnić folią paroprzepuszczalną z napylonym Al by podczerwień do środka odbijało.
Oczywiście, ważniejszy jest współczynnik uszwagrowienia rodziny.
i tu dochodzimy do sedna – oczywiście bez urazy bo piszę również o sobie – jesteśmy golcami, żyjącymi nie w biedzie ale w praktyce z miesiąca na miesiąc, grabieni do gołej skóry, nierzadko zadłużeni, bez stabilnych perspektyw.
boniecki znów szczeknął z paszczy:
http://fakty.interia.pl/polska/news-ks-boniecki-po-szesciu-latach-milczenia-w-swiadomosci-katoli,nId,2434857
„stuknijcie się w głowę” k… jego mać.
Wczoraj łajdak pieronek:
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/bp-tadeusz-pieronek-lamanie-konstytucji-jest-lajdactwem,768650.html
https://wiadomosci.wp.pl/bp-pieronek-o-kaczynskim-zachowuje-sie-jak-czlowiek-po-narkotykach-6160869302933121a
oczywista oczywistość, a jak pamiętam lata 80 -te, kiedy zaczęłam pracę zawodową to jeszcze było tak, że nie wiadomo było z czego obiad zrobić. Czyli całe moje życie zawodowe to wynagrodzenie za pracę od pierwszego do pierwszego, jako klient pracodawcy i aby nie chorować i aby znajomi byli mili i pamiętali o tym, że ja też jestem dla nich miła.
Też mam niezapomniane frazy i to aż dwie: DEFEDEFETYSTYCZNO NICHILISTYCZNY INTERFERENTYZM MORALNY (usłyszałam to od pracowników naukowych uczelni technicznej, którą niestety można rozpoznać po tym, że od kilkudziesięciu lat zamiast najpopularniejszego w Polsce wykrzyknika k…a, wykrzykują przy studentach „Nie ma Absolutu!”), a druga perełka to: TRANSPARENCJA TRANSCENDENCJI W IMMANENCJI z wpisu @mniszysko z https://coryllus.pl/arystokracja-rozumu/.
Jest tego tyle co MAŁE KSIĄŻECZKI O WIELKICH SPRAWACH, ale i tak jestem szczęśliwa i dzięki temu życie jest piekne.
Z nieuprawnionych łatek przyklejanych do postaci, buduje się tzw wizerunek obowiązujący.
Jak katolik to menda. (o mnie)
Możesz jaśniej?
Też.
A Lemański od burych suk do pani Szydło. Nadzwyczajne wzmożenie nastąpiło…
Lemański też faktycznie.
http://niezalezna.pl/201963-lemanski-upada-coraz-nizej-atak-na-premier-szydlo-tekstem-spod-budki-z-piwem
Zwykłe działanie operacyjne. Nie należy tego brać do siebie.
poruszani są wszyscy żołnierze, powszechna mobilizacja jak na dłoni
Naturalnie. Chodzi tylko, by obalić ten rząd i żeby było tak jak było.
Dzisiaj słuchałam o forsie „Wołomin”. Amber Gold to przy tym pikuś. Dyrygował tym rabunkiem POLSKI OFICER. Oficer… Rzygać się chce.
100/100 !!!
Ustawka… jak ta lala !!!
Krajowy astroturfing !!!
Obserwowana „Ichnia” metoda działania, dokleja się epitet (łatka) faszysty, ciemnego, katola, mochera, ciemnogrodu polskiego itp no desygnaty jakby o społeczeństwie polskim, o mnie. choć wiadomo. że pochodzą z nieuprawnionych uogólnień, bezpodstawne. Wg Ichnich norm jak najbardziej właściwe – takie mają normy negujące prawdziwość zdarzeń.
Łucjan Łągiewka nie żyje, nawet nie znana jest dokładna data śmierci
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.