paź 272017
 

O istnieniu pisarki Idy Fink dowiedziałem się wczoraj od mojego dziecka. Opowiadania tej pani są bowiem lekturą szkolną w gimnazjum i on będzie je przerabiał w listopadzie. Nie wiem jeszcze które, ale kiedy zerknąłem na biogram Idy Fink zamieszczony w wikipedii, a także na inne biogramy, postanowiłem zapoznać się z treścią przynajmniej niektórych opowiadań. Nie jest to łatwe, albowiem nie ma ich w sieci, są za to streszczenia i ja wczoraj przeczytałem tych streszczeń chyba ze sześć. Przeczytałem też wywiad jakiego Ida Fink udzieliła Gazecie Wyborczej. Nie napiszę, że jestem wstrząśnięty, bo nie chcę się powtarzać. Postanowiłem jednak skreślić kilka słów na temat pani Idy, która od sześciu już lat znajduje się w lepszym świecie, gdzie zapewne nikt nie ocenia jej literatury tak surowo jak ja zrobię to za chwilę.

Zacznijmy jednak od biografii. Ida urodziła się w Zbarażu i tam trafiła do getta, z którego uciekła i wojnę oraz okupację przeżyła na tak zwanej aryjskiej stronie. Nie wiadomo, bo biografie o tym milczą, jak z tego Zbaraża dostała się do Polski. Do Izraela wyjechała w roku 1957, bo wcześniej, jak zdradza w wywiadzie, władze nie chciały wypuścić jej ojca, który był lekarzem. Nie wiem dlaczego wyjazd zależał od ojca akurat, bo w biogramie Idy, znajdującym się w wiki przeczytać możemy, że w Polsce wyszła ona za mąż i miała dziecko. No, ale nie jest to aż tak istotne. Pisać pani Ida zaczęła dopiero w roku 1971, od razu właściwie osiągnęła sukces i jej utwory zaczęto tłumaczyć na różne języki. Na polski nie, bo jak sama twierdzi, w Polsce panował komunizm i blokowano tu dobrą literaturę. Borowskiego jakoś nie blokowano, a sądzę, że to co on napisał jest najlepszą i w zasadzie jedyną prawdziwą literaturą na temat holocaustu. Wynika to wprost z faktu, że ludzie tacy jak Ida Fink, ukrywający się po stronie aryjskiej, nie mieli pojęcia o tym co się wyrabia na mieście. Ludzie zaś tacy jak Borowski, którzy „u nas w Auschwitzu” kolegowali się z Żydami z Sondernkommando, wiedzieli na ten temat wszystko. I to jest początek moich zastrzeżeń do prozy pani Idy, która jest oszukana od początku do końca. Zacznę od formuły promocyjnej, która w nachalny sposób kryje nieudolność i aspirację autorki. Brzmi ona – piszę szeptem. Brakuje jeszcze uzupełnienia – i jestem ufna….Ja wiem, że o zmarłych nie można mówić źle, ale to co znajdujemy w sieci na temat samej Idy i jej książek trochę nas tu może wytłumaczy.

Dwa razy na rozszerzonej maturze dzieci miały omawiać opowiadania Idy Fink. Jedno z nich nosi tytuł „Zabawa w klucz”. Chodzi o to, że rodzice uczą swojego małego synka „zabawy w klucz”. Chodzi o to, że kiedy zapuka ktoś do drzwi on ma powiedzieć, że nikogo nie ma w domu i właśnie szuka klucza, a że jest malutki musi szukać go długo. W tym czasie ojciec rodziny, który jest Żydem usiłuje schować się gdzieś w wykutym w ścianie łazienkowej schowku. Chłopczyk ciągle szuka tego klucza zbyt krótko i ojciec nie może zdążyć z tym ukryciem się, a więc zabawę trzeba ćwiczyć codziennie. Nie wiem właściwie co powiedzieć. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to podejrzenie, że Ida nigdy się tak naprawdę nie ukrywała, że przesiedziała okupację gdzieś na wsi, u jakiejś polskiej czy ukraińskiej rodziny, zajadała ser i popijała go ciepłym mlekiem. Mały chłopczyk bawiący się z rodzicami w klucz, gestapo pukające do drzwi i cierpliwie czekające aż maluch klucz znajdzie, to są projekcje, które mogły zrodzić się w czyjejś głowie w roku 1971, a nie w rok czy dwa po wojnie. Znalazłem jedną próbkę tekstu. Fragment (bo rozumiem, że ten strzęp to fragment, a nie całość) opowiadania „Wiosenny poranek”. To jest tak proste jak przecinak i tak beznadziejne, że szkoda gadać. Nie można jednak tego krytykować, bo człowiek wystawia sobie świadectwo jak najgorsze. W opowiadaniu tym ojciec, który idzie wraz z rodziną na śmierć przytula do piersi swoją małą córeczkę. Mówi jej, że jak będą przechodzili koło kościoła, to ona ma biec w kierunku tłumu stojącego pod tym kościołem i tam się ukryć. Potem zaś iść za miasto do zaprzyjaźnionej z rodzicami Polki i poprosić ją o pomoc. No i jak się domyślacie, dziewczynka zostaje zastrzelona w biegu, bo ktoś krzyknął po niemiecku – to jest żydowskie dziecko. Justyna Sobolewska napisała w wywiadzie z Idą Fink, że opowiadanie to jest wstrząsające, (a może inaczej napisała?). W każdym razie jest niezwykłe. Moim zdaniem, jeśli ktoś zabiera się za pisanie opowiadań o holocauście w latach siedemdziesiątych, to ma już do zrobienia niewiele. Na pewno zaś nie powinien powtarzać schematów wymyślonych przez innych autorów lub przez nich przeżytych. Bo, że Ida Fink nie widziała żadnej ze scen opisanych przez siebie, jest pewne jak wschód i zachód słońca. Ponieważ jestem trochę przewrażliwiony na tym punkcie zwracam uwagę na tak zwane momenty psychologiczne w prozie. Tym eufemizmem niektórzy autorzy określają bliskie relacje między płciami. Tak dla żartu. No i w prozie Idy one są dość specyficzne, choć mało zaskakujące. W jednym z opowiadań ukrywający się Żyd każe iść swojej dziewczynie na drugi koniec miasta, do jego mieszkania, żeby sprawdzić czy ktoś go nie szukał. W mieście szaleją Niemcy, są łapanki, łażą patrole i legitymują ludzi. No, ale ona, jak to oddana i zakochana kobieta idzie na ten drugi koniec miasta, ale widzi, że nie jest dobrze, pełno ciężarówek i Niemców. Spotyka przypadkowego jakiegoś chłopaka, który mówi jej, że to nie jest łapanka, że tylko legitymują (tylko legitymują, o matko!), i można iść. No, ale ona się boi i wraca. Przez to ten facet nie ma dla niej już tyle serca ile miał, a jego gospodyni otwarcie pomawia ją o tchórzostwo. To jest historia wyciągnięta nie powiem skąd, żeby nie używać brzydkich wyrazów. Po jaką cholerę ten pan chce się dowiadywać, czy go szukali? Skoro jest po drugiej stronie miasta ze swoją dziewczyną, to chyba jasne, że go szukali. Jeśli w ogóle taka myśl postała mu w głowie, a na ulicach, w niewielkim przecież Zbarażu, słychać strzały, nawoływania i warkot motorów, to jasne że go szukali i tylko idiota by się w tym utwierdzał. No kochany, powie zaraz jakiś lepszy ode mnie znawca i miłośnik momentów psychologicznych, idiota, albo nie idiota, a skąd możesz wiedzieć czy on się nie chciał jej pozbyć? No właśnie, tego wiedzieć nie mogę, ale jeśli tak było, to zwracam honor Idzie Fink, bo w takim razie opowiadanie jej, jak mawiał Marek Hłasko, to kawał tęgiej prozy. Będę się jednak upierał przy swoim, to znaczy przy tym, że Ida Fink to jednak literacka nędza, a przekonuje mnie w tym ostatecznie wywiad z Justyną Sobolewską i opowiadanie o zhańbionej dziewicy. Ono jest jeszcze gorsze niż to o dziecku. Wynika to, taką stawiam hipotezę roboczą, z bardzo delikatnej materii, którą obrobić postanowiła Ida. Kwestie dziewictwa są bowiem kwestiami poważnymi, ale ludzie prości dewastują je nagminnie pisząc takie opowiadania, jak to Idy. Oto szesnastoletnie dziewczę umówiło się w lokalu z facetem, który ma jej dostarczyć dobre dokumenty. Wcześniej już dziewczyna została oszukana i przeszła jakąś straszną traumę, bo źli ludzie zabrali jej i jej matce inny komplet podrobionych papierów. No, ale ten facet, opisywany przez Idę, jakby był amantem filmowym, ma przynieść dobre. I przynosi. Za swoją robotę domaga się jednak, prócz pieniędzy, także zapłaty w naturze. A kiedy dziewczę idzie z nim do mieszkania i tam oddaje mu „to co ma najcenniejszego”, on prawi jej prostackie komplementy, a potem, kiedy przychodzi do niego jakiś inny podlec, szydzą razem z tej biednej dziewczyny. Ja doprawdy współczuję pani Idzie, ale za nic nie mogę uwierzyć w prawdziwość tych opisów, bardzo przepraszam. A skoro nie mogę, to mam też wątpliwości, co do sensu umieszczania tych opowiadań w spisie lektur. Obawiam się bowiem, że mogą one po prostu zdeprawować młodzież i zdewastować wrażliwość dzieciaków, wychowywanych przecież jakoś przez tych rodziców, na ludzi. Za nic też nie mogę zrozumieć dlaczego Ida Fink, osoba ocalona, zgaduję, że przy niemałym ryzyku po stronie ukrywających ją ludzi, nie opisała w żadnym opowiadaniu ich bohaterstwa i poświęcenia. To mnie dziwi najbardziej. Obcy jacyś ludkowie, ryzykują wszystkim, żeby ocalić żydowską dziewczynę. Żywią ją i ukrywają, a ona nawet przez jeden moment nie zastanawia się nad tym, by ich potem opisać. A przecież widziała ich z bliska, widziała ich ręce, twarze, widziała ich zdenerwowanie, strach, a może także przebiegłość, która kazała im wziąć pieniądze za ukrywanie Żydów. Tego wszystkiego, choć była to treść jej życia, Ida Fink nie opisała. Poświęciła za to swój czas, bo przecież nie talent, na wymyślanie historii tak drewnianych i słabych, że zapiera dech. Dziś zaś te dęte banialuki trafiają do szkoły i na nich mają się wychowywać nasze dzieci. Mowy nie ma. Ja się na to nie zgadzam i w moim domu Ida Fink zostanie unieważniona. Mam tylko nadzieję, że przez nią nie wyrzucą Borowskiego z kanonu lektur.

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim, 

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

gabrielmaciejewski@wp.pl

Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.

  313 komentarzy do “Psychologiczne momenty w prozie Idy Fink”

  1. Wyrzucą Borowskiego, zobaczysz.

    Ja pewnie nie doczekam, ale Ty raczej tak.

    Nie będzie nikogo kto to widział na własne oczy.

  2. -puk, puk
    -kto tam?
    -gestapo!
    -czego chcecie o tej porze?
    -czy są u pani jacyż Żydzi?
    -nie ma!
    -a to bardzo przepraszamy

  3. Nie martw się. Jakiś matematyk, którego w domu rodzice nauczy logiki wstanie i powie, że ta autorka napisała bzdury, bo gestapo było brutalne i na zabawach w klucz się nie znali.

    To nie jest offtopic. Tak jak Ida usiłuje za pomocą debili układających listę lektur skłonić do myślenia, że gestapo to były fajne chłopaki a okupacja to zabawa w chowanego, niejaki Targalski właśnie informuje że Duda został prezydentem na wniosek i z pomocą służby bezpieczeństwa, a sondaże pokazujące jego poparcie są ich robotą. Czekam aż powie, że od dziesięcioleci rządzą Polską dwaj panowie z bezpieki, których wizerunek odrysował Bareja w Misiu.

  4. ” Za nic też nie mogę zrozumieć dlaczego Ida Fink, osoba ocalona, zgaduję, że przy niemałym ryzyku po stronie ukrywających ją ludzi, nie opisała w żadnym opowiadaniu ich bohaterstwa i poświęcenia. To mnie dziwi najbardziej.” 

    Bo ta literatura jest tylko i wyłącznie plemienną propagandą. Prawda i przyzwoitość nie ma tu zastosowania.

  5. Dosyć przerażające to jest.

  6. Bo są takie książki albo opowiadania które można przeczytać tylko raz. Bo potem się po prostu nie da. Borowskiego nie mogę przeczytać jeszcze raz. I Twojego opowiadania o podróży w zaśnieżonym autobusie na Mokotów też nie mogę jeszcze raz przeczytać. I Toyaha kilku opowiadań też nie mogę drugi raz przeczytać.

  7. —-a to bardzo przepraszamy

    (cd) –A moglibyśmy wejść żeby się ogrzać?

    –Zaraz,tylko znajdę klucz.

    –To my poczekamy…

  8. Dramat. I jakoś żydom nie przeszkadzają takie bzdury o ich losach? Pewnie nie, bo cel uświęca środki, a skoro promują takie treści to widać wyraźnie do kogo je kierują i za kogo uważają odbiorcę, czyli teraz  de facto polskie dziecko.

    Za 20 lat w szkołach lekturami będą książki Twardocha i Tokarczuk.

  9. Chciałbym jeszcze usłyszeć, co by powiedziała aktualna minister edukacji po wysłuchaniu tych fragmentów.

  10. będą jeszcze większe idiotki piszące na zamówienia; a kto nie chce wierzyć ten …;i wylecą z wszystkich kanonów i Borowski i Grzesiuk [Pięc lat kacetu] a zeszyty oświęcimskie pomalowane na różowo o znowelizowanej treści do szkół i przymus czytania może nawet na głos

  11. Targalski obsługuje niszę rynkową i to dobrze sprofilowaną- to tylko dla kasy trza wyeliminować konkurenta do budżetów no i odkryć tajemnice dziejów dostępne tylko wybranym

  12. Jedyne co dziecięcia z tego zapamiętają to, że tak też można: „dziewczę idzie z nim do mieszkania i tam oddaje mu to co ma najcenniejszego „. To jest dewastacja serc i umysłów w skali przemysłowej.

  13. Jak dla mnie ta pani nigdy i nigdzie się nie ukrywała. Nawet nie chciało się jej przeczytać wspomnień ludzi, co się naprawdę ukrywali.

    Ciekawe czy w tym opowiadaniu a zabawie w klucz był scenariusz, że panowie z gestapo postanawiają sobie poczekać na tatka a jak im się znudziło zabierają samego chłopczyka ?

  14. Jak Pan chce unieważnić Idę Fink w domu?

  15. a potem kiedy dziewczęcia mają kolejne kilka latek więcej można im już swobodnie podsunąć gotową receptę na życie: http://www.wykop.pl/ramka/3978493/sponsoretka-z-wyzszych-sfer-kto-chce-isc-do-pracy-jako-sprzataczka/

  16. …”szeptem” to pisze Paris 😉

  17. Mieli szczęście, że przyszli po nich dobrzy Niemcy, którzy grzecznie czekali pod drzwiami aż im otworzą! Gdyby przyszli typowi Polacy, byłoby już po nich….

  18. Ta zabawa w klucz wygląda na twórcze przekształcenie wspomnień z kontaktów z komornikami.

  19. Pytam bo jestem w podobnej sytuacji. Moje dzieci przynoszą ze szkoły książki które są zwyczajnie szkodliwe, a są polecone przez nauczycielkę, wypożyczone z biblioteki lub wręcz wymagane jako materiał w jakimś konkursie (kuratoryjnym na przykład). Bez sensu w takiej sytuacji zakazać czytania, ale z drugiej strony nie chcę zostawić dzieci na pastwę takich treści.

    Tak że proszę, żeby Pan jednak zdradził sposób na unieważnienie Idy Fink — to się może przydać na pewno mnie, ale myślę że też i innym.

  20. Moje dzieci mają do mnie bezgraniczne zaufanie. Jak im coś powiem, to one wierzą. To tyle…

  21. i zupełnie się pomyli? – jeśli nie oni (jako symbol), to kto „od dziesięcioleci rządzi Polską”? Naród? Masony, żydzi i cykliści? agenci światowej finansjery?

  22. i to jest najlepsza metoda!

  23. żebyś się za chwilę nie zdziwił bezgraniczny pyszałku

  24. Takie bzdury są lekturami tylko z tego powodu że póki co eskimosi mają duże znaczenie, a kolonia w której mieszkamy musi się z nimi liczyć, taki już przywilej zwycięzcy..

  25. „gestapo pukające do drzwi i cierpliwie czekające aż maluch klucz znajdzie”

    Weszliby z drzwiami i przeszli po chłopcu

  26. Może podpowiem, bo jestem starsza. Jeśli coś jest jawnym zakłamywaniem rzeczywistości a tym były niemal wszystkie lektury szkolne lat 50-tych, 60-tych, 70-tych, 80-tych i jak się okazuje – dzisiejsze, to są dwie metody: jedne dzieci nie czytają niczego z nudów i lenistwa bo lektury są ZŁĄ literatura a druga to taka, że wkraczają, jak Coryllus, rodzice i przedstawiają dzieciom swoją interpretację. Pierwsza metoda jest stosowana, bowiem krążą tysiące bryków i streszczeń lektur szkolnych na rynku, co dobrze świadczy o zdrowym rozsądku dzieci. Druga metoda jest dobra, ale oczywiście nie wszyscy rodzice aktywnie wychowują swoje dzieci.

    Jeśli rodzice mówią, że coś jest nudnym i kiepskim kłamstwem a prawdę można poznać w inny sposób (tu np. w „Opowiadaniach” Borowskiego), to dzieci stają się czujne i krytyczne wobec tego, co szkoła proponuje. Różne gendery i inne takie.  Najlepiej jednak aby rodzice opowiedzieli jakieś prawdziwe historie okupacyjne, jakie przetrwały w ich rodzinie. I o tym, jak się zachowywali Niemcy.

  27. Myślę że moglibyśmy tu na tym blogu, (szerzej: w naszym środowisku) stworzyć kanon bezpiecznych lektur od groźnych dla psychiki dziecka pułapek emocjonalnych i ideologicznych. Tak by można było dzieciom polecać do czytania pozycje z tej listy.

    A tu przykład ankiety na facebooku wspierającej taką ideę:

    https://info-stopfalszerzom.blogspot.com/2017/09/kto-ratuje-rodzine-ratuje-swiat-ankieta.html

  28. Niestety, z praktyki III RP wiem, że dzieci muszą kłamać w wypracowaniach na tematy „wrażliwe” np. unia, okupacja aby uzyskać dobry stopień. Nauczycielki to specjalny gatunek hodowany przez gazownię i tefaueny: poziom agresywnej głupoty w tym środowisku jest potwornie wysoki. Tym cenniejsi są dobrzy i uczciwi nauczyciele. Ale tych jest mało. Stąd takie lektury szkolne.

  29. To jest detal. Chodzi o to, że w literaturze tego typu nie żadnego znaczenia prawda i prawdopodobieństwo zdarzeń. Jedyne wymaganie to ścisłe określenie narodowości tych dobrych, i tych złych.

  30. Rodzice mojej znajomej ukrywali w domu, w warszawskiej kamienicy Żydów. Znajoma weszła „po dorosłości” w kręgi warszawki. Gdy przyszła otwarta moda na Żydów – rzuciła się z pretensjami, że Polacy niewiele zrobili etc. – powtarzając całą tę ichnią, żydowską narrację, tak modną w warszawce /do dzisiaj , skądinąd/. Stary ojciec wysłuchał tego w stuporze. W końcu rzekł: czy ty, dziecko, wiesz, co to znaczy codziennie wynosić na podwórze wiadro gówna? /Ojciec był oficerem, za okupacji pracował w Żegocie, był w AK. A więc wielokrotnie narażał rodzinę, wynosząc po nocy te wiadra…/.

  31. Ale i najtrudniejsza. Chyba po prostu trzeba poświęcić dużo czasu i znaleźć ten właściwy balans między miłością i formowaniem. A to jest cholernie trudne.

  32. Poniekąd to może dobrze ćwiczą się w konspiracji, jak ich przodkowie i uczą się ograniczonego zaufania do wladzy

  33. I to jest prawdziwy problem. Do pewnego wieku prawie 100% wpływu na dzieci ma rodzinny dom. A potem coraz większy szkoła i jej otoczenie. Jeśli tam się źle dzieje, to można chyba jedynie spróbować zastosować naukę domową (trudną w dzisiejszych czasach – bo bardzo mało popularną i znowu trzeba znaleźć dobrych nauczycieli, a i rozwój społeczny dziecku jakoś zapewnić). Inaczej jest walka rodziców z indoktrynacją szkoły i ciągłe prostowanie, co dla dziecka też pewnie nie jest dobre. Nie mówiąc ile pracy to wymaga oprócz pozostałych obowiązków mamy czy taty.

  34. A ja mysle, Shorku, ze jak jego rodzice nauczyli logiki i on wie, ze gestapo bylo brutalne i on slyszy, ze autorytet w szkole mowi, ze nie bylo brutalne i sie w klucz bawilo, to on nie wstanie i on nie powie.

    … przynajmniej mam taka nadzieje.

  35. Nie wie i pewnie się już nie dowie. Z jednej strony dzięki Bogu, ale z drugiej czasem chce się powiedzieć patrząc ze smutkiem na zachowanie ludzi „widać, że dawno już wojny nie było.”

  36. Zdaje sobie z tego sprawę.  Rezultatem jest coraz większe – za przeproszeniem – popieprzenie  zdrowego rozsądku. W dodatku przeprowadzane na naszych dzieciach. Moje jeszcze jest malutkie, ale włos mi się jeży jak myślę o tym,  jakie to  lektury będą za powiedzmy 10 lat obowiązywać.

  37. „Nauczycielki to specjalny gatunek hodowany przez gazownię i tefaueny”  – i niestety ta hodowla daje duże plony z ha jak mawiał tow.Wiesław i dobra zmiana nawet nie próbuje zastosować jakiś oprysków czy innych pestycydów; w jakimś stopniu nasza przyszłość rozstrzyga się w pokojach nauczycielskich (jakiś patos mnie wyszedł…)

  38. @ coryllus

    Czy przesłyszałam się? Bo kiedyś były grzane w szkołach pamiętniki Anny Frank. Potem coś się skawaliło z tymi pamiętnikami /fałszerstwo?/ Stąd może wrzucili tę Fink. Może ktoś tu coś wie?

  39. zgadzam sie jak najbardziej :))

    zaufanie jest sprawa podstawowa, najwazniejsza i najtrudniejsza

  40. W Encyklopedii Teatru Polskiego jest biogram pani Idy Fink i tam jest napisane, że:”…W czasie II wojny światowej, w 1941 roku, trafiła do getta zbaraskiego, skąd uratowała się, uciekając wraz z siostrą na aryjską stronę w roku 1942. Z aryjskimi papierami wyjechała na roboty do III Rzeszy. W 1946 roku wróciła do Polski. Odnalazła ojca, który przeżył wojnę, ukrywając się w podzbaraskiej wsi i zamieszkała z nim na Dolnym Śląsku…”.

    Czyli Ida Fink, która jest blondynką i ma tzw. „dobry wygląd” załatwiła sobie papiery polskie lub ukraińskie i pojechała do Niemiec. Zapewne w 1942 r. Z tego wynika, że ona NIC NIE WIDZIAŁA albo bardzo niewiele. Do Polski przyjechała z Niemiec z bardzo dużym opóźnieniem. Coś robiła w tych Niemczech w latach 1945-1946. Więc gadanie, że do Izraela mogła wyjechać dopiero w 1957 to jest „z powodu władz komunistycznych”, kiedy cały I departament MBP od więziennictwa przeszedł przez Sudety do Wiednia w 1947 r. – to  jest taka sama prawda jak jej „opowiadania o Holocauście”.

    Ojciec przeżył na „wsi podzbaraskiej” a matka – nie przeżyła. Ojciec przyjechał do Polski w 1945 r. Co robił, gdzie pracował, nie wiadomo, podobnie jak nie wiadomo, co robiła rodzina Fink za czasów I okupacji sowieckiej 1939-1941. Tego rozdziału zupełnie w opowiadaniach pani Idy nie ma a może byłoby co poczytać.Nie ma też nic o robotnikach przymusowych w Niemczech.  Jakoś nie opisała własnych wspomnień z kontaktów z Niemcami na robotach (gdzie była, u kogo pracowała, co robiła) a taki na przykład Leopold Tyrmand – swoje niemieckie doświadczenia – opisał. Nie miał się czego wstydzić.

    Najpierw pracowała w Yad Vashem a potem przez całe lata w Instytucie Goethego w Tel Awiwie i w Niemczech wydano jej  książkę w 1983 r.  I to Niemcy piszą, że w czasie okupacji sowieckiej uczyła się w Konserwatorium Muzycznym w czerwonym Lwowie. Niemcy piszą też, że na początku niemieckiej okupacji w Zbarażu odbył się, uwaga, uwaga – UKRAIŃSKI pogrom, w wyniku którego zginęło około 30 Żydów (na około 3000 tam mieszkających).

    Jej opowiadania były wydawane w londyńskim wydawnictwie Aneks, a to wydawnictwo to chyba jest firma tej stryjanki nadredaktora, co przejęła prawa autorskie Józefa Mackiewicza „na córkę”.

    http://www.encyklopediateatru.pl/autorzy/1407/ida-fink

  41. W klasach maturalnych jest przymus oglądania „Naszej klasy” Słobodzianka, a potem wycieczki końcoworoczne do Auschwitzu, gdzie młodzież już ogarnia wzmożony dyrektor placówki…

  42. Ponoć najważniejsze jest  pierwsze 7 lat życia, więc okres poza kontrolą szkoły. Zaniedbań w tym okresie nie da się nadrobić. Jeśli jest to prawdą najgroźniejsze co się może wydarzyć to posyłanie do szkół coraz młodszych dzieci.

  43. Póki co jakby rodzice zorganizowali się i jakieś naciski wywierali na szkolnictwo mogłoby chyba być inaczej. Pod tym względem jest chyba lepiej jak za prl 🙂

  44. Szechterowa ma wydawnictwo „Kontra”.

  45. To był główny cel szkoły dla 6 latków. Po to są takie podatki by kobiety musiały pracować,po to tyle się mówi (często na serio) o żłobkach itp

  46. Podpisuje sie wszystkimi konczynami pod specjalnym gatunkiem selekcjonowanym pod katem poziomu agresywnej glupoty. Proces produkcji jest dosc prosty: dla dziewczynek ktorym sie nie udaje osiagnac jakiej takiej dojrzalosci emocjonalnej, ktore brna w patologie i leki na depresje, no i ktore nie widza sie nigdzie indziej niz w znanym biotopie, czyli w szkole – stwarza sie rozmaite szkoly nauczycielskie w ktorych one moga sobie swoje dysfunkcjie dopieszczac i hodowac. Zajecia z psychologii i zbawiania swiata, te rzeczy.

    W Helwecji szkoly sa nimi zalane. Nie maja pojecia o ortografii, nie potrafia zamknac jednopoziomowej mysli. Poza praca, polegajaca na wypelnianiu statystyk i okazjonalnie zajmowaniu sie dziecmi, biegaja po bioenergoterapeutach i buduja swoja osobowosc.

  47. Decydując sie na domowe nauczanie, narazasz sie Pani minister, ktora bardzo nie lubi jak jej „dzieci wyciekaja z systemu”

  48. „Aneks” – okazuje się, że blisko, bo tam bracia Smolarowie urzędowali: https://pl.wikipedia.org/wiki/Aneks_(czasopismo)

  49. … może tłumaczy dlaczego naziści napadli na Niemców, „Naród filozofów i myślicieli”?

    Ostatni organoleptyczny kontakt z 'oświate’ miałem 10 lat temu i już wtedy był to teatr Kabuki; strach się bać co jest teraz

  50. Po to rowniez sie oferuje kobietom szanse siedzenia caly dzien na kasie w biedrze. Jakby nie bylo Biedronek, propaganda na najmlodszych moglaby srodze szwankowac.

  51. „Po pióro sięgnęła dopiero w latach 70.”

    Środa, 6 września 1967 r.
    Radio, Program I
    17.00 – „Z wędrówek naszych reporterów – ZSRR”
    17.20 – „ABC big-beatu”
    17.40 – „Ojciec Wirgiliusz”
    17.45 – „Koniec” – opow. Idy Fink
    17.55 – Wiad.

  52. Nic nie jest przypadkiem.

    Ida Fink była już dwa razy na liście tematów maturalnych (w tzw. rozszerzonych, czyli dla przyszłej elity intelektualnej).

    Pewnie niektórzy się zastanawiają, jak to się stało – przecież nie tak, że jakiś układacz tych tematów szedł ulicą, albo spacerował po parku i mu to głos z offu powiedział, albo przypadkowo wskazała przeglądarka Google.

    Ida Fink pracowała w Yad Vashem w dziale gromadzenia świadectw. Więc wiedziała jak było – albo mogła zapytać kolegów z pracy. Ją jednak interesowało, jak nie było.

    Kto wypromował Idę Fink, która nie dała rady nauczyć się języka ojczystego, skoro została członkiem nie opisanego w obszarze pop (Wiki), a jedynie wymienionego z nazwy Związku Autorów Piszących po Polsku w Izraelu.

    Można by przypuszczać, że pracowała w ciepłym i suchym pomieszczeniu i coś tam rzeźbiła w literaturze – a związek ją wspierał i wydawał te jej produkcje.

    Otóż nie. Wśród pierwszych wydań jej produkcji znajduje się np. dzieło „Ślady” – a wydane zostało w London, wydawnictwo Aneks, w roku 1987.

    To był ten czas, kiedy nasi z nadzieją oczekiwali na epokowe dzieło stolarstwa polskiego, a nie nasi, ale też nasi gorączkowo, a może i nie przepisywali kodeks handlowy i czytali z wypiekami Maurycego Allerhanda, „jak się tego używa” – zaś inny zespół zadaniowy opracowywał liberalne zasady gospodarowania, firmowane przez wyhodowanego w czeluściach systemu młodego wilka, znaczy się Wilczka.

    Wydawnictwo Aneks powstało w Londynie z przesiadką w Szwecji:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Aneks_(czasopismo)

    Lektura w/w linka jest obowiązkowa. np. ten fragment:

    Od roku 1981 był przedrukowywany przez polską prasę niezależną.

    Pieniądze, dał, jako mówi wyrocznia pop (Wiki) m.in. Jerzy Giedroyc, a nazwiska związane to m.in. Aleksander Smolar z bratem (rednacz), Kołakowski i mniej znany Krzysztof Dorosz.

    Ten ostatni:

    Krzysztof Dorosz (ur. 1945) – eseista i publicysta, autor wielu artykułów i książek o tematyce religijnej. Blisko dwadzieścia lat pracował jako dziennikarz radiowy w Polskiej Sekcji BBC w Londynie. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych współpracował z emigracyjnym kwartalnikiem „Aneks”. Od roku 1989 publikuje eseje z dziedziny kultury i religii w krakowskim miesięczniku „Znak”, warszawskiej „Więzi”, w „Tygodniku Powszechnym” i w „Przeglądzie Politycznym”. W latach 2002-2003 redaktor naczelny miesięcznika ewangelicko-reformowanego „Jednota”.

    Wśród dzieł m.in.

    Dorosz, Krzysztof, Obirek, Stanisław. Między wiarą a kościołem: listy o szukaniu drogi. Warszawa: Wydawnictwo Czarna Owca, 2010. ​ISBN 978-83-7554-221-9​.

    Obirek Stanisław, postać znana, wg cioci Wiki:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Obirek

    Warto spojrzeć na dorobek twórczy – zwłaszcza na współautora ostatnich prac – Zygmunt Bauman.

    Jak widać wyżej, nie korzystałem z akt IPN, ani z raportu WSI – tylko z Wiki. Jeżeli ktoś chce obiektywnej oceny i wiedzy, kto nam ustawia życie i kto dobiera lektury naszym dzieciom – może spróbować wpisać powyższe nazwiska do programu, który ustawi je losowo, jak ten, co to będzie dobierał sędziów do spraw, na pewno będzie to kolejność sprawiedliwa i naukowo obiektywna.

    Mam taką ogólną refleksję o opozycji, w tym londyńskiej, po wczorajszym dniu. Ta refleksja zawiera się w określeniach: głęboka penetracja i sprawstwo kierownicze.

    Umiera czy też zostaje zabity ważny generał. Inny ważny generał wpada na pomysł, by zbić 11 skrzynek po amunicji i wpakować do nich złoto, a zwłaszcza dolary i zawieść te dolary komunistom, z którymi dysponent tych dolarów jest w konflikcie. Gdyby to było prawowite i nie budzące wątpliwości oddanie na zbożne cele, to nie byłoby potrzeby wymyślania pretekstów w rodzaju katafalków ze skrzynek po amunicji (iście ułańska fantazja – ale może znawcy ceremoniału wojskowego mnie poprawią – że tak trzeba, że zwłoki generała transportuje się na skrzynkach po amunicji i jest to prastary piastowski obyczaj). Amber Gold ze swoim złotem w wersalce to przy tuzach londyńskiej emigracji – wręcz nieudacznik.

    Wrażenie, jakie mam w stosunku do tzw. opozycji i to od czasów co najmniej tych, kiedy to Hitler wycofał się z polityki – pogłębił inny produkt o Londynie – z powodu – fajny film wczoraj widziałem.

    Na tym filmie (nie pamiętam tytułu, ale pewnie ktoś go zna) dochodzi do zamachu bombowego. Materiał wybuchowy semtex dostarczyły służby JKM (czy inne) – ale tak jakby niechcący, bo to była prowokacja, chcieli jakoby poznać, kto tego semtexu poszukuje i go złapać, by zneutralizować zagrożenie jeszcze na etapie planowania.

    Ponieważ źródłem semtexu były służby trzeba działać szybko i skutecznie. Kierowniczka jakiejś sekcji daje zielone światło zawodowemu, państwowemu zabójcy na posprzątanie, tzn. zabicie wszystkich, jak leci, związanych ze sprawą, ale tylko złych – bez przejmowania się formalnościami.

    Potem jest scena, jedna z finalnych – jak ten zabójca udaremnia zamach – ale służby i tak skutecznie podkładają bombę, bo zamach jest potrzebny, by doszło do zmiany władzy, polityki i narracji.

    Zawodowy zabójca zabija w międzyczasie swojego kolegę, który wykrył, że to spisek służb, ale nie wie o tym, że to jego kolega – a jak się dowiaduje, to zabija również swoją kierowniczkę.

    Terroryści (arabscy) są jak najbardziej prawdziwi – żebyście nie pomyśleli, że oni też są na usługach JKM, co to to, nie.

    Jednakże – stwierdzenie, co jest skutkiem, a co przyczyną nie jest oczywiste, można mieć wrażenie, że jednak centrum decyzyjne i źródło całokształtu to Londyn, a nie Kabul, czy inny Islamabad.

    Tu powinno być jakieś zdanie podsumowujące – ale, czy ono jest konieczne? Skoro wszyscy wiedzą, kto jest dobrym pisarzem, a kto nie – kogo trzeba wydawać, tłumaczyć, dystrybuować i polecać – to po co?

  53. Myślę, że projekt „Ida Fink” jest ciągle w stadium realizacji i pochodzi raczej z importu. Stąd różne luki i nieścisłości w biografii. Pisać zaczęła p. Ida po wojnie, pierwsze opowiadanie miało (wg linkowanego przez Panią biogramu) powstać w 1955 r., ale pierwsza książka wyszła w Niemczech, dopiero w 1983 r. Choć autorka pisze wyłącznie po polsku! No i te nagrody, tak liczne przy tak mikrej spuściźnie.

    A tak gwoli ścisłości, to getto w Zbarażu powstało, jak podaje Wiki, dopiero w grudniu 1942 r., więc nie mogła do niego trafić IF w 1941.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Getto_w_Zbara%C5%BCu

    Jeśli osoba, pisząca jako Ida Fink rzeczywiście pochodziła ze Zbaraża, to jako 18 – latka w chwili wkroczenia bolszewików, raczej ochoczo włączyła się w budowanie nowej sowieckiej rzeczywistości. I prawdopodobnie po wkroczeniu Niemców uciekła (lub, jeśli się dobrze zapowiadała: została ewakuowana) bohatersko na wschód. Czasu trochę było, bo Niemcy zajęli Zbaraż dopiero 4. lipca 1941 r. Ponoć z prawie 3 tysięcy przedwojennych zbaraskich żydów, przetrwało tylko 70: https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/z/916-zbaraz/99-historia-spolecznosci/138312-historia-spolecznosci

  54. Czyli pani Ida Fink to produkt „braci Smolar” – dzisiaj Alik siedzi w Fundacji Batorego, jeśli dobrze pamiętam.
    Dzięki za info.

  55. Ekstremum w tej konkurencji to Kosinski. Profesorowie z USA przyjezdzali bo w pale im sie nie miescil podobny wymyk. Ksiadz ukrywal 3 lata rodzine Kosinskich, przezyli, a Jurek pierwsze co zrobil po przyjezdzie za ocean to sieknàł Malowanego. Podobniez jak pojawil sie po raz pierwszy w Warszawie to Cala wioska przyjechala sie z nim spotkac bo tesknili i chcieli sie dowiedziec co tam u nie go. Womitywnosci dodaje fakt, ze nikt we wsi  nie czytal Malowanego no I Jurek nie wiedzial jak ma sie zachowac. Niewyobrazalne k*restwo. Takze Czarnego ptasiora proponuje mlodziezy, bo nie dzieciom, jako lekture uzupelniajaca do tych wszystkich Id. Generalnie film sie nalezy tej historii. Moze kiedys tedy.

  56. Nauczycielki były coraz gorsze już pod koniec lat 70-tych. Na początku lat 90-tych zaczęto agresywnie promować panie, które miały rażące problemy z moralnością katolicką, znane lokalnej społeczności. Te osoby wcześniej nie byłyby dopuszczane do nauczania, wtedy czyli na początku III RP – „szły w dyrektory”. To nie jest przypadek i takie osoby były widziane nawet w „społecznych szkołach katolickich”.

  57. Taak, literatura, a miedzy wierszami ta pseudo i zaklamana.

    Teraz, po ataku na moja karte kredytowa (zwracam honor Barclay Bank, zablokowal zlodzieja skutecznie i ukradzione mi pieniądze nie zostaly zaksiegowane, czyli zlodziej dostal w pysk, pilnujmy operacje na swoich kartach bankowych czesto, ja tylko dlatego wychwycilem bandyte) częściej korzystam z gotówki. I zobaczylen nowy banknot £10, jakis podobno super, plastikowy itd ale pierwszy raz popatrzyłem, co tez na tym banknocie narysowane, a tam, jasne krolowa ale na drugiej stronie, pisarka Austin, zdaje sie pisała i mieszkala obok mnie tutaj w Kencie ale jakie tam motto jej jest, ze nie ma nic bardziej frapujacego, niż czytanie

    Nowe £10

  58. Historię z *kluczem* mógłby napisać sam szewachwajs, wielki nasz przyjaciel.

  59. jest jeszcze wersja z Leninem

    Tajna Carska Policja zapukała o piątej rano do domu Lenina.
    Lenin w pidżamie podszedł do drzwi i zapytał
    – Kto tam?
    – W imieniu Imperatora otwierać, przyszliśmy przeszukać dom!
    Ale Lenin był chytry i znał grę w „klucz”
    -Zaraz –  zmienił głos na wyższy -muszę poszukać klucza.
    I gdy głupi żandarmi czekali przed drzwiami, wymknął się oknem. Było to co prawda czwarte piętro, ale mądry Lenin miał przy sobie duży parasol, który przed skokiem rozłożył. Wylądował więc miękko, otrzepał płaszcz, bo zawsze starał się być elegancki, pogładził bródkę i poszedł spokojnie na dworzec. A żandarmi stali i stali, zanim zorientowali się, że zostali przechytrzeni

  60. Oświęcim – to jest dowód na to, że Polska jest niesuwerenna, a „rządzą” nią aktorzy prowincjonalni. „Agent” to brzmi dumnie, zbyt dumnie, jak na poczynania tych aktorzyn.

     

    Krótka dygresja. Pan Mecenas St. M. przypuszcza, że obecną ekipę pan-trujotów nasadzono po to, by ta w Polsce zamęt wywołała okrawkowym i oszukanym „zwrotem mienia”. Ten wywołany zamęt (oddawanie majątku w cenie smartfona)  nie tylko posłuży im do zatwierdzenia panowania d. agentów NKWD w Polsce (dziś: progenitury sowiecko-żydowskiej, wspartej rodzimym zaprzaństwem), ale „dary w naturze” zaniesie siepaczom żydowskim, używającym międzynarodowych finansów do gwałcenia ogólnonarodowego: tak Żydów, jak i Polaków, do wysysania pracy Niemców, i tak dalej. Bandziory są ukryte, obiecują każdemu, łupią każdego. Plutokracja.

    Popatrz tu:

    http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4059

     

    Koniec dygresji. Wracam do „u nas, w Auszwicu”. Grunty rolne, w posiadaniu Polaków, zabrane na obóz, dotychcas nie zostały oddane właścicielom. Niby to już wyzwolenie, etc, a niemieckie ekspropriacje nadal są przez – czyj interes wyrażający? – „rząd” uznawane prawnie. Pyskować o suwerenności podlizywacze potrafią. Zakończyć wojnę, zwinąć obóz i oddać prawowitym właścicielom ich gospodarstwa w widłach Wisły i Sanu – w naturze – nie potrafią.

     

    To znaczy, że te wymachujące biało-czerwoną flagą udawacze tylko trują, a wcale nie rządzą. Won z nimi. Wolę od nich polski rząd, wybrany spośród Polaków. A że to ryzyko…trudno! Całe życie jest ryzykiem. Wywieźć wreszcie tych udawaczy.

     

    Co do jednego. Andrzej Duda niech lepiej porządnie prześwietli swoją Kancelarię. Nie jest tam najlepiej, co już dawno nawet zagorzali pisowcy zauważyli. Jeśli chce, by tam powstał nowy ośrodek krystalizacji, przypilnować musiałby Spraw Wenętrznych.

  61. Dokumentuje to powoli. Mozna zaobserwowac caly subtelny protokol obrobki dziecka, wedlug stadiow rozwoju. Pomijajac stadium plodu (pieknie obcykane jednakowoz), zacznijmy od zlobka. Zlobek sluzy do uniewaznienia wiezi miedzy matka a dzieckiem. W oddaleniu, trudno im utworzyc cos, co nazywamy „le pont tactile”, czyli cos w rodzaju mostu empatycznego, ktory jest dla nowego czlowieka baza do poczucia, ze jest widzialny. (Znowu pisze skrotami). Matkom sie tlucze do glow, aby nie wierzgaly, ze rzut dzieckiem o zlobek to rzecz gites, bo sie „socjabilizuje”. A w rzeczywistosci ta socjabilizacja polega na umacnianiu neurologicznych schematow strachu (dzieciaki sa w chodzikach i siedzikach, nie moga pelzac, wiec nie wzmacniaja miesni kregoslupa co sprawia, ze najmniejszy stres, ktory powoduje skrocenie sciegien Achillesa nie jest neutralizowany na poziomie plecow a wiec zmniejsza doplyw krwi z tlenem do neokorteksu). W ten sposob dzieci w wieku szkolnym, wydane na pastwe dysfunkcyjnych pan nauczycielek, sa JUZ przygotowane do uciekania przed samodzielnym mysleniem w rozbuchane emocje lub cicha rezygnacje.

    Dalej mozna uscislic proweniencje i role pan od rosyjskiego w podstawowkach lat 70/80, pieczolowicie dobierane dekoracje (vide internat szkoly Gospodarza w Dzieciach PRLu 😉 ) i autoryzowany poziom histerii wylewany na maloletnich.

    Jednym slowem – grunt na zasianie ziarenek Idy czy innego lzawego chwastu jest wielokrotnie przeorany i nawieziony lajnem najwyzszego gatunku.

  62. 3 latki idą już do przedszkola i pewnie dotyczy to teraz ponad 3/4 dzieci. Także generalnie pierwsze 3 lata dziecko jest zwykle tylko z rodziną, potem już rzadko.

  63. A uwierzy Pan, że kiedyś jak mieliśmy po 20 lat to kolega mi bardzo polecał Malowanego Ptaka? Do dziś pamiętam jak mi zdewastował emocje tymi opisami nieludzkich zachowań ludzi na wsi, w stosunku do dziecka. Coś strasznego. Ja już dalej nie polecałem, ale czemu zrobił to mi kolega to nie wiem.

    Co do filmu wygląda na to, ze się Pan doczeka: ” 23 marca 2017 r. rozpoczęły się zdjęcia do filmu Malowany ptak, który powstanie w koprodukcji czesko-słowacko-ukraińskiej. Premiera odbędzie się we wrześniu 2019 r.[7].” 

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Malowany_ptak_(powieść)

  64. Dzieci już w przedszkolu są indoktrynowane od 3 roku życia. Wprowadza się te programy dosyć sprytnie i miękko, tak że większość pedagożek nawet się nie potrafi zorientować czemu (komu?) służą. O rodzicach już nie wspominając bo durne toto że aż płakać się chce… A jak się zorientują to i tak siedzą cicho bo o taką pracę to się biją tłumy nieustosunkowanych a gotowych na wszystko absolwentek.

  65. A moje jeszcze dodają skąd to wszystko wiesz; bo tatusiowie to jest potęga wiedzy

  66. Więc jestem w mniejszości. Wiadomo, że ekonomicznie jest ciężej jak tylko jedno z dwojga pracuje, ale myślę, że nie wyjdziemy na tym źle. W przedszkolu dziecko przychodzi co chwilę z jakąś chorobą. Kilkulatek przeżywa ogromną traumę. Nawet w takim surowym społeczeństwie wojowników jak Sparta dziecko opuszczało dom dopiero w 12 roku życia.

  67. Rodzice nie odczuwają potrzeby dodatkowego organizowania się. Uważają że są dobrze zorganizowani i odpowiedzialni bo potrafią organizować dzieciom wycieczki do MacDonalda. Są bardzo nowocześni, ich ambicją największą jest by było ich stać zapewnić dzieciom dostęp do internetu w ich smartfonach.

    Najpierw to trzeba by tych rodziców odczarować 🙁

  68. Domowe nauczanie równolegle do szkoły jest niezbędne. Nie chodzi o całkowite wypisanie się z sytemu bo to grozi konfliktem totalnym z całym systemem. Nauczanie domowe jest niezbędne jako odtrutka na demagogię serwowaną w szkole. Inaczej masz 100% pewności że szybko stracisz swoje dzieci. A jak twoje dzieci przestaną być twoje to po co się tyle szarpać? Dla kogo?

  69. To jest wściekły anty-katolik i anty-Polak wystrugany na „dramaturga” w latach 80-tych za rządów Jaruzela. Za rządów PO/PSL dostał aż 3 teatry w Warszawie do dyrektorowania jednocześnie. Jakoby urodził się w 1955 w Jenisiejsku i JAKOBY jego rodzice zostali wysłani na Syberię w 1944 r. Tylko brak jakichkolwiek danych, KIM byli ci rodzice. Matka jakoby Rosjanka ale jest zalegendowany na „matkę z AK”.  Lansowany gwałtownie przez gazownię, newsweeka. Dopóki nie będzie ekshumacji w Jedwabnem – ta jego „sztuka” o tym jak to uczeń Polak, kandydat na księdza katolickiego – gwałci koleżankę z klasy Żydówkę – będzie pokazywana uporczywie na wszystkich kontynentach a panowie ministrowie Waszczykowski i Gliński będą dyskretnie odwracać głowy.
    W takich sprawach jak opluwanie Polaków i przypisywanie im wszystkich najohydniejszych zbrodni – jest pełna zgodna ponad podziałami od 1989 r. Tego nawet komuniści się nie dopuścili.
    Jedyna pociecha jest taka, że  w ostatnich latach „naodkrywano” tyle fałszywek w tzw. wspomnieniach z Holocaustu, że te wszystkie „treści” przestały oddziaływać. Ludzi to już nudzi i nawet tak prości ludzie jak Amerykanie zaczęli kumać, że te antypolskie ścieki to jest coś nienaturalnego i bez związku z faktami.

    Jeszcze paru Harvey’ów Weinsteinów, Madoffów, prezesów banków z milionowymi premiami po dotacji pana Obamy w wys. 800 mld USD – i możemy spokojnie czekać, aż brudna fala spłynie. Natomiast wiele do myślenia daje „tutejsza polityka kulturalno-historyczna” dobrej zmiany. Słobodzianka wystrugano w stanie wojennym i to jest -punkt wyjścia do wszystkiego. Kariera przyspieszyła mu po Magdalence i sprowadzała się do różnych rosyjsko-pogańskich remanentów: a to o „carach”, a to o „prawosławnych wieśniakach i ich przedchrześcijańskich kultach” no a teraz jest zadaniowany na „zohydzenie Kościoła Katolickiego i Polaków”.

  70. „Najlepiej jednak aby rodzice opowiedzieli jakieś prawdziwe historie okupacyjne, jakie przetrwały w ich rodzinie. I o tym, jak się zachowywali Niemcy.”

    *****

    Np. mój dziadek opowiadał historię, której był świadkiem. Znał niemiecki, więc zrozumiał dialogi. Wartegau, Polak idący ulicą mija Niemca (cywila) i nie tylko bezczelnie nie schodzi mu z drogi do rynsztoka, czego od niego oczekiwano nieformalnie, ale i nie zdejmuje czapki, co już chyba było regulowane rozporządzeniem (przynajmniej w GG o ile się nie mylę). Niemiec dopada do niego, wyzywa od ferfluchteszwajnehundów, zdejmuje mu czapkę, karze do siebie powiedzieć „Guten Tag”, rzuca czapkę parę metrów dalej, pod latarnię, i kopiąc w dupę każe tam pójść, podnieść, wrócić do niego, zdjąć i powiedzieć „Guten Tag”. Gdy Polak wraca, czapka zostaje zabrana -> kop w dupę -> latarnia -> powrót -> „dzień dobry” i tak parę razy.

    Nagle podchodzi inny Niemiec, tym razem żołnierz na przepustce, wali tego niemieckiego cywila w mordę i mówi tak: „Ty świnio! Jesteś w wieku poborowym, a chodzisz po cywilu, a ja codziennie ryzykuję życiem na Froncie Wschodnim. Ten Polak pracuje na mnie i na Ciebie, dzięki niemu masz co żryć i masz co na grzbiet włożyć. Oddaj mu czapkę, przeproś i spierdalaj!”. Co ów pospiesznie zrobił.

    To tak w ramach rozważań o Nazistach w nazistowskich mundurach i zniewolonych przez nich dobrych niemieckich cywilach.

  71. Terroryści (arabscy) są jak najbardziej prawdziwi – żebyście nie pomyśleli, że oni też są na usługach JKM, co to to, nie.
    Jednakże – stwierdzenie, co jest skutkiem, a co przyczyną nie jest oczywiste, można mieć wrażenie, że jednak centrum decyzyjne i źródło całokształtu to Londyn.
     

    Tak jest. Dzięki za ten komentarz.

     

    Pozostaje, kto kumaty i czytaty, polecić Czytelnikom zapoznanie się z jedną, dowoną, JEDNĄ – podkreślam, książką dra Billa Warnera. To wystarczy, aby uchwycić muzułmańską teraźniejszość oraz historię.

    One są dostępne np. tutaj:

    https://www.politicalislam.com/author/

     

    Nadętego buca, Witolda Gadowskiego, prof. dr. Bill Warner rozsmarował podczas niedawnego spotkania w Wawie. Wracając do tematu: nie da się wyciągnąć wniosku, trafnego, jaki cytuję, bez znajomości powszedniego, dzisiejszego Islamu.

    Nie rozumieć, czym jest islam, zbrodnicza machina podbojów, wściekle zajmująca się w swych pismach (nie żadną wiarą, tej jest ledwie kilka procent), tym, jak likwidować „niewiernych”, to niewybaczalne.

    Można obejrzeć – są polskie tłumaczenia – Warnera, można w książkach (Bill Warner pisze te najkrótsze, czyta się je w dwie godziny) znaleźć info. Ale trzeba wiedzieć i tutaj nie ma „nie wiedziałam” czy „ojejku, tego nie wiedziałem”.

  72. Ten katafalk z wypełnionymi złotem i dolarami skrzynkami po nabojach, to ściema dla miłośników Ludluma (katafalk to nie trumna, żeby ją na cmentarz zagraniczny samolotem targać!).

    Już w 1946 r. (a więc na rok przed śmiercią gen. Żeligowskiego) odbyło się przekazanie próbek precjozów i złotych 20 – dolarówek, za pośrednictwem PRL – owskiego konsula w Luksemburgu, Zygmunta Sobolewskiego. Pomysł podsunął gen. Tatarowi inny prylowski dyplomata, komuszy pisarz, Putrament Jerzy. Dziwnym trafem, w drodze z Paryża (miejsce przekazania łupów), konsul Sobolewski uległ wypadkowi, w wyniku którego uszkodził kręgosłup, znalazł się we francuskim szpitalu, ale wiezione przez niego skrzyneczki ze złotem już się nie znalazły. I konsul Sobolewski (notki w Wiki, ani w czeluściach Internetu brak!), z małżonką – pisarką, kilkuletnim synem i tym złamanym kręgosłupem, uciekł ze szpitala samochodem (jako kierowca!) aż do frankistowskiej Hiszpanii. A potem nawet do Maroka. Ale stamtąd już wypłynął (1951 r.), u wybrzeży Hiszpanii,  w postaci lekko zepsutego nieboszczyka. Wrażliwa małżonka miała go rozpoznać po sygnecie i krzyżyku. Bo choć w czasie wojny (i przed nią) oboje mocno komunizowali, on był nawet adiutantem Berlinga i dowódcą Platerówek, to piękne sowieckie widoki (i śmierć pierwszego dziecka) spowodowały nawrócenie na antykomunizm.

    A ta pisarka nazywała się Elżbieta Szemplińska – Sobolewska. Umarła w 1992 roku (chyba), po 30 latach życia w Polsce, do której wróciła w 1962 r. Piękną kobietą była, nawet Witkacy na portrecie nie był w stanie jej zeszpecić…

    Dodam jeszcze, że te wszystkie informacje też nie pochodzą z archiwum IPN. Na życzenie służę stosownymi linkami.

  73. Niesamowite ale wiarygodne. Z tym, że kiedyś matki robotnice uważały żłobek za zło konieczne a przedszkole z tym „łapaniem chorób” wszelkich i paniami -sadystkami – to też ciekawy rozdział.  Wszystko co osłabia katolicką rodzinę, jak widać, jest – „dobre”.

  74. W sumie strasznych czasow dozylismy. Borowski zagrozony, Ida Fink promowana, w szkolach jakis gender, chlopczykow za dziewczynki przebieraja i odwrotnie.

    A Targalski, tradycyjnie. Wciaz na tropie.

  75. to nie nauczyciele to urzędnicy z kuratorium, a wtedy nauczyciel wie że się nie trzeba kopać  z koniem, bo zaboli. Kuratorium, to jest to.

  76. To jest właśnie to: „ludzie” i „ludziska” w ekstremalnych okolicznościach historii. W każdej rodzinie krążą dziesiątki takich opowieści. No chyba, że to towarzysze politrucy i ich potomki. Ci mają tylko scenariusz z „polskimi fashhystami” i „dobrymi nazistami”.

  77. Zgadzam się. Przede wszystkim trzeba dzieciom dobierać lektury i rozmawiać z nimi. Nauczanie historii Polski i świata, historii Kościoła Katolickiego i komentarze krytyczne do lektur szkolnych to jest minimum.

  78. Skandal Weistein’a to uderzenie we wrogów nowej administracji.

  79. „zbić 11 skrzynek po amunicji i wpakować do nich złoto, a zwłaszcza dolary”

    Skrzynki po amunicji z natury rzeczy są już gotowe do użycia po zużyciu amunicji. Poza tym wykonane są z metalu,  co zbijanie ich całkiem uniemożliwia;)

  80. Obowiązkową lekturą dla kl. czwartej szkoły podstawowej jest „Saga Miziołków” niejakiej Joanny Olech, pani, która zaczęła i kontynuuje  swą karierę w gazowni. Może zapodam jedynie opis mamusi głównego bohatera (z oficjalnego  streszczenia).

    „Mama Miziołka zapisuje się między innymi na kurs medytacji (medytacja to inaczej rozmyślanie, mające na celu pozbycie się nieprzyjemnych uczuć). Jej najlepszą przyjaciółką jest Kornelia, która uwielbia wróżyć z kart, stawiać horoskopy i chodzić do wróżki. Potem mama postanawia chodzić na siłownię, grać na mandolinie, następnie zostaje ekologiem i chodzi na manifestacje w obronie wielorybów, a potem zaczyna pisać powieść.”

    Kto z „dobrej zmiany” zatwierdził to g. jako obowiązkową lekturę?

  81. A w kuratoriach siedzi PO i Nowoczesna. Proste.

  82. Zupelnie z innej beczki, ale moze zainteresuje Coryllusa – w Rosji wchodzi do kin film „Matylda”. O Krzesinskiej i caru Mikolaju, od dawna trwa PR kampania, glownie przez naglasnianie kontrowersji, bylo pelno manifestacji przeciwko – na dlugo przed premiera… Surprise, surprise – kto gra role glowna 🙂 Michalina Olszanska. Ta sama. Corka tego samego.

  83. Prawda. Przy czym dla wielu rodziców takie dobieranie lektur jest trudne do zrobienia w praktyce — nie mają czegoś gotowego np. w postaci istniejącej po rodzicach biblioteczki dobrych książek dla swoich dzieci. Nie są też w stanie poświęcić tyle czasu, ile wymaga zbudowanie takiej listy lektur od zera w sytuacji, kiedy sami tych książek kiedyś nie czytali, itd. A jak się jeszcze trafi dziecko które dużo i szybko czyta, to naprawdę trudno nadążyć z podsuwaniem nowych pozycji.

    Czy jest Pani w stanie polecić konkretne książki o historii Polski, świata i KK?

  84. „Nasza szkoła pragnie wychować i wykształcić obywatela świata , biegle władającego językami obcymi i otwartego na kulturową odmienność”

    To opis misji jednej ze szkół prywatnych w moim mieście…

  85. Michalkiewicz pięknie podsumował bolszewicki projekt reprywatyzacyjny Jakiego:

    http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4059

  86. A co jest w tym projekcie bolszewickiego? Wszyscy na komuniźmie straciliśmy, nie tylko i nie przede wszystkim ziemię.

  87. Skrzynki na amunicję są z drewna, pół Dęblina było zatrudnione w fabryce amunicji w Stawach i tam ludzie dostawali te skrzynki jako deputat opałowy. Budowali z nich komórki i chlewiki, a także przybudówki do domów

  88. No tak. Taki to idealny materiał do wynarodowienia i zasilenia zachodnich demografii. Albo w zależności od potrzeb dobry niewolnik (pracownik).

  89. może komisji Jakiego chodzi o to, że kamienice przejęli nie ci, co powinni?…

  90. To chyba bez znaczenia, ale pewnie widzieliście skrzynki od różnych amunicji.

  91. Ja mam z tym dylemat. Z jednej strony to co Pan pisze jest jasne. Ale z drugiej dziecko w domu się nudzi, to też jest problem. No i coraz trudniej mu się odnaleźć wśród rówieśników, jeśli nie spędza z nimi czasu. No i z chorobami to raczej jest naturalna droga, którą trzeba przejść. Układ odpornościowy rozwija się do 7-go roku życia i musi się nauczyć w praktyce. Także nie znam złotego środka w tym momencie.

  92. Na pocieszenie mowie sobie czasami, ze na roznym dziadostwie lekturowym sie wychowalismy i zyjemy. W wiekszosci dzieciom umyka na szczescie propaganda przemycana w ksiazkach. Ja dopiero po latach pewne rzeczy zauwazylam; czytajac wtedy wciagala mnie tylko akcja.

    Natomiast po streszczeniu tych Miziolkow widze, ze nachalna propaganda wdziera sie zewszad drzwiami i oknami. Wlasnie chodzi tylko o nia. Nowa „jakosc”…

  93. Ale ilu jest takich którzy nie zauważyli i potomstwo mają

  94. Powieść przestawia w atrakcyjny sposób nowy, postępowy, model kochającej się wielopokoleniowej rodziny gejowsko-transowskiej na tle jej codziennych zmagań z nieprzychylnym i opresyjnym, przeważnie agresywnym katolickim otoczeniem.

  95. To jest chyba jednak mit z tym brakiem uspolecznienia dziecka w systemie edukacji domowej. Znam pare rodzin, ktore na to mogly sobie pozwolic i zwyczajnie im zazdroszcze. Dzieci przeciez chodza z rodzicami tu i tam, rowiesnikow nie brakuje, czy to w grupach przykoscielnych, czy na roznych kolkach zaintetesowan.

  96. Sliczne:) Lenin niczym Mary Poppins.

  97. Mamy w garażu starą metalową skrzynię po amunicji. Możliwe, że poniemiecka. Stąd sądziłam, ze obecnie też tak się amunicję pakuje.

    Z całą pewnością w tym wypadku (przewozu złota i dolarów z W.Brytanii) chodziło o metalowe skrzynki.

  98. Jeżeli ukradnę Panu samochód, po czym po  kilku latach spokojnej eksploatacji zawiadomię Pana, że oddam Panu wartość jednej opony i to powinno Panu wystarczyć jako odszkodowanie, po czym samochód spylę – będzie Pan uważał, ze wszystko jest w porządku? A tak wygląda projekt reprywatyzacyjny Jakiego.

  99. I tu wkracza do akcji przedstawicielka agresywnej głupoty w postaci pani od polskiego.  Owa pani zadała uczniom  pracę domową pt.”Czy książka  mi się podoba. Uzasadnić.” Uczniowie, którzy napisali, że książka im się nie podoba i swoje zdanie  bardzo poprawnie uzasadnili, dostali jedynkę. Z możliwością zmazania jedynki, jeśli zmienią zdanie. Nie żartuję.

  100. Na pewno nowa ekipa  ma lepszych kandydatów na właścicieli. Ale na pewno nie tych przedwojennych.

  101. Nachalna propaganda poparta  agresywną lewacką głupotą pani od polskiego.  Większość uczniów (poza jednym) zdecydowało się zmienić zdanie, żeby tylko pani wymazała tę jedynkę. I napisali, że książka im się podobała. To są 10-latki.

  102. Najbardziej wkurza mnie opowieść o wrednym Polaku co to kazał sobie ukrywanym Żydom płacić. Bo oni przecież nic nie jedli i nic nie pili. A jak chcieli coś zjeść to, chyba, należało pójść do odpowiedniego Amtu i poprosić o wydanie kartek żywnościowych na nich i z własnej kieszeni za żywność płacić.

  103. Dzieci w tzw. systemie państwowej edukacji wychowania są poddawane neomarksistowskiemu psychoterrorowi. Jeśli rządzący aktualnie żarliwi patrioci nawet o włos nie starają się zmienić tego stanu rzeczy, to znaczy, że jego skutki odciskane na dzieciach są dla nich korzystne – tak ma być.

  104. Jednym słowem sprzedają plewy tępym rodzicom. Aż serce się kraje nad bezmiarem głupoty ofiar tego szkolnictwa

  105. Uczę córki by traktowały szkołę jak przestrzeń swojej misji Idą więc i nawracają rówieśników i pokazują że można inaczej. Dają chrześcijańskie świadectwo. Zgodnie z zasadą: „chcesz pomóc sobie, pomóż innym”

  106. W takich sytuacjach wkraczam ja jako rodzic 🙂 i nauczyciel zazwyczaj się wycofuje. Staram się nie przyciskać ich za bardzo do muru i wskazuje drogę wyjścia z konfliktu twarzą. Tak się zyskuje przyjaciół wśród belfrów

  107. Jest na to super sposób: kilkoro dzieci w rodzinie i socjalizacja z głowy.Ja i moje rodzeństwo poszliśmy dopiero do zerówki,większość chorób nas ominęła,wcale nie musieliśmy ich przechorować.

  108. Zgodzi się:))) W zasadzie wszystkie książki Makuszyńskiego: obrazkowe dla małych dzieci, dla dziewczynek co najmniej 3 tytuły (Awantura o Basię, Panna z mokrą głową i jeszcze jedna) a dla chłopaczków „Szatan z siódmej klasy”, do tego Sienkiewicz, mam też unikaty dla chłopaków w wieku 8-14 przedwojenne – dwa tytuły: Juliana Ginsberta /Jima Pokera : 1934 „Zdzich szuka ojca” i 1935 „Zdzich szuka matki”. Historia harcerza z grupy młodszej wiekowej – lat 10 – poszukuje i znajduje tatę a w drugim tomie mamę – oboje zaginieni w Rosji Sowieckiej. Przygody są niesamowite a pierwszy szok dla czytelnika , bo dzieciak uciekł sam z Rosji Sowieckiej pod pociągiem kolejowym. Poznajemy graniczną stację kolejową w Stołpcach i obyczaj taki, że małe dziecko jest wdrożone do odmawiania pacierza. Po wojnie dzięki pomocy Pana Zdzisława Kątnowskiego, szczęśliwego posiadacza egzemplarza archiwalnego – Wydawnictwo Antyk Marcina Dybowskiego 1998.  Opracowanie i posłowie Jacek Trznadel. Sprawa poważna i oczywiście totalnie przemilczana.
    PS. Powinna powstać jakaś samorzutna rada katolickich rodziców, którzy powinni się poświęcić, poczytać te szkolne lektury i napisać recenzję o każdej z nich z katolickiego punktu widzenia. Żeby inni rodzice, uczciwi nauczyciele i same mądrzejsze dzieci – zostały ostrzeżone. Natomiast lista podana wyżej jest bardzo dobra, jakkolwiek krótka. No ale nie jest przypadkiem, że „do literatów” zapisywali tylko swojaków.

  109. Pół Warszawy leży na zabranych gruntach, jeśli nie cała. Setki tysięcy ludzi ma tam mieszkania. Nie wiesz jak przebiega prywatyzacja w Warszawie? Jaki próbuje zamknąć puszkę pandory. Kibicuję mu- a ziemianie to nie był elektorat PiS-u, oni mieli inne preferencje polityczne.

  110. Koszmar. Przejrzalam dokladnie spis lektur w projekcie nowej podstawy; Miziolkow tam nie bylo. Dla pewnosci weszlam na strone MEN: Miziolkow juz wcisnieto. Ciekawe czyja to sprawka. I ta glupia pani od polskiego, najwyrazniej z wytycznymi z pewnych kregow.

    W tym oficjalnym dokumencie opracowanym dla MEN przez prof.Wasko (str 41 pdf)- nie ma tego gniota:

    https://www.ore.edu.pl/nowa-podstawa-programowa/J%C4%98ZYK%20POLSKI/Nowa%20podstawa%20programowa%20j%C4%99zyka%20polskiego%20dla%20kl.%20IV-VIII%20Szko%C5%82y%20podstawowej.%20Prezentacja.pdf

    A juz w tym zalaczniku- czary mary! – gniot sie pojawil..(str.6)

    https://men.gov.pl/wp-content/uploads/2016/11/podstawa-programowa-%E2%80%93-jezyk-polski-%E2%80%93-szkola-podstawowa-%E2%80%93-klasy-iv-viii-.pdf

  111. Dobre określenie,”rodziców odczarować”…w punkt.Co te maluchy są winne…

  112. Dokładnie. Młody paser, pracujący (ehm…) pod kierunkiem starych paserów. 20% od powiedzmy 3% od jakiegoś oszacowania niewiadomo jakiego, według cen z 1944 roku, to może wyjść mniej, niż jedna opona.

  113. A tak gwoli ścisłości … te nagrody, tak liczne przy tak mikrej spuściźnie.

    wiki.de opowiada, że na aryjskich papierach na robotach w rzeszy. 
    Hebrajski trzyma się jednak wersji numer szejść czyli była naocznym świadkiem, znaczy się przemieszczała się z jednego zamku do drugiego …

    Pierwsza nagroda w roku 1985 i to nie byle jaka. No nie, nie Anne Frank Prize [was given out in the Netherlands in the years 1957 to 1966
    Anne-Frank-Literaturpreis  zafundowana po raz pierwszy w roku 1985! Czyżby pod piszącą w temacie Inke Fink vel Aida Pink?
    No nie, jest jeszcze conajmniej jednen piszący co też w swoim CV wykazuje  Anne-Frank-Preis 
    [Preis ale bez Literatur]  za rok 1985.

    Dwóch laureatów nagrody imienia Anne Frank piszących długopisem? :(((
     
    Ostatnią, nagrodę Izraela otrzymała Aida Pink za rok 2008. Cztery osoby, z tytułem profesorskim, w uzasadnieniu nie tylko o wyjątkowości krótkiej formy [spisanej długopisem?] autorki Fink/Pink, które – mówiąc słowami pewnego pisarza – są „przewodnikiem po piekle”. Bum! Wiec jest to literatura tej miary co literatura zamarkowana przez Primo Levi, … , Imre Kertész i Eli Wiesel.

    No i jest jeszcze costam, costam więcej bowiem akcentowany jest wątek o holocaust a w tle jest Polska i polski. Więc nie cytuję bo cosik przekręcę, chyba tłumacz wprowadza celowo w błąd. A ja namotam niepotrzebnie jak jakie trzy po trzy.

  114. Tak się zyskuje  nieprzejednanego wroga, który odtąd będzie się odgrywać na naszych dzieciach. To trzecie pokolenie gazownianych ciotek Stalina tak ma.

  115. Spróbuj to wytłumaczyć Genezemu, bo ja muszę lecieć na próbę chóru;)

  116. Nota bene bardzo dobry tekst redaktora Michalkiewicza o 100 rocznicy rewolucji bolszewickiej w świetle nowego projektu ustawy reprywatyzacyjnej. Dawno nie czytałem/słuchałem u niego tak dobrej treści.

  117. Od sukcesu do sukcesu. Informacja sprzed dwóch dni.

    http://tvn24bis.pl/z-kraju,74/rafalska-w-2018-roku-na-program-maluch-plus-450-mln-zl,784698.html

    Miałam nadzieję, że chociaż braki w ilości żłobków będzie można przekuć w sukces. Niestety z odsieczą idzie rząd i braki uzupełnia. Wychowanie kibucowe. Matki do roboty, a dziećmi zajmą się fachowcy.

  118. Listonosz wrzucił mi do domu darmowy listopadowy numer „The Richmond Magazine”, w którym Lord Archer, lat 77, siedząc na stosie swych książek, nakład 300 milionów) odpowiada na pytanie, jak napisać bestseller. Warto jednak pamiętać, że to polityk i kłamca skazany na więzienie za krzywoprzysięstwo w sądzie.
    Autor twierdzi, że pisarz ma po prostu napisać, to co zamierza, a potem powien się modlić. Edukacja i oczytanie są ważne, ale do prowadzenia opowieści potrzebny jest szczególny talent. Taki jak Dumasa czy Dickensa.
    Młodzi aspirujący powinni pójść na próbę baletu i zobaczyć, ile pracy w ćwiczenia wkłada primabalerina. Potem powinni przyjrzeć się pracy tych nieco mniej utalentowanych w corps de ballet. A w końcu niech pomyślą o tych tysiącach, które nawet tam się nie załapią.
     
    Archer pisze swe książki odręcznie w willi na Majorce przeznaczając na pisanie 8 godzin dziennie. Poprawia i przepisuje do 14 razy. Boi się śmierci, bo wie, że cztelnicy serii o Cliftonach nie wybaczą mu, gdy ich zawiedzie przy dwóch ostatnich z siedmiu tomów. W listopadzie wychodzi jego nowy zbiór opwiadań Tell Tale.
     

  119. Ja piszę od dwóch do czterech godzin dziennie. Niczego nigdy nie poprawiam i nie mam zamiaru chodzić na balet.

  120. To są dwie różne sprawy. Miejskie grunty z cząstkową (fikcyjną) własnością to nie to samo, co ukradziona Ordynacja Łańcucka.

     

    Problem warszawskich śrómiejskich, czy też generalnie miejskich gruntów był IDENTYCZNY we Frankfurcie. Rozwiązano go. Np. jakiś kawałek 5m×6m miał 800 właścicieli. Ci dostali w 1949 roku sądowe, formalne zawiadomienie, że się właśnie swojej piędzi ziemi pozbyli, w ramach porządkowania powojennego, bezkosztowo. Sprawy takie trzeba rozróżnić od zabierania zakładów przemysłowych, gdzie przedmiotem posiadania są technologiczne i społecznościowe systemy tak wiedzy, jak i pracy. Opowiem pokrótce, na przykładach.

     

    Po pierwsze, Niemcy zakłady pracy oddawali w naturze, fabryka za fabrykę. Znany nam skądinąd Schindler otrzymał trzykrotnie zwrot za OFNE, czy raczej jej krakowską filię. Trzykrotnie! Tutaj niech mi nikt nie wyskakuje, bo z jego księgowym – tak, tym, pokazanym w filmie jako Mietek – rozmawiałem. Powojenne, zniszczone Niemcy potrafiły ewidentnemu profiterowi oddać „jego własność” i to trzy razy. Dziad zmarnował wszystkie trzy zakłady, przez pijaństwo. Mietek (naprawdę się tak nazywa) pokazywał mi frankfurckie bramy, z których wyciągał zapitego Oskara Schindlera. Kto ze mną spacerował po Frankfurcie, ten wie, które. Czwartego zakładu oczywiście pijak i wydrwigrosz Schindler już nie dostał, ale pomyślmy o tych trzech fabrykach, jakie mu, jako rekompensatę, przekazano. Bo kiedyś był faktycznym właścicielem filii OFNE w Krakowie…

    Dalej, po drugie, w Polsce. Polska to obszar złotych żniw, żydowskie UB rabuje i zabija. Bracia Janosze z BB by niekoniecznie zabrali się za bandyterkę, gdyby im wcześniej nie zabrano – nie wyzuto ich – z ich zakładu, huty. Nie trzeba im wierzyć, że z tą hutą w ich własności nie zeszliby na złą drogę, ale takie historie oni sami opowiadali w Bielsku (tym połączonym po wojnie z Białą Krakowską). W przeciwieństwie do zbombardowanych, zrabowanych Niemiec – w Polsce, która nie wszędzie poniosła wielkie straty – nikomu nigdy niczego oddawać nie zamierzano, wręcz przeciwnie: rabunek pozostałości po II RP trwał do 1956. Trwałby dłużej, gdyby nie powstanie wolnościowe w Poznaniu. Po 1956 złoci żniwiarze żydowscy wyhamowali, uciekli albo ucichli. Nikogo z oprawców ani tych lat, ani lat późniejszych, nie ukarano – tak naprawdę – nigdy. Trzecie pokolenie UB dziś naucza paserstwa ministrów i wiceministrów. Jak to było w tym starym dowcipie? Nie krytykuj ministra, bo podpadniesz pod paragraf o antysemityzmie. Hihi.

    Po trzecie, świadomość Rodaków. Przedziwnie argumentujący komentator, pan AlexSailor, wpisał niedawno na tym blogu w dwa komentarze chyba 40 nonsensowych zdań naraz, pokazujących jak bardzo niektórzy Rodacy nie rozumieją kwestii zarządzania majątkiem i obrony państwa. Obydwie one wiążą się ze sobą.

    Po czwarte. Prawdopodobnie byłbym wściekły na Polskę, a nie jestem ani odrobinę, ponieważ nadeszło niezwykłe przeczucie mojego Pradziadka, który ostro nastawił swoich 12 synów, w tym mojego Dziadka, a było to w roku Pana 1921 (!), na dłuugo przed moim narodzeniem, że nie obronimy niczego, co posiadamy, bo „nadchodzą czasy wojen, których nie wygramy”. Co się wtedy stało z Jego synami?

    12 żołnierzy w mundurach formacji zwycięskiej armii Odrodzonej Polski, posłusznie zrezygnowało ze służby, wyuczyło się zawodów cywilnych, i od tego czasu liczy wyłącznie na siebie. Co nie znaczy, że nie należy zająć się wskrzeszeniem państwa RP, przez Polaków dla Polaków. I to teraz, a nie za kolejne 100 lat.

    Nie „najweselszego baraku w obozie”, ostatnio UE. Łe.

     

    Być może czwarte pokolenie, wyrosłe z ludzi, walczących w wojnach 1916-1921 roku, obecnie obudziło się i obudzone, zechce dzieło, przerwane podstępnie fałszywymi traktatami, podpisanymi przez fałszystowski rząd, dokończyć. Gdy czytam Coryllusa, to nie widzę wcale zestrachanego informatyczną okupacją człowieczka. Dociera do Czytelników.  Porozumienie około zarządzania i własności, tradycyjnego uważania i nowoczesnego myślenia, widoczne w myśli, mowie i działaniu, może i powinno konsekwentnie zostać przeniesione na obszar – prawi Coryllus – doktryny państwowości. I dalej. Tak sądzę.

  121. „PS. Powinna powstać jakaś samorzutna rada katolickich rodziców, którzy powinni się poświęcić, poczytać te szkolne lektury i napisać recenzję o każdej z nich z katolickiego punktu widzenia. Żeby inni rodzice, uczciwi nauczyciele i same mądrzejsze dzieci – zostały ostrzeżone. Natomiast lista podana wyżej jest bardzo dobra, jakkolwiek krótka.”

    Proponuję pani kandydaturę jako punkt krystalizacji takiej rady 🙂

  122. Na tym filmie (nie pamiętam tytułu, ale pewnie ktoś

    Terrorysta / Cleanskin (2012)

  123. Co do tych Miziołków to syn to czytał kilka tygodni temu, bo to lektura. Znajoma matka kolegi syna w czasie rozmowy poradziła żeby sobie tę lekturę poczytać. Same kwiatki. Teksty typu „normalna rodzina to taka która nie ma dzieci”. Mama to Mamiszon a tata to Papiszon. Książka ma formę jakby pamiętnika. Pod datą świąt Bożego Narodzenia krótkie wpisy „jedzenie” czy wyżerka. Z pamięci jadę to dokładnie nie zacytuję ale sens oddaję. Czytałem stary wywiad w sieci z autorką i mówi owa pani że książka zawiera opis życia jej rodziny. Itd. Straszny syf.

  124. Ida Fink w „Podróży” opisywała swoja pracę u bauera. Mówi też o tym w tej rozmowie około 8:20:

    https://www.youtube.com/watch?v=qaS_-T6BnEc

  125. Np. tu od 8:54 Ida Fink przepięknie mówi po polsku, chociaż słabo ją słychać:

    https://www.youtube.com/watch?v=qaS_-T6BnEc

  126. Chyba po prostu trzeba poświęcić dużo czasu i znaleźć ten właściwy balans między miłością i formowaniem. A to jest cholernie trudne.

    Ależ formowanie właśnie jest miłością.

  127. Panie A-temi – kocham pana. Tylko z pańskiego powodu czytam ten „blog” bo pańskie występy to absolutnie najbardziej odjechany lolcontent jaki spotkałem. Bravo – tak trzymać.

  128. Mama nam opowiadała, jak Żydzi witali sowietów w 1939 (mieszkała w Tarnopolu).

  129. Tylko dlatego dałem link. Bez istotnego powodu do Pana Mecenasa raczej nie linkowałbym. Jest tak, że obok publicystyki, które budzi u Jego czytelników nieraz mieszane uczucia, zapisuje On prawdy historyczne. Tych nie można pominąć.

    Felieton ma wymiar epokowy.

    Brakowało mi rozwinięcia motywu Prezydenta, 40-latka Andrzeja Dudy, przyjmującego w konsulacie RP w Nowym Jorku pana Abrahama Foxmana, 80-latka, wilniuka mówiącego perfekcyjnie po polsku, który owijał sobie dookoła małego palca innych, przed Prezydentem, polityków. St. Michalkiewicz zaledwie cień takiej możliwości rzuca na ich spotkanie. A mogło być wtedy gorzej, niż tylko odrobina cienia.

  130. Wprowadzić kwotę wolną od podatku 24 tys.-jak planuje Rumunia – żłobki i przedszkola same się zlikwidują.

  131. Ależ formowanie właśnie jest miłością.

    a moze czyms wrecz przeciwnym?

  132. Pani Mario, sprawdziłem czyny i charakter niejakiego Gelerntera, obecnie w gronie doradców prezydenta Trumpa. Tego, który wydrwiwał ludzi, wierzących w amerykańskie podróże człowieków na Księżyc i z czego on tam jeszcze kpił. Namiawiał p. Trumpa, aby ten nareszcie ogłosił że to była bujda, bo była.

    No i co się okazuje. Gelernter to wywiadowca z tej najpaskudniejszej organizacji. Tu mówi prawdę, bo rzeczywiście żadni Amerykanie nigdy na Księżyc nie polecieli, a Kennedy z jego adlatusem Johnsonem oraz następcą Nixonem kłamali i mistyfikowali, nie tylko na ten temat. Gelernter mówi prawdę nie dlatego, bo go na prawdomówność wzięło. On chciał przetestować Trumpa. W efekcie Trump wrócił w koleiny, jakie wytyczyli mu władcy Ameryki. Pani rozpoznała Gelerntera od razu – i od razu prawidłowo. To umiejętność, jakiej nie posiadam. Gratuluję.

    Pozostaje nam życzyć tak sobie, jak i prezydentowi Trumpowi, aby ów zachował życzliwy, pomocny stosunek do Polski, a przy tym odzyskał na tyle swobodę manewrowania u siebie, by Jego już wielokrotnie potwierdzona życzliwa postawa przeniosła się stanowczo w sferę działania, korzystnego dla amerykańskiej i polskiej racji stanu.

    (To był off-topic; wracamy do tematu)

  133. 24…? Sorry, ale tu trzeba szczerze powiedzieć: podatki od pracy własnych rąk/umysłu są metodą terroru i inwigilacji społeczeństwa, niczym innych.

    Podatki od PRACY LUDZKIEJ należy ZNIEŚĆ, zwłaszcza te trafiające 99,5% ogółu. Nie wykluczam, że tam może co tysięczny będzie lewiznę – np. jurgiełt – podawał, jako „społecznie pożyteczną pracę”, więc państwo ma interes w tym, aby oszustów dopaść. To jednak dotyczy niskiego ułamka społeczeństwa, a czy 0.001, czy 0.005 nie będę się kłócił. Tych o najwyższych dochodach, że niby 'to z pracy’ można opodatkować, reszty nie. Tu kwotę wolną od podatku należy zastąpić procentem osiągających prywatne dochody, którzy podlegają opodatkowaniu. Referendum niech pokaże, czy opodatkować 0,1% czy 1% czy coś pomiędzy.

    Ale przenigdy więcej, niż 1% ludności. Opodatkować należy firmy, związki, korporacje. Nigdy pracę ludzi.

     

    Zdajesz sobie sprawę, jak jest dzisiaj?

    Zebrane sumy są negatywne, tzn. pobór podatków, jakimi obłożona jest praca ludzka, kosztuje więcej, niż „przynosi”. Fiskalnie Polska traci. Zyskuje za to UB (czy tam te trójliterówki)  bo śledzą ludzi, traktowanych jako przestępców, a szkolą ich aparat przymusu, nagradzany przez opresywne państwo.

     

    Gdy zniesione zostaną podatki od pracy ludzkiej, będzie znów można rodzinę utrzymać z pensji. Tylko świadomość musi być, żeby pracy nie opodatkować. Sieciowy handel, banki, korpo – tak. Ludzi nie.

  134. Na Słobodzianka prowadzono pod przymusem klasę  /w dobrym liceum/ maturalną, mimo intensywnej nauki do egzaminów maturalnych zwalniając uczniów z lekcji. Potem zaś była wycieczka na koniec liceum. M.in. do Krakowa, gdzie córka mojej przyjaciółki zaproponowała Bronowice i „Rydlówkę”, będąc związaną rodzinnie z tym istotnym dla polskiej literatury miejscem. Ale pania nauczycielka zarządziła Auschwitz. Tam natomiast – jak wspomniałam – naszą młodzież ogarnął dyrektor placówki, odzywając się w te słowa: „Jesteście nadzwyczajną grupą licealistów, przeto pokażę wam szczególne miejsca etc..” No i było wyłącznie o Żydach w Auschwitzu.

    Nauczycielki wymiatają…

  135. Coś się pokićkało.

    „Mama nam opowiadała, jak Żydzi witali sowietów w 1939 (mieszkała w Tarnopolu).” – to mój komentarz, który Pan skomentował 🙂

  136. Formowane, wychowywanie dziecka na porządnego człowieka jest jedyną drogą realizacji miłości do niego.

  137. Również jestem pełna najgorszych przeczuć co do własności Polaków. Tej konkretnej – ziemi. Ta ustawa „reprywatyzacyjna” /no jaja!/ to czyste, bolszewickie łajdactwo. Grabież. Ponowna grabież w majestacie sejmu. Jakiś profesor Zaradkiewicz Kamil podobno to /łajdactwo/ ukisił?

    No i polscy ziemianie zostali tam zrównani przez „dobrą zmianę” z kolaborantami i przestępcami wojennymi. Więc spokojnie będą mogły powstawać tak liczne „szkoły elit”, bo ponoć elit nie mamy. Elita po szkole elit gotowania na gazie to jest dopiero cóś!

    Obserwuję kontredanse wokół Oświęcimia od początku /karmelitanki, bezradność polskiego KK „w temacie” – hierarchów, krzyże, ostentacyjne przeloty izraelskich samolotów, wesołe wycieczki ichniej młodzieży wraz z ochroniarzami, etc./. Tak, to widomy znak niesuwerenności i podległości.

  138. To jeden z tych istotnych szczegółów, który jakoś umyka pośród słów górnolotnych.

  139. „formowanie” bardzo zle mi sie kojarzy

    nic na to nie poradze

  140. Ewa! Od wyrażania się to jestem ja!

    ;)))

  141. Lektury budują pewien istotny kod kulturowy pośród pokoleń. Jakim językiem będzie można rozmawiać z miziołkami? Żadnym…

  142. Się nie śmieje! 😉 Tu, onego czasu, jeden z prezesów portu /administracja komunistyczna/ zgłaszał pretensje do pobliskiego kościoła, że mu dzwony przeszkadzają. Naprawdę.

  143. No właśnie – kwestii kartek jakoś nikt nie porusza, jak i tych wiader… Żarcie bez kartek było znacznie droższe – co pamiętamy z końca komuny i stanu wojennego. Milicja przynajmniej za to nie rozwalała, a Niemcy – i owszem.

  144. przyznam, ze jeszcze gorzej :))

    ale chyba nie ma sensu czepiac sie slow

    chodzi mi glownie o to, ze w wychowywaniu

    bardziej trzeba rozumiec niz kombinowac

  145. Też nie chcę się kłócić o słowa, ale nie rozumiem, o co chodzi z tym kombinowaniem?

  146.  może i powinno konsekwentnie zostać przeniesione na obszar – prawi Coryllus – doktryny państwowości

    Jak może, skoro nie może? Nie ma bowiem doktryny polskiej państwowości. Jest zarządzanie przez najętych do tego procederu /cwane, przemyślane i skuteczne/ polską masą. Tą żywą i tą nieożywioną.

  147. W tych wszystkich komisjach to chyba chodzi glownie o to zeby podbijac nadal bebenek i zeby ci z komisji troche natlukli sobie punktow politycznych.

    To znaczy w polskich warunkach przeklada sie to tylko na to ze kolejny jakis miglanc w postaci Patryka Jakiego albo Ryszarda Czarneckiego umocowal sie troszke mocniej w strukturach partii i po kolejnych wygranych wyborach zajal dobrze platne stanowisko.

  148. Żeby kombinować trzeba rozumieć. Ale niewiele trzeba kombinować. Wystarczy trzymać się zasad.

  149. Na tym wlasnie tragedia w Polsce polega. Przez 45 lat wladze sprawowala mafia polityczna pod szyldem PZPR. Prawowici wlasciciele zostali wymordowani, wygnani albo wymarli. A potem gdy lody zaczely puszczac (tzn. gdy pozwolono ludziom mowic co im sie podoba bo na tym ta „jesien ludow” glownie polegala), rzucono haslo „grab zagrabione”.

    Wiec grabia i jakies szczatki niby rozdaja ci co akurat do wladzy doszli.

  150. Kościół katolicki w Polsce woli futrować zmasakrowanych soborowymi herezjami wiernych świętowaniem pięćsetlecia buntu Lutra, niż upominać się o anulowanie bolszewickiego ukazu. To całkowicie zrozumiałe, skoro Luter, patron bolszewików, prawdopodobnie za niedługo trafi na ołtarze jako święty nowego Kościoła, a ten sam Luter kazał zrabować całą własność Kościoła i oddać ją w ręce urzędników państwowych.

    Kościół katolicki, Haniu, od lat siedzi w piwnicy, a będzie zmuszony zejść na dno katakumb.

  151. przyznam, ze sama sie zakombinowalam

    zeby wyjasnic o co chodzi to najprosciej bedzie:

    „trzymac sie zasad” *

     

    * dotyczy i dzieci i rodzicow

  152. Jest doktryna A nawet kilka do wyboru. Problem tylko na co się zdecydować 🙂

  153. Pelna zgoda. I spotkal mnie ostatnio jeszcze szok kolejny. Moja siostra uczy w szkole spolecznej w Lublinie. Urzadzaja tam …. Wieczory Szekspirowskie.

    Tutaj zamieszczam link. mozna zasiegnac szczegolow:

    http://kazimierzwielki.lublin.pl/o-nas/przeglad-szekspirowski/

  154. jakie urocze stado onanizujących się baranów wpatrzonych w powiatowego literata XXI wieku

  155. Ciekawe czy Kennedy naprawde zostal zastrzelony czy to tylko koleiny wytyczone przez wladcow Ameryki.

  156. Dziękuję, popatrzę na tę listę.

  157. Na stronie PTZ, pod wywiadem z prof. Żarynem, jest komunikat PTZ w kwestii tej ustawy:

    http://www.ziemianie.org.pl/

    To są kwestie szczegółowe, ogólny trend wyłożył St. Michalkiewicz.

    Szczegóły prawne /u mnie/:
    „Spójrzmy na profil prawny. Grabieży polskich majątków dokonano w trybie całkowicie pozakonstytucyjnym. Utworzony w ZSRS tzw. „Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego” wydał w Lublinie, 22 lipca 1944 roku manifest, zwany „Manifestem Lipcowym”, na podstawie którego dokonano bezprzykładnego pozbawienia własności wielu Polaków. W tym czasie działał w Londynie legalny rząd polski na wychodźstwie i obowiązywała konstytucja z kwietnia 1935 roku, która w sprawach ziemskich opierała się na konstytucji marcowej z 1921 roku. Konstytucja marcowa stanowiła, że państwo może skonfiskować ziemię jedynie dla ważnych celów i za odszkodowaniem. Art. 49 Konstytucji kwietniowej uprawniał do wydawania dekretów z mocą ustawy jedynie prezydenta RP, wówczas – Władysława Raczkiewicza. Prawo inicjatywy ustawodawczej przysługiwało rządowi /art. 50/, wówczas pod przewodnictwem Stanisława Mikołajczyka. PKWN nie miał w ogóle żadnych uprawnień do inicjatywy ustawodawczej, a co dopiero w zakresie wydawania dekretów z mocą ustawy.

    W 1994 roku Sąd Najwyższy wydał opinię określającą akty wywłaszczające – dekret PKWN z 6 września i obwieszczenie Ministerstwa Rolnictwa i Reformy Rolnej z 17 stycznia 1945 roku – jako akty wydane z oczywistym naruszeniem norm konstytucyjnych. Trybunał Konstytucyjny w uchwale z 16 kwietnia 1996 roku podkreślił, że PKWN, który wydał dekret, na podstawie którego ograbiono Polaków, był organem pozakonstytucyjnym. TK zajął w tej sprawie również stanowisko w swym orzeczeniu z 20 listopada 2001 roku. Warto również spojrzeć na przywołane powyżej dekrety, na tryb oraz faktyczny sposób wywłaszczeń przez pryzmat konstytucji z 1997 roku, by stwierdzić oczywiste sprzeczności między nimi, a gwarantowanymi prawami obywatela.”
    http://kossobor.neon24.pl/post/16718,dlaczego-w-polsce-nie-ma-reprywatyzacji-ukryta-prawda-czesc-iii

    Ocena łajdactwa:
    Planowana ustawa „reprywatyzacyjna” /”rekompensacyjna” jest w istocie powtórzeniem i zabetonowaniem dekretów PKWN i Bieruta. 20% rekompensat /od całkowitej wartości zrabowanych przez państwo majątków/  ustawa przenosi na podatnika, a państwo zatrzymuje sobie realności. Czyli jest to ponowny rabunek – dwa w jednym: państwo zatrzymuje majątek, a podatnik ma fundować owe 20% w jakichś papierach. Co niekoniecznie musi być realne, jak wiemy. Natomiast w świetle ustawy realne będzie bezpowrotne /dla właścicieli i spadkobierców/ zagrabienie konkretnych majątków /domów, ziemi etc./. Projekt ustawy podnosi, iż nie ma mowy o zwrocie mienia w naturze. Jest to absolutne łajdactwo – wobec poszkodowanych państwowym rabunkiem dawnych właścicieli, a także wobec obciążonych koniecznością spłaty 20% rekompensat podatników.
    Zwrot w naturze tam, gdzie to możliwe, względnie zadośćuczynienie mieniem zastępczym, względnie – gdyby ktoś nie był skłonny do wejścia w posiadanie mienia dawnego czy zastępczego – rekompensata w papierach wartościowych czy rekompensata finansowa – tylko taka forma reprywatyzacji jest godziwa i nie obciążająca podatnika w stopniu, w jakim to zapowiada ustawa.

    I to jest państwo, które na uściech ma „sprawiedliwość społeczną”. „Sprawiedliwie społecznie” zostaną ograbieni i poszkodowani i aktualni podatnicy. Zaiste, zaradkiewicze oni są.

  158. I kiedys mi podala link do takiej reklamy na temat tej szkoly. uz gdzies to zgubilem ale filmik, taki z poltorej minuty, fajny byl. Ale, co ciekawe komentarz ktory lecial byl …po angielsku. Po prostu mnie zatkalo.

  159. Krzysiu, KK w Polsce otrzymał zwrot w naturze. Ziemię, budynki. Nawet odezwał się co do konieczności zwrotu mienia Polakom /lata 90-te, byłam nawet w korespondencji z sekretarzem konf. episkopatu/, ale… nie w każdym kościele list episkopatu wówczas został przeczytany /wystaw to sobie…/. Księża już byli sformatowani przez ustrój sprawiedliwości społecznej. A po wsiach i miasteczkach – w bardzo bliskiej komitywie z PSLem. Znam to z pierwszej ręki.

    Strasznie boleję nad stanem aktualnym KK – czyli tym, o czym pisałeś. Ale nie chcę tego tematu rozwijać.

  160. Chciałem bardzo podziękować za ten tekst! Jest taki wspaniały mem. Profesor trafia do piekła i tam diabeł przedstawia mu faceta: „To jest Janusz. Przeczytał w internecie jeden artykuł, wyrobił sobie zdanie, a teraz będzie ci tłumaczył przez wieczność teorię, którą zajmowałeś się przez całe życie”. Bardzo mi czegoś takiego brakowało, to niezwykle ożywcze, jako że twórczością Idy Fink zajmuję się od blisko 10 lat, odwiedziłem całą masę archiwów na Ukrainie, w Polsce i Izraelu, kończę książkę na jej temat, a ta wypowiedź – nie wspominając o komentarzach – jest tak wspaniałą mieszanką całkowitej ignorancji („wczoraj przeczytałem tych streszczeń chyba ze sześć. Przeczytałem też wywiad jakiego Ida Fink udzieliła Gazecie Wyborczej” -paradne), paranoi („nigdy się tak naprawdę nie ukrywała, że przesiedziała okupację gdzieś na wsi, u jakiejś polskiej czy ukraińskiej rodziny, zajadała ser i popijała go ciepłym mlekiem”), bezczelności („pani Ida” -państwo się znaliście?), bufonady połączonej z zadufaniem („skoro nie mogę [uwierzyć], to mam też wątpliwości, co do sensu umieszczania tych opowiadań w spisie lektur”), kłamstw („Bo, że Ida Fink nie widziała żadnej ze scen opisanych przez siebie, jest pewne jak wschód i zachód słońca”), przeinaczeń (pisać „zaczęła dopiero w roku 1971”) i głupoty („jej utwory zaczęto tłumaczyć na różne języki. Na polski nie” – zważywszy, że pisała po polsku faktycznie mógł być problem z tłumaczeniem :D, abstrahuję że jej książki faktycznie były w latach 80. na indeksie), że z prawdziwą przyjemnością wykorzystam te elukubracje w swojej pracy. Myślę, że poświęcę im jakiś rozdzialik, bo doprawdy są tego warte!

  161. Ksiądz prymas i prezydent RP zamierzają uczcić bunt Lutra, a więc mówią nam, że Luter słusznie uczynił, wyrzucając na śmieci wszystkie sakramenty.

  162. Kosciol zostal zalozony przez Pana naszego Jezusa Chrystusa ale na przestrzeni wiekow, w tej naszej ziemskiej wedrowce, tworza go ludzie. Wiec roznie sie to plecie. Ostatnio w salonie24 zamieszczono wypowiedz Ojca Swietego Franciszka na temat uchodzcow. Zaleca przyjmowac, twierdzac ze Jezus tez byl uchodzca.

    Przypomina mi to taka wzruszajaca reklamowke:

    https://www.youtube.com/watch?v=RF9G-U5xjEs

  163. Piekne wytlumaczenie…

    … jak bylam mala to to co powiedzial mi tata… mama… i dziadkowie – to tez bylo  SWIETE… choc nie bylo wtedy takiego falszu  jaki dzis jest saczony  NAWET w szkole… od najmlodszych lat  bylam uczona… zasady  „ograniczonego zaufania”.

  164. W socjalizm sie dlugo, stopniowo i bolesnie  wchodzi ale jeszcze dluzej i bolesniej  wychodzi.

  165. Dlatego czasem to sobie tak ze strachem mysle dokad nas ta dobra zmiana doprowadzi. To moze byc cos znacznie gorszego niz dol z wapnem.

  166. To po kiego Duda łapał hostię? Pijar taki?

  167. Wiem, że różnie się plecie. No ale wierzymy w Pana Boga, a nie w ludzkie słabości, jako drogowskazy. Te – omijamy. Milcząc.

  168. tutaj wszystkie miejscowe barany służą tej dobrej zmianie, która niczego nie zmieni

  169. Mnie sie coraz bardziej zdaje ze to pijar. No chyba ze sie myle. Pamietajmy ze Bog to wirtuoz niedoscigniony, potrafi grac jak chce na wszelkich mozliwych instrumentach.

  170. U mnie w szkole o tym nikt nigdy nie mówił. Ta historia to jedno wielkie oszustwo. Nie Anna tylko Annelies lub Anneliese – zmieniono zapewne żeby lepiej brzmiało. Zmarła na tyfus, jak wielu innych ludzi, ale pomijanie tego faktu ma udramatyzować historię. Jej długi pobyt w obozie pokazuje, że Niemcy nie byli takimi zbrodniarzami i w więzieniu Żydów mieli jakiś cel.

  171. Baumana to nawet cytował jezuita Oszajca.

  172. Dla mnie formowanie to stanowczość, dyscyplina i konsekwencja w sprawach, które są istotne. A miłość to wsparcie, zaufanie i odpuszczanie w sprawach, które istotne nie są. I to jest ta trudna do osiągnięcia równowaga.

  173. To cudo prawnicze  musieli trzymać jakiś czas i czekać na właściwy psychologicznie moment. Ustawa „Bierut 2.0”. Oni zawsze wyskakiwali z takimi rzeczami zza węgła. Tak jak z ustawą o obrocie (to znaczy o braku obrotu) ziemią.
    Bardzo dobra ta szybka analiza prawno historyczna. Wszystko czarno na białym. Nie powiem, że „ręce opadają”. Po zablokowaniu kolejny raz ekshumacji w Jedwabnem było wiadomo, że na żadne realne zmiany na lepsze nie można liczyć. I wiemy, z kim mamy przyjemność.  To znaczy -nieprzyjemność. Ile dzieli ich od Słobodzianka? Ich to oczywiście nie obchodzi, bo sondaże wysokie.

    Operacja pt. III RP polegała na tym aby najpierw naród sponiewierać masowym bezrobociem,emigracją etc. a następnie rzucić 500+ i „robić co chcieć”.  Komuna w bierutowskim wydaniu. Ale jakie piękne dekoracje i jakie piękne „żywe obrazy zasłaniające stan faktyczny” jak komisja Amber Gold i inne inscenizacje dla ciemnego ludu.

    Nie ma co się przejmować Koleżanko. Moja rodzina dwa razy zabierała ze sobą tyle, ile w ręcznym bagażu się zmieściło. Plus złoto zaszyte w guzikach dziecięcych płaszczyków. Przecież w Magdalence nie umawiali się jak uszczęśliwić Polaków. I tylko o tym trzeba pamiętać. Skoro chcą się bawić nadal w paserów, ich wybór.

  174. Ta zabawa nie jest o tym jakie BYŁO gestapo ale o tym jak je sobie wyobrażali ludzie którzy pamiętali rozbrajanie Niemców w Warszawie 1918 roku. Jest mnóstwo relacji z początków wojny że mieszkańcy II RP nie wyobrażali sobie żeby tacy kulturalni Niemcy … takie rzeczy panie dzieju…

  175. „Tego nawet komuniści.” Dlaczego „nawet” . Komuniści Polacy z Natolina szczerze nienawidzili Puławian. Pamiętali im co nieco…

  176. Niemcy odchodzac od Rzymu stali sie zbrodzieniami i ten fakt mamy czcic? A gdzie pamiec o naszych pomordowanych krajanach, nie tylko w dwoch ostatnich wojnach?

  177. Nie ma się co łudzić. Odwrotu od socjalizmu nie ma. Można jedynie funkcjonować w katakumbach. Jako i św.Jan dawno temu napisał.

  178. Miłość to czynne dążenie do dobra drugiej osoby. Wszystkie postawy i działania, o których Pan pisze, w tym się mieszczą.

  179. W zasadzie ma Pani rację, to wszystko się przenika. Ale i tak jest to najtrudniejsze zadanie w życiu 🙂

  180. Z Bożą Łaską do zrobienia 🙂

  181. Zachęcam, promotorom na pewno się spodoba. Powinien pan jeszcze zorganizować specjalnie dla siebie taką wizję lokalną zatytułowaną „Poranna wizyta funkcjonariuszy gestapo”, na podstawie zeznań tych co taką wizytę przeżyli. Przekona się Pan ile będzie miał czasu na poszukanie klucza i złożenie wyjaśnień. Od 10 lat bada pan twórczość kobiety, która zmarła sześć lat temu? I zapisała dwa zeszyty szesnastokartkowe? Naprawdę szczerze gratuluję….

  182. I proszę o jeszcze jedno wyjaśnienie. Co to znaczy „masa archiwów”?

  183. Katafalk w postaci skrzyń po amunicji (podwyższenie) mógł być zastosowany celem zapewnienia odpowiedniej odprawy przy umieszczaniu zwłok w samolocie czy innym środku transportu – by trumna nie stała na ziemi.

    Skrzynki po amunicji są metalowe i drewniane – różnych rozmiarów.

    Pierwsze z brzegu:  Skrzynki na amunicję

    Istotą mojego wpisu jest fakt, że depozyt państwowy może być przekazany w sposób formalny – i nie było potrzeby ani organizować, ani wymyślać żadnych historii.

    Zakładając, że ten depozyt w ogóle był, tam, gdzie podobno był.

    Nie było też potrzeby podejmowania działań, o jakich Pani pisze – przekazywania próbek. W tamtych czasach wbrew temu co się utrwaliło w narracji pop komuniści dosyć swobodnie komunikowali się z tzw. zachodem. W normalnym biegu rzeczy zespół ubeków czy wojskowych ubeków pojechałby do Londynu, poszliby do skarbca, zrobili inwentaryzację pobrali te niecałe 20 litrów złota rozkładając je w jakieś pojemniki – i pod eskortą zawieźli do samolotu, a potem do nowej, ludowej ojczyzny.

    Skoro więc wymyślano takie historie – to znaczy, że albo to złoto zostało ukradzione wcześniej, albo chodziło, żeby je ukraść teraz, ale żeby to zrobił ten, co trzeba, a nie kto inny. Wszystko to działo się pod egidą rządu brytyjskiego.

    Dla mnie relacje w trójkącie rząd brytyjski, władze emigracyjne i rząd komunistyczny pachną jakąś straszna patologią.

    Po pierwsze rząd emigracyjny nie trzymał złota w wersalce, jak Marcin P. tylko pewnie w rządowym skarbcu brytyjskim (zakładając, że w ogóle miał co trzymać, bo to też nie jest 100% pewne). Komu więc Brytyjczycy wydali złoto? W świetle prawa i polityki nieuprawnionym osobom prywatnym.

    p.s.

    robota wzywa, reszta ew. póżniej 🙂

  184. Przestańmy własną pieścić się boleścią,
    Przestańmy ciągłym lamentem się poić:
    Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
    Mężom przystało w milczeniu się zbroić…

  185. IPN Wrocław, IPN Warszawa, Archiwum Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, domowe archiwum pisarki w Tel Awiwie, Archiwum Yad Vashem, Archiwum Państwowe w Krakowie, Akta Miejskie Kłodzko, Państwowe Archiwum we Lwowie. Wystarczy? Na szczęście już dawno nie jestem na etapie, że potrzebuję promotora, zaś Ida Fink napisała znacznie więcej, ale w odróżnieniu od Pana nie była baśniopisarzem i bardzo dbała o słowa. Nie plotła, co jej ślina na język przynosiła i nie wydawała wszystkiego jak leci (sporo jest w rękopisach). Gdyby zadał sobie Pan minimum trudu to po pierwsze, zapoznał się chociaż z jej autobiograficzną powieścią „Podróż” (kilka wydań w Polsce, kilkanaście na całym świecie), która być może rozjaśniłaby nieco wątpliwości i nie snułby Pan absurdalnych spekulacji biograficznych. Po wtóre, czy w opowiadaniu „Zabawa w klucz” jest gdzieś mowa o gestapo? Już abstrahuję od tego, że wizję rewizji gestapo ma Pan chyba rodem z Hansa Klossa. Znam liczne świadectwa, że ludzie jednak zdołali się ukryć, np. w getcie warszawskim podczas akcji. W opowiadaniu jest mowa o tym kto przyjdzie czy raczej, że przyjdą „Oni”? Prawda, może Pan nie wiedzieć, czytał Pan streszczenie 😀 A może rodzina bała się… Polaków? Szmalcowników? Ciekawy pomysł, prawda? Obawiam się jednak, że niuanse interpretacyjne (a opowiadanie to czyta się w szkołach na całym świecie) to nie dla Pana.

  186. Ostatnia sekwencja to z Bartoszewskiego zapewne, bo w wojnę bał się bardziej Polaków niż Niemców.

  187. proszę pana dla mnie od samego początku jest jasne, że Ida Fink bała się się Polaków, podobnie jak pan dzisiaj się ich boi. Niepotrzebnie. Zawsze przecież może pan poćwiczyć zabawę z kluczem. Tylko na litość, niech pan nie miesza do tego małych dzieci….

  188. Jest znana (mniej więcej) geneza II WŚ,  mnie więcej wiadomo, kto sfinansował, kto podpuścił, kto zachęcił i dokładnie wiadomo, kto był niewinną ofiarą II WŚ, kto poniósł największe straty ludnościowe i ekonomiczne, kogo wmanewrowane w „bratnie” ramiona ZSRR  – ofiarami tej bandyterki II WŚ jesteśmy MY i nasz kraj.

    Ale jednak w miejsce ofiary, ma być wmontowany ktoś inny. I montują, montują… montują i … ma ten montowany … mieć wyłączność w tym „ofiarnym” obszarze.

    A prawdziwe ofiary – Polaków –  trzeba: zohydzić, zdezawuować,  ośmieszyć, usunąć itp.

  189. Obserwuję ten blog już od długiego czasu. Przyznam, że jestem pod wrażeniem… Przede wszystkim pod wrażeniem Gospodarza, który z taką łatwością wypowiada się na każdy temat przyjmując pozę wszechwiedzącego, a z taką trudnością przychodzi Mu zadbanie o szacunek wobec czytelników, którzy dostają do rąk Jego książki i teksty na blogu pełne błędów merytorycznych, redakcyjnych, korektorskich… Od dziecka uczono mnie tego, że wymagać należy przede wszystkim od siebie, a potem ewentualnie oceniać innych. Sposób odnoszenia się  Pana Coryllusa do osób, które ośmielają się mieć na dany temat inne zdanie również pozostawia wiele do życzenia. Podziwiam cały dwór Jaśnie Pana Coryllusa, który nie tylko znosi chamskie odzywki, ale jeszcze przeprasza i prosi o więcej. Ciekawe to zjawisko. Aczkolwiek wielce niesmaczne. Ten blog to jedno wielkie wylewanie pomyj na cały świat. Z wyjątkiem Gospodarza, który wszystko wie o wszystkim, jest wspaniały, nieomylny i potrafi wytłumaczyć wszelkie trudne zjawiska gromadzie biednych nieświadomych… Życzę powodzenia w dalszym gnojeniu ludzi i wynajdywaniu zła we wszystkim. Szkoda, że brakuje czasu na poważne zajęcie się redakcją swoich własnych dzieł…

  190. Widzi pan, cała sztuka polega na tym, żeby sobie wychować ludzi i nauczyć ich pewnych nawyków. Pan tego nie potrafi i dlatego musi pan tak miauczeć zamiast korzystać ze swoich przyrodzonych talentów pełną garścią. Nie każdemu jest to dane miły panie, nie każdemu…A jeśli idzie o prace korektorskie i redakcyjne to ma od tego wolontariuszy

  191. Szkoda, że dla jeszcze większych niuansów interpretacyjnych ukazujących postawy, wybory, dylematy i udrękę codzienności okupacyjnej nie czyta się w szkołach na całym świecie o polskich rodzinach ukrywających Żydów. Wywlekanych z domów przez Niemców i rozstrzeliwanych wraz z dziećmi i tymi Żydami, których ratowali. Przecież tysiące było takich rodzin pod okupacją niemiecką.

  192. No, ale oni nie zdążyli napisać książek.

  193. Polacy sami sobie winni, że tacy mało lotni byli i nieutalentowani. Uprzejmi Niemcy zawsze dawali czasu skolko ugodno.

  194. Świetny tekst, a i dyskusja niczego sobie. W nawiązaniu do indoktrynacji dzieci chciałbym pokazać jak propagandowo naucza KK wiernych podczas rozważań różańcowych (w arch. Krakowskiej) na dziś:

    Tajemnice radosne.

    Przypada dzisiaj rocznica urodzin Erazma z Rotterdamu, wielkiego myśliciela pragnącego odnowy Kościoła bez uciekania z niego*. Ponoć Erazm upominał Marcina Lutra: „Znoszę zatem Kościół, mając nadzieję, że stanie się lepszy, albowiem także on musi znosić mnie, mając nadzieję, że ja stanę się lepszy”.

    Pominę nazwisko autora Księdza, tego rozważania, bo go cenię jako rekolekcjonistę i spowiednika, ale chyba nie wie do końca, jaką rolę miał grać Erazm w rozwalaniu scholastyki i wprowadzaniu pseudo reform Kościoła. Na pewno nie czytał polskiego II tomu Baśni jak niedźwiedź.

    *pogrubienie moje.

  195. Byłbym zapomniał… Jeszcze jedno. Ubolewacie tu wszyscy nad brakiem dobrych książek dla młodych czytelników (z czym akurat się zgadzam), a nikt nie wspomniał ani słowem o pewnej wyjątkowej Autorce… Co ciekawsze, wstęp jej pióra znajduje się w wydanej przez Klinikę języka książeczce dla dzieci Zielone Rękawiczki! Szkoda, że Gospodarz nie raczył zapoznać się z bogatą twórczością tej Pani – Anny Czerwińskiej-Rydel. Specjalizuje się ona mianowicie w opowieściach biograficznych dla dzieci. Napisała genialne, moim zdaniem, książki chociażby o Makuszyńskim, Fredrze, Sienkiewiczu, Janie Czochralskim (kompletnie nieznanym w Polsce), Chopinie, Wieniawskim, Lutosławskim i  wielu innych. Promuje Polskę i Polskość, jeździ po całym kraju ze spotkaniami autorskimi, podczas których przemyca na różne sposoby najlepsze wartości. Wiem coś o tym, bo tak się składa, że sam jestem bibliotekarzem i miałem wielkie szczęście gościć u siebie tę Panią – wielka klasa, inteligencja, wiedza i ciepło. A jej fikcyjne opowieści o Matyldzie – promujące wartości pełnej rodziny, Boga, religii katolickiej, moje córki czytają na okrągło. Niestety… Ani jedna książka Pani Anny Czerwińskiej-Rydel nie znalazła się na liście lektur. A Państwo nawet o Niej nie wspomnieli. Co dziwne, również Autorka Zielonych Rękawiczek nie zająknęła się o Niej choć słowem. Ciekawe…

  196. Wszystko przez to, że tak naprawdę jesteśmy wrogami Polski i Kościoła. Dlatego nie promujemy dobrych książek, które pan lubi

  197. Szanowny Panie, nie to, co JA lubię, tylko to, co wartościowe. Pisząc na publicznym blogu, że nie ma wartościowych książek dla młodych czytelników należałoby najpierw zapoznać się z tymi, które są i wziąć pełną odpowiedzialność za swoje słowa. Pan, zdaje się, tego nie potrafi. Ot co.

  198. To nie jest publiczny blog, tylko mój, prywatny. A poza tym niby dlaczego to pan ma orzekać co jest a co nie jest wartościowe…? Kim pan jest?

  199. Miauczy to pan raczej – żebrząc o kasę. Wychować zaś SOBIE można ew psa, bo już dziecko wychowuje się nie SOBIE, a KU CZEMUŚ.

    Wolontariuszy, powiada pan… Może więc czas ich zmienić? Bo coś nie za bardzo zdarni oni i mrawi w te klocki.

    Rzeczywiście nie każdemu jest dane czerpać (nie korzystać – BŁĄD!!!) z talentów pełną garścią

  200. Herr Borowiecki, ma pan rację co do pani Czerwińskiej Rydel, że nie jest szeroko znana. Ja np. znam ją z bloga KOSSOBORa, który pisuje, a może właściwie blogował na ne24.

  201. A kim pan jest, żeby to kwestionować?

  202. Skromny badacz – świetny oksymoron.

  203. Zastanawiam się właśnie, czy ten KOSSOBOR nie jest osobą dość często towarzyszącą pani Czerwińskiej-Rydel w trasach autorskich. Tym bardziej dziwi mnie, że tu ta pani nie napisała ani słowa na temat książek koleżanki.

  204. No to się nam wśród czytelników bloga objawili dzisiaj:

    1. Skromny badacz, postulator świeckiego procesu beatyfikacyjnego Idy Fink, kładący (chyba dla przyspieszenia efektu, zwłaszcza „na Zachodzie”) nacisk na jej męczeństwo z rąk polskich szmalcowników, którzy mogli zapukać nagle do drzwi tego dobrego, niemieckiego bauera, który Idę w czasie wojny ukrywał

    2. skromny bibliotekarz, Michał Borowiecki (Herr von Borowiecki?), który objawił się, jak Filip z konopi, w obronie książek Idy Fink na liście lektur polskich uczniów, mimo że, w gruncie rzeczy chodzi mu tylko o wykazanie obłudy „tutejszych”, z Kossobor i Gospodarzem na czele, bo nie reklamują dobrej polskiej autorki dla dzieci. Logika rzeczywiście porażająca, godna największych humanistów.

    Żaden z owych panów nie raczył jednak uzasadnić, dlaczegóż to książki Idy Fink mają znajdować się na listach lektur dla polskich uczniów, którzy w przeciwieństwie do ich rówieśników z Zachodu (znaczy się cywilizowanego świata), wciąż jeszcze mogą z ust swoich dziadków i pradziadków usłyszeć prawdziwe opowieści o niemieckiej (i sowieckiej) okupacji. Bez nakładki w postaci opowiadań Idy Fink et consortes.

  205. bufonie z Wyborczej, twoje to jest to co bez skóry się rodzi, resztę przepisujesz z Wikipedii

  206. Coś podobnego… A czy ja choć słowo napisałem w obronie prozy Idy Frank???

  207. Gospodarz w pierwszej notce o ew. odzyskaniu Śląska przez Austrię:

    Spodziewam się nalotu trolli, którzy mi będą udowadniać wyższość polityki jagiellońskiej nad fryderycjańską.

  208. Dajcie spokój… Coryllus rzeczywiście SOBIE Was wychował. Jesteście zamknięci, zapatrzeni w niego i jego jedynie słuszną ideologię. Brak słow. Kończę, bo nie ma sensu rzucać pereł.

  209. Tutaj, na swoim blogu jestem najważniejszą osobą. Pan zaś jest tu nikim

  210. Skoro pan nie napisał nic o Idzie Fink, to znaczy, że jest pan prostym trollem. A wie pan co czeka tutaj trolli…

  211. Pereł rzeczywiście nie ma sensu rzucać, ale gówna to żeś tu dziś człowieku sporo naniósł, trzeba przyznać

  212. Aha, i niech pan wyjaśni, kto to jest Ida Frank, bo nie wiem

  213. Że Anglicy całą operację musieli jakoś kontrolować, to nie ulega wątpliwości (dotyczy to również transportu do Londynu). W końcu Anglia to wyspa i nawet mysz się tam nie prześliźnie bez wiedzy i zgody służb JKM.

    Natomiast proces przekazywania aktywów komunistom odbywał się etapami, co wygląda trochę jak wkupywanie się w łaski tamtejszych capo di tutti capi. Całość (???) złotego FON, nie licząc tej próbki z 1946 r., co to ją konsul Sobolewski zagubił, gen. Tatar i reszta TUN (Komitet Trzech), wbrew rozkazowi gen. Kukiela, przekazali komunistycznym dyplomatom w Londynie 19. czerwca 1947 r., na 3 tygodnie przed śmiercią gen. Żeligowskiego.

    I tu ew. może pojawić się wątek „katafalkowych skrzynek po nabojach„, które jakoby posłużyły za opakowanie dla precjozów i waluty (choć przesyłki dyplomatyczne nie podlegały kontroli na granicach, z czego komuniści skwapliwie korzystali). Takie maskowanie nie dotyczyło z pewnością Anglików (dobrze wiedzieli, co z ich kraju wyjeżdża), raczej pozbawionych brytyjskiego uznania, ale mogących narobić hałasu (z podaniem prawdziwej wartości „towaru„), polskich władz na emigracji. Tym bardziej, że istnieją poważne rozbieżności co do ilości przekazanych aktywów…

    Tu jest chyba najlepsza w Internecie notka o tym, co się w skrócie nazywa FON, choć to znaczne (zdaje się, że zamierzone), uproszczenie i ograniczenie pojęcia:

    http://www.fon.com.pl/historia-fon/

    Myślę, że wciąż żyją beneficjenci (lub ich spadkobiercy) aktywów, którzy uwłaszczyli się, jak wiele wskazuje, bez wiedzy czynników oficjalnych (w dużym uproszczeniu: polskich) po obu stronach żelaznej kurtyny, a które z takim poświęceniem i zaangażowaniem zebrali przed wojną Polacy. Dlatego temat jest nadal tabu. Film o Mazurkiewiczu jakoś tam pokazuje (sugeruje) ten wierzchołek góry lodowej…

  214. A pamiętniki napisał tatuś Annelise, długopisem wynalezionym w 1951 roku. Ale co se zarobił – to jego. Drugi kłamca to Kosiński. O tej Fink nic nie wiem. Ale widać, ze należy podchodzić baaardzo ostrożnie.

  215. Przysłowiowe rżnięcie głupa, lub w wersji dla wrażliwych humanistów: udawanie Greka, to kiepska linia obrony. Jest bowiem coś takiego, jak kontekst wypowiedzi, a waść postanowił dołożyć obłudnemu Gospodarzowi i tutejszemu środowisku akurat pod notką o wątpliwej jakości prozy Idy Fink, jakimś psim swędem umieszczonej jednak na liście lektur szkolnych w III RP.

    A co do „prozy Idy Frank”, to piękny lapsus linguae waści wyszedł. Z głębokości serca usta mówią;-)

  216. &Tropiciel

    Komu więc Brytyjczycy wydali złoto? W świetle prawa i polityki nieuprawnionym osobom prywatnym.

    Zatem gdybyśmy żyli w normalnym świecie, polski rząd powinien upomnieć się u Brytyjczyków o swoją własność.

  217. Niechże Pan da spokój.

    Rok 2013:

    http://kossobor.neon24.pl/post/94968,rydel-ksiazki-pisze

    W „Zielonych rękawiczkach” są podziękowania dla Anny Czerwińskiej-Rydel.

  218. Widać na tamtą okoliczność jeszcze nie przygotowali oficjalnej wersji odpowiedzi. Zbyt poważna sprawa. Póki co, niech się ćwiczą przy liście lektur. W związku z odwiecznym polskim antysemityzmem, który mają przećwiczony od dziesięcioleci…

  219. No właśnie wychodzi na to, że nie może, bo to była piętrowa intryga, z niesubordynacją w tle. Złoto i walutę przekazali komunistom (pozostaje pytanie ile i czy ze współudziałem za pośrednictwo) sami Polacy, tzn. ci, którzy się mieli nim z nominacji rządu w Londynie opiekować. Takiego gen. Tatara to nawet chyba tym celu już w kwietniu 1944 r., drogą lotniczą z okupowanej Polski do Anglii przerzucono (Wiki to nazywa Operacją Most!). Bo był ponoć prosowiecki i chciano się go pozbyć! Ale jak tylko złoto z Sudanu pod koniec 1944 r. do Londynu dotarło, to je akurat temu niepewnemu Tatarowi powierzono!

    Jak mówił Aronek ze znanego dowcipu: gdzie tu sens? gdzie logika?

  220. Granciarze Pana odwiedzili?

    Ida Fink – monografia twórczości
    kierownik: mgr Bartłomiej Krupa
    grant NCN
    na lata 2012-2015

    Przyznana kwota: 346 110 PLN, wykorzystano 100%
    Rozpoczęcie projektu: 2012-08-20
    Czas trwania projektu: 30 miesięcy
    Status projektu: Projekt zakończony
    https://projekty.ncn.gov.pl/index.php?s=2543
    http://ibl.waw.pl/pl/nauka-i-badania/zrealizowane-projekty-badawcze/ida-fink-monografia-tworczosci

  221. U nas to było kilkakrotnie: za Niemca, za sowietów /jak „wyzwalali”, jadąc na Berlin/, za polskich komunistów. I to po obu stronach, rodziny męża i naszej. Złoto rodziny męża poszło na wykupienie teścia z Dachau.

    Tu nie do końca idzie o sprawy prywatne. To kwestia znacznie szersza i przyszłościowa. Stąd się przejmuję. Bo to wszystkich Polaków dotknie.
    I to jak!

  222. Granciarze? Raczej grandziarze…346 tysięcy na taki szajs dali, niesamowite…

  223. Wychodzi 11 tysięcy 537 złotych miesięcznie, przez 30 miesięcy…

  224. Tu jest fota pana Bartka

     

    http://ibl.waw.pl/pl/o-instytucie/pracownicy/krupa-bartlomiej

     

    Ku pamięci, mięci kupa, wpisał się Bartłomiej Krupa…taki wierszyk z pamiętników szkolnych mi się przypomniał

  225. Nieźle…ciekawe jaki jest nakład tego dzieła

  226. To jest fundamentalna prawda. Wyjęcie Sienkiewicza z lektur i kto zrozumie takie teksty jak :”Ociec, prać??!!” albo „Bar wzięty!!”. To jest jak radykalne pozbawienie przez komunistów – Rosjan przez 3-4 pokolenia kontaktu z wiarą prawosławną i jakąkolwiek chrześcijańską iw efekcie tłumaczka na festiwalu filmowym w Moskwie nie mogła znaleźć rosyjskiego odpowiednika słowa „Dekalog”. W komunistycznym słowniku nie było. Przerwana więź cywilizacyjna.

  227. Niestety po kliknięciu w link „zespół badań nad literaturą zagłady” pojawia się błąd. Jaka szkoda, mielibyśmy wszystkich propagandystów na tacy

  228. Wygląda na trafne rozpoznanie (podmiana?) – „monografia twórczości” I. Fink i „spory wokół twórczości” T. Borowskiego.
    Bartłomieja Krupy
    c) ważniejsze prace w przygotowaniu:
    Prace nad monografią twórczości Idy Fink (Wydawnictwo IBL PAN)Przygotowywanie publikacji książkowej na temat krytycznoliterackich sporów wokół twórczości Tadeusza Borowskiego (planowane miejsce wydania: PTPN Poznań, w ramach serii „Polemika krytycznoliteracka w Polsce”)

  229. A tam w Moskwie! 🙂 /No, z Dekalogiem to rzeczywiście hardcore…/ W Muzeum Narodowym w Warszawie, kilka lat temu, podczas otwarcia jakiejś wystawy, młoda pania historyk sztuki nie dała sobie rady z przeczytaniem: xx Radziwiłłowie. Czytała coś tak: dwudziestu Radziwiłłów czy dwudziesty Radziwiłł, potykając się tu o liczbę. Socialismus vici!

  230. Kolejny oszust idiota zdemaskowany. Ida Fink mówi prawdę, a Borowski kłamie….

  231. Grunt to się podpiąć pod odpowiednie źródełko. Buźka chłopczyka, co ziemi nie tyka, a zaradność starych cwaniaków. Czyżby geny?

    I ten rozrzut tematyczny: od kryminałów po Holokaust. A wśród tytułów dzieł takie kwiatki:

    Twórczość Idy Fink – jako problem maturalny, „Polonistyka” 2014, nr 11, s. 16-18.
    Matura z Zagłady, [w:] Auschwitz i Holokaust. Edukacja w szkole i w miejscu pamięci, red. P. Trojański, Oświęcim:  Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau 2014, s. 125-137.

    Borowskim też się zajął:

    Przygotowywanie publikacji książkowej na temat krytycznoliterackich sporów wokół twórczości Tadeusza Borowskiego (planowane miejsce wydania: PTPN Poznań, w ramach serii „Polemika krytycznoliteracka w Polsce”)

    A dla rozrywki: Zbiór szkiców na temat powieści kryminalnej retro

  232. Wygląda na to, że projekt: Annelise Frank już się wypalił (czytaj: został ostatecznie zdemaskowany). Można już nawet publikować zdjęcia zeszytów, wypełnionych różnymi charakterami pisma (z fotografii widać,że więcej niż dwoma), podawać nazwisko scenarzysty nowojorskiego (tego Meyera Levina), co miał z ojcem dziennik córki pisać, nie mówiąc już o tym długopisie, co go po wojnie dopiero wymyślili, a którym zeszyt był zapisany…

    Ale temat Holokaustu trzeba grzać, w wersji tworzonej na Zachodzie hagady, więc się coraz to nowe samorodne talenty objawiają. Nawet takie, co je z polskiego trzeba na języki światowe tłumaczyć. To jest jedna wielka hucpa (też słowo z etruskiego!).

  233. Czytam bloga regularnie, z rzadka komentuję. Nie czuję się członkiem „dworu Jaśniepana”. Nigdy Gospodarz nie uczynił pod moim adresem niegrzecznej uwagi, nie mówiąc o „chamskich odzywkach”.

  234. Z nimi współpracuje (co najmniej) Engelking-Boni, obok szeregu innych obrzydliwych aktywności i twierdzeń to chyba ona napisała pracę „naukową” – w skrócie – „sny jako źródło do badania holocost” („Barbara Engelking proponuje nowatorskie spojrzenie na sny jako źródło do badań nad Zagładą”)

  235. W tym zespole (lub współpracuje) jest też chyba m.in. leonciak, który szykuje nowy paszkwil (w przygotowaniu), z fragmentów wygląda na to, że np. ks. Trzeciaka chcą tam przedstawić jako donoszącego Niemcom na ks. pochodzenia żydowskiego. Mają z nim problem bo: „Ksiądz Stanisław Trzeciak – “antysemita”, który pomagał Żydom”. Ale oczywiście nie tylko jego tam opaszkwilują.

  236. Obraża mnie Pan 😉

  237. Miałem identyczne poglądy gdy byłem na etapie obserwowania tego bloga „od pewnego czasu”. Nawet zarzuciłem czytanie… na tydzień. Ale wróciłem. Nie dla tego bym Gospodarza uważał za wzbogaconą wersję Erazma  z Dęblina. Nie taka jest Jego rola. Jest jak zaczyn, na którym rośnie ciasto. Jadł Pan kiedyś drożdże ? Niesmaczne, prawda ? A ciasto drożdżowe ? Owszem ! Tu gromadzą się ludzie, którzy piszą bez stylizacji nieraz opisują to co naocznie słyszeli, widzieli, zrobili. To jest to ciasto a drożdże…

  238. Zaraz wylecisz za te drożdże i będziesz sobie szukał nowego przytuliska cwaniaku

  239. Ja wiem, że „szersza i przyszłościowa”, tylko to jest „wołanie na puszczy”, bo ekipy III RP wystrugane w innych celach niż odwracanie skutków II WW i skutków PKWN.  Tak przypuszczam. W dodatku mają wsparcie zewnętrzne do dalszego jumania. Trzeba oszczędności po staremu w skarpetę chować:))) Tu nigdy nie będzie spokojnie. A w każdym razie raczej nie w tym stuleciu.

  240. To „ćwiczenie w konspiracji” mamy zagwarantowane na długie lata. Stąd też rola rodziny w wychowaniu – bardzo ważna i nie może być lekceważona. Od najmłodszych berbeciów.

  241. To jest taki sam rodzaj „zrycia beretów” jak nazywanie syna imieniem Brian (Brajanek:))) Ostry kompleks niższości ze sprytnym przekonaniem, że to furtka do wyjazdu z Polski na stałe.

  242. „Sytuacja Żydów polskich w czasie wojny na podstawie opowiadania Idy Fink Zabawa w klucz”

    SCENARIUSZ ZAJĘĆ KOŁA NAUKOWEGO HUMANISTYCZNEGO

    prowadzonego w ramach projektu Uczeń OnLine

    1. Autor: Bogumiła Stec-Swiderska

    2. Grupa docelowa: 12 osób klasa HI gimnazjum

    3. Liczba godzin: 2

    Temat zajęć: Sytuacja Żydów polskich w czasie wojny na podstawie opowiadania Idy Fink Zabawa w klucz”.

    4. Cele zajęć:

    • analiza i interpretacja tekstu, odczytanie znaczeń i kontekstów, symboli

    • wyjaśnianie przesłania tekstu

    • ukazanie roli tytułu

    • krótka redakcja opowiadania pt, zabawa w klucz

    • tworzenie tekstu w obrębie tematu

    5. Metody i techniki pracy: strategie krytycznego myślenia- pytania kluczowe, metoda przerwanego tekstu karuzela pomysłów, czytanie pod lupą, pięciominutowy esej, dyskusja,

    6. Materiały dydaktyczne: słownik symboli,, markery, arkusze papieru,

    7. Literatura: opowiadanie Idy Fink -Zabawa w klucz, życiorys autorki,

    8. Przebieg zajęć:

    • Pobudzenie (10 min.)

    Wyświetlenie na ekranie napisu zabawa w klucz – uczniowie zapisuję, skojarzenia i pomysły czego , jakiej sytuacji może dotyczyć opowiadanie o takim tytule. Następnie tworzę 10 minutowe własne.

    Po czym następuje odczytanie wszystkich prac. Rozmawiamy tez o roli takiego tytułu.ldy Fink- metoda pytań kluczowych (Kto to jest? Kim jest? Jaki może czas wykonania zdjęcia? O czym myśli? Czym się zajmuje?} praca zbiorowa -grupa udziela odpowiedzi, odpowiednio je uzasadniajęc, następnie dopisuje pytania, jakie można zadać, aby lepiej poznać te osoby i wskazuje możliwe do poszukiwań źródła.

    • Zrozumienie sensu (70 min.)

    1. Uczestnicy lekcji indywidualnie czytaję tekst- biogram idy Fink i udzielaję odpowiedzi na pytania na podstawie przeczytanego, posiłkujęc się też informacjami z Internetu-wskazuję sobie ciekawe strony na ten temat.

    Kim jest? Jakie są charakterystyczne cechy jej twórczości? Co z tego wynika?

    Następnie stawiaję pytania do tekstu opowiadania . przed jego przeczytaniem celem wzmocnienia zainteresowania opowiadaniem .

    2. Nauczyciel czyta w kilku odsłonach tekst- podzielił go wcześniej na intrygujęce części (metoda przerwanego tekstu), kończęc w najbardziej napiętej sytuacji. Uczniowie wpisuję do nasfępujęcej tabeli odpowiednio wymyślone przez siebie pomysły na dokończenie historii oraz zadaję pytania .

    $$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$

    bez komentarza 🙂

    BTW Faktycznie wypada stworzyć kanon książek do czytania bez akcentu na ?????.

  243. Chwaliła się raz rzepa przed całym ogrodem,
    Że jest bardzo smaczna z miodem.
    Na to miód się odezwie i tak jej przygani:
    „A ja jestem smaczny i bez pani!”

  244. No świetnie z tym „gettem w Zbarażu w 1941 r.”, które faktycznie powstało w 1942.  Co na to uczony zespół z IBL założonego przez towarzysza Stefana Żółkiewskiego z PPR, który „czyścił” naukę badań literackich z różnych „burżuazyjnych wsteczników” i kumplował się z Bermanem, Borejszą i Różańskim. W latach 1942-1948 członek Komitetu Centralnego PPR a w latach 1948-1968 – członek Komitetu Centralnego PZPR. Instytut Badań Literackich to najczystsze stalinowskie przedsięwzięcie do pilnowania, aby się żaden Sienkiewicz Henryk w literaturze nie pojawił. Albo Borowski w literaturze tzw. obozowej. To byli „pisarze niesłuszni” a IBL pilnuje, aby byli „sami słuszni”. No i mamy panią Idę, która „u bauera nazwiskiem Grossbauer w Westfalii” na robotach przymusowych, jak wstawała rano, to szła do ogródka kwiatowego tego bauera, żeby nasycić się pięknem tych kwiatów. A nie oporządzać 20 świń albo doić 20 krów. I spać ze świniami na słomie bez możliwości mycia się w ciepłej wodzie.  Te „roboty przymusowe w Niemczech” to musiała być sielanka a Polacy tak narzekają. Moja śp. cioteczna Babcia wysłana do fabryki zbrojeniowej w Niemczech po Powstaniu – dostała od „aufzjerki” tak mocno szklanką w dłoń, że jeszcze długo po wojnie chirurdzy odłamki wydobywali. A to był oczywiście scenariusz optymistyczny, bo nie została kaleką ani nie została zakatowana na śmierć.

  245. Rozumiem że pracujesz „w niedoczasie” ale  poćwicz wyszukiwanie w sieci. Co prawda osiągniesz „czarne podniebienie” ale zawsze jest coś za coś 🙂

  246. I musieć przeczytać te wszystkie gnioty???!! Zgroza:))) Kiedyś w parafiach były takie „zespoły doradcze ds. filmów i książek” i na tablicy często ukazywały się różne „recenzje”, zachęty i ostrzeżenie co do niektórych tytułów i twórców. Teraz tego nie widzę.

  247. Dziękuję 🙂 Dokładne z tego samego powodu w ogóle tu zaglądam.

    Tymczasem – sam Pan widzi, jak Pana wpis skomentował nasz Erazm z Dęblina 😉

    Drożdże brzydko pachną. I na surowo są niejadalne.

  248. Mam tę bolesną świadomość, Panthero Przezacna. Ale i poczucie grzechu zaniechania /przynajmniej zaniechania wrzeszczenia / – przeto wrzeszczę. No i jestem wq…, no dobra…

  249. Panu się naprawdę zdaje, że będzie mógł tu wypisywać takie rzeczy?

  250. Moi dawni sąsiedzi nazwali córeczkę Nicola. A następną – Karolina /Karola/. Przeto ja z uporem nazywałam Karolę Szarlotką /Charlotte/. Z „Mikołajką” już nie szarżowałam, bo i tak tej „Szarlotki” nie kapowali. Dziewczynki urocze, świetne panny wyrosły, swoją drogą.

  251. Te Turki ze swoimi janczarami to były jednak prymnitywy, bynajmniej. /Do pana N.: ja wiem, że nie mówi się „prymnityw, a tym bardziej „bynajmniej” – żeby nie było./

  252. Dzięki za linka. Jak rozumiem, Pani Ida Fink była u „bauera Grossbauera w Westfalii” i jej najciekawszym przeżyciem tam było wstawanie rano i odwiedzanie ogródka kwiatowego tego bauera aby napawać się urodą kwiatów.
    Na robotach przymusowych w Niemczech było przymusowo wysłanych dziewcząt i chłopców w wieku powyżej lat 14 co najmniej kilkaset tysięcy a może milion lub dwa. Polaków, Białorusinów, Rosjan, Francuzów. Realia były takie, że wielka ilość z nich zmarła  tam z powodu potwornie ciężkiej pracy, wyziębienia, brutalności niemieckich właścicieli tych – niewolników, braku jedzenia, spania w oborach i stajniach i wysyłania do obozów pod byle pretekstem. Po wielu – ślad zaginął. To było zjawisko na niewiarygodną skalę w XX w. w Europie: niewolnictwo Słowian i innych narodów podbitych – a tymczasem bardzo subiektywne opowiadania pani Idy Fink, nie będące przecież w Jej zamyśle – „biografią” – są jakąś „wariacją na temat”, która może być prawdą a może jakimś przefiltrowanym lirycznym wspomnieniem.

    W moim pojęciu stręczenie przez organa edukacyjne RP – polskiemu uczniowi – takich rzeczy W MIEJSCE „Proszę państwa do gazu” Borowskiego – jest kpiną z cierpień i śmierci milionów Ofiar Holocaustu. Ja stoję na stanowisku, iż szacunek dla wszystkich Ofiar Holocaustu bez względu na ich narodowość – to przede wszystkim – WIERNOŚĆ FAKTOM, a te były straszne.
    Kiedy przerabiałam jako lekturę szkolną „Opowiadania” Borowskiego, to wiedziałam, że ŻADNA fabuła, nie przebije skali przerażającej zbrodni, jakiej jedni ludzie dopuścili się na innych.
    Dzielenie Ofiar na bardziej GODNE upamiętnienia i te – niewarte wspomnienia nawet w statystykach – to jest -przestępstwo pod nazwą „kłamstwo Oświęcimskie”.
    Pani Ida Fink jako Ofiara II WW – miała prawo do swoich opowiadań, które pisała po polsku dla innych polskich Żydów w Izraelu i dla siebie, tak jak rosyjscy Żydzi w Izraelu – wspominają Rosję i swoje tam przeżycia. To jest naturalne ale to jest subiektywna fikcja literacka i nic ponadto.

    Edukowanie potomków Ofiar II WW w Polsce, gdzie to wszystko miało miejsce – to jest sprawa poważniejsza, niż przewalenie paru budżetów, żeby się Instytut Badań Literackich PAN, instytucja założona i kierowana przez Stefana Żółkiewskiego, członka KC PPR 1942-1948 i Komitetu Centralnego PZPR – 1948-1968 i kumpla Borejszy, Bermana i Różańskiego – mógł tym razem „zakolegować z Niemcami” w celu przerobienia literacko – tragedii w kicz. I wybielenia dyskretnie panów Niemców. Wierzę, że to nie było celem pani Idy, kiedy pisała te swoje liryczne wspomnienia na swój temat, ale już wkładanie tego do listy lektur w Rzeczpospolitej Polskiej, to jest zwyczajnie nadużycie i kpina z cierpienia Ofiar II WW. Wszystkich Ofiar. I Ich lekceważenie.

    A tu pełniejsza biografia pani Idy Fink z domu Landau, wnuczki dzierżawcy browaru spod Zbaraża. Kto by pomyślał, że  w 1954 albo 1955 pracowała w Polskim Radio we Wrocławiu. I że do Izraela wyjechała, bo tam była już spora część jej rodziny, która pomogła jej się urządzić, podobnie jak siostrze.

    https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_15/29_Famulska.pdf

  253. Przewał tysiąclecia. To było dla gimbazy. A co będzie z licealistami??  A gdzie „przerabianie” wspomnień Fotografa z KL Auschwitz, wywiezionego w wieku lat 18 z Tarnowa w jednym z pierwszych transportów, który przez kilka lat fotografował więźniów dla Gestapo w KL Auschwitz? On opowiada bardzo konkretnie, daty i nazwiska mu się „nie mylą” a niektóre Jego zdjęcia „ozdabiają” wszystkie podręczniki o Holocauście na świecie.  A tu „zabawa w klucz”.  Matko i córko. Sześć milionów zamordowanych a tu „psychoanaliza ukrywania, którego zasadniczo było mało”.

  254. Nie jestem pewien egzegezy Twojego komentarza, znaczy czy właściwa 🙂

  255. Kłamiesz. Żadnej „idy przez 10 lat” nie badałeś. Gdybyś to był robił, nawet tydzień, to dałbyś tu szereg faktów, a jedynie wyrzuciłeś garść uwag na temat tekstu Coryllusa – bezsensownych uwag, które sześcioletnie dziecko wyciągnęłoby z lektury artykułu coryllusowego.

    Misiaczku, tu są ludzie, którzy się trochę znają. Historycznie i nie tylko. Jeśli nie dokładasz się codzienną pracą, jesteś nikim. Szmondakiem krytykowiakiem, kłamiącym, aż się kurzy.

  256. Aż tu przylazło jakichś pełzaków… Borowiecki, Badacz i jeszcze coś. A pretensje to ma, łoch. No  fajnie. Temat trafił.

    Wiesz, czego oni się boją? Że ich kant z wpisaniem na listę lektur tych pokrętnych hagad zostanie wykryty i ukarany wymazaniem tej konfanulantki fink z listy lektur raz na zawsze.

    Czyli powinni ci z nas, którzy znają adres MEN-u, czy jak się ta propagandownia nazywa, wziąć pióro i tak staromodnie napisać listy z interwencją, że tutaj oszukują ministerstwo i suwerena. I na policję, że podmieniono listę lektur. Niech ustali sprawców.

    Poważnie.

    Do MSW list, że łamią pieczęcie korespondencji i podmieniają treść urzędowych uzgodnień na ichnie, szemrane. Do „edukacji” list, że co innego ustalono, a co innego się wdraża. Się wdraża?  Nie „się”, to „się” ma imię, nazwisko i stanowisko. Pogonić!

  257. Przewał tysiąclecia.

    Raczej „Pojeb na pojebie pojebem po muniu jebie„, oczywiście na pierwszym planie, bo są i inne.

    A teraz temat  się rozgałęzia, jak drogi w ruskiej bajce. A już 272 komentarze. :)^:)

    BTW, Kafka(1991)  Soderbergha zalotnie mruga oczkiem 🙂

  258. Oddać ziemię prawowitym właścicielom, zlikwidować Auszwic. Razem z zatrudnionymitam łgarzami. Łgali, łżą i jeśli nic nie zrobimy, to załgają przyszłe nasze pokolenia. Mogę spróbować Niemców tutaj uwrażliwić; przygotować na likwidację obozu. I tak będzie za późno — ale przynajmniej nie straszliwie za późno.

     

    Z kłamcami w obozie rządzącym będzie to trudno zrobić. Niemcy co krok łamią prawo międzynarodowe, a warszawski rząd ani odrobinę lepiej nie postępuje. Tablicę z „sześcioma” chyłkiem usunęli – a kłamią, nakręcone pieniądzem z podatków katarynki oświęcimskie, dalej – kolejną tablicą.

     

    Zamknąć to siedlisko łgarstwa. Niech zostaną tam, ku pamięci, NAZWISKA OFIAR. Tych autentycznych ofiar.

     

    Żadnych liczb – tylko nazwiska. Kto zechce, policzy sobie, ilu. Ale będzie niespodzianka dla hagadystów.

  259. W nawiasie jest do pana N., a nie do Ciebie. A resztę to dobrze zrozumiałeś – smętny sarkazm i pochwała wysublimowanej tresury młodych.

  260. Prawdaż. Patrz wyżej. Nie będzie łatwo. Mur zawodowych łgarzy, wyposażonych w ustawy, nakazujące bić czołem przed łajdactwem, ich wprawdzie nie ochroni, ale przeszkodzi nam cokolwiek, choćby najmniejszego, uczynić.

     

    Zlikwidujmy Auszwic, a z nim łgarstwa haggady. Czas, najwyższy czas, by zaorać oddane rolnikom grunta, a koszary oświęcimskie oddać Wojsku Polskiemu jako prawowitemu właścicielowi. Niech p. minister Jaki wpisze obóz jako mienie do zwrotu — Polakom.

  261. Re: długi komentarz.

    Pozostaje mi tylko powtórzyć: zlikwidujmy Auszwic, ten rozsadnik zła, a z nim łgarstwa haggady. Czas orać oddane rolnikom grunta, a koszary oświęcimskie oddać Wojsku Polskiemu. Niech minister Taki czy Owaki wpisze obóz jako mienie do zwrotu — Polakom.

     

    To, jak sądzę, jest najkrótsza droga do zatrzymania orgii żądań: likwidacja rozsadnika zła. 

     

    PS. Księstwo Radziwiłowie – uśmiałem się jak młody szczypiorek z tej histeryczki

  262. Drobiazg. Niedawno był taki wątek. Jak widzę, został zapomniany. Chciałem podziękować za zapomniany komentarz, trafny. To tyle. Ukłony.

  263. Czy Kennedy został „zaszczelony”? Nie został. To była szopka, teatrzyk dla ubogich. Poszukam linku, chwilę.

  264. My sweet pleasure, dear lolkitty-cat.

  265. Faktycznie, zapomniałam. Pod którą to było notką? Odwdzięczam się reweransem 🙂

  266. Hasbara trolle.

    Miejce dla głodnych kawałków o zabawie w klucz, oraz na ich sążniste opracowania pobredzania kolejnej Idy, jest na  gwoździu  w domku z serduszkiem.

  267. Problem blondynki,  no te dwa XX przed nazwiskiem, noż kurde co to za tytuł może być? Może  profesorski? Czy może to dwóch pracowników z archiwum X ? Czy może cóś innego jeszcze.?  Ale co ?

  268. Bardzo dobra metafora z tymi drożdżami, muszę zapamiętać 🙂

    Normal
    0

    21

    false
    false
    false

    PL
    X-NONE
    X-NONE

  269. Gratuluję talentów śledczych Panie hello! Czyżby jakieś tradycje ubeckie? Tak, Borowskim zajmuję się nawet dłużej (i mam go za genialnego pisarza). Tylko szkoda mi czasu na tłumaczenie takich elementarnych rzeczy, jak rozumienie, że autor i narrator to nie jest to samo oraz, że opowiadania Borowskiego nie są o Zagładzie, która dzieje się na obrzeżach, za plecami Polaków grających w piłkę w obozie („Ludzie, którze szli”). Aaa i w odróżnieniu od wielu (wszystkich) tu zabierających głos, uczę w szkole, gdzie omawia się i Borowskiego, i Fink. Bardzo dziękuję za wszystkie uwagi, zostaną zapamiętane i opisane w rozdziale kurioza 🙂

  270. Najpierw może niech pan zapamięta jak się wkleja komentarze, co? Jak zacznie pan zbyt wiele rzeczy zapamiętywać na raz, a jeszcze tak skomplikowanych, dojdzie do nieszczęścia

  271. Już się nie możemy doczekać tego rozdziału. Za tradycje ubeckie oczywiście wylatuje pan stąd w trybie natychmiastowym. Taki zdolny badacz i takie prostackie argumenty, fuj….

  272. Jeszcze jedna uwaga. Rozumiem, że dla takich jak pan, każdy kto potrafi skorzystać z wyszukiwarki gugla to ubek…

  273. Już pana wyrzuciłem na szczęście i może mi pan odpowiedzieć jedynie na swoim blogu, jeśli go pan założy. To bardzo szczęśliwa okoliczność. Zapytam więc jeszcze o jedno – czy według pana autor ma obowiązek stwarzania narratora, który neguje jego doświadczenia? Z pracy takich jak pan kanciarzy wynika, że to nie obowiązek, ale wręcz przymus

  274. Proszę nie sądzić po swoim otoczeniu w post(?)komuszym IBL. Wydał pan prawie 350 tys. złotych z budżetu, na propagandowego gniota, sądząc z dorobku. I trochę się pan zdenerwował, że wyszło na jaw, panie bezinteresowny? Proszę pokazać rachunki, można by było podjąć się próby weryfikacji wydatków.. Pewnie nic z tego, więc być może warto zwrócić się do organu, który tak szasta pieniędzmi, liczę, że będzie zmuszony udostępnić pańskie rozliczenie.

  275. Stanisław Taubenschlag wspominał, że on i inni Żydzi grali w obozie w pokera z ss-manami, żalił się też na żydowskich szmalcowników. Domyślam się, że o tym, iż Żydzi w obozie grali w pokera z ssmanami nie wspomina pan w swoich propagandowych występach.

  276. Proszę, aby Pan napisał do MSW (o śledztwo) i do MSWiA, czy jak oni, po x-tej reorganizacji tego bajzlu, ehm, ministerstwa, się dziś nazywają. Tam pracują wyjątkowo nie tylko Pani Poznańska obok Pani Radomskiej — można trafić na Polaka.

    Najlepiej krewkiego, który zacznie — i dokończy — śledztwo. Także w sprawie tego granciku (czytaj: kradzieży) jakiej znowu dopuszczono sie w niepolskim, że tak delikatnie to, kIBLu.

    Pisze Pan świetnie, ale to nie zastąpi cząstki akcji, na co mi powyżej, najsłuszniej, zwrócił uwagę p. Genezy.

  277. Lasciate ogni speranza’ czyli Heisenberg jako zaawansowana psychomanipulacja

    Zadałeś/aś pytanie.

    Usłyszał/a.

    Odpowiedział/a lub nie.

    Usłyszał/a stąd zmieniłeś/aś.

     

    Nie do przeskoczenia.  

    „Na propagandowego gniota”?  Herbert(?) też się żalił na 'brak smaku’.  Statystyka  über alles.  Niejaki Goebbels w tle, by zakończyć.

  278. Ale ja nic nie rozpoznałam, taka luźna uwaga mi się nasunęła po lekturze paru komentarzy. Dobranoc.

  279. Też tak myślę. Sama się w tym ćwiczyłam w bardzo młodym wieku. Ja i moi rówieśnicy.

  280. Czyli „rzeczywistość równoległa”: rzeczywistość wszystkich tych komunistycznych prominentnych rodzin. Zero związku z życiem milionów katolickich polskich uczniów. Ale tu już wchodzą te wszystkie NGO za norweskie i sorosowskie pieniądze. Te taroty, horoskopy etc. Mimo wszystko za komuny takie głupoty nie były lansowane.

  281. O właśnie, hasbara. Ja tu mam prawdziwych Żydów, więc fałszywi nie są mi do niczego potrzebni*) a Idy – gnIdy nie widziałem i nie chcę widzieć. To wstyd dla polskiej (ehem…) produkcji filmowej, tak zakłamane gnioty wypuszczać.

    Próbują sprowadzić Polskę do 5% mniejszości. I to tak ją, tę mniejszość, promują, że ostatnia szuja z tej mini- mniejszości ląduje na stanowisku. Trzeba z tym skończyć dla dobra Żydów i Polaków (tutaj kolejność jest dowolna).

    Zwłaszcza, że żydzi, w Polsce spotykani, to chazarzy, a nie sephardim. Nie ma żydów bliskowschodnich w Polsce, chyba że ich obecny reżym już, kryjąc się, zaimportował na własną zgubę tych rozsadników. Z Żydem można się najswobodniej dogadać, warunkiem jest że to wierzący żyd. Żaden problem. Zaś ateistyczna hasbara to zakała żydów, dokładnie tak samo, jak jest zakałą każdego innego narodu, w tym tak wielkiego, jak Polaków. Na śmietnik z nimi!

     

    *)

    Ja tu mam duże miasto, wielkie miasto, tuż obok. Są interesy, są żydzi, są żydzi mówiący po polsku. Jedna z rozmów, z pamięci:

    Pan jesztesz porzondny człowiek, tylko pan straszni nie lubisz Talmud. A Talmud jest jak nóż – ukroisz pan chleb dżeczom, albo zabijesz kogosz, tem noszem. Ja pan terasz pomoge, ale jak pan bendziesz w Polsce ważny człowiek, to pan tesz pomoszesz jakiś porzondny żydek, dobsze?

    – Ależ, nie przenoszę się, nigdy nie będę w Polsce, a już najmniej kimś ważnym…

    – Ach, ni mów pan takie rzecz, wszystko mosze bycz. To robimy ten interesz, ja zrobie jak ja umie dobsze, a jak pan zobaczysz kiedy mondry żydek, to pan go tesz pomoszesz. Gites?

    Jak ja mam w tej sytuacji poważnie traktować małe, w Warszawie do x-ministerstwa przyssane, pijawki które nie są „posządny żydek” tylko paskudnym, wrednym sprzedawczykiem, czy ćwierćinteligentną biurwą?

  282. – Ależ, nie przenoszę się, nigdy nie będę w Polsce, a już najmniej kimś ważnym…
    – Ach, ni mów pan takie rzecz, wszystko mosze bycz.

    No właśnie! :))) Serdeczności, A-Temie!

  283. Słowiański Holokaust19
    1939-1945r>> W ciągu 5 lat liczba Słowian zmniejszyła się z ok. 230 mln do ok. 200 mln czyli 30 mln(!). Jednak należy zwrócić szczególną uwagę na fakt, którego statystyki nie pokazują.25 mln ofiar drugiej wojny światowej to nie są jacyś “zwyczajni” Słowianie. Są to Słowianie bardzo konkretni. Są to Ci sami Słowianie, którzy stanowili jedyny opór dla rzymskiej hegemonii w Europie. 25 milionów ludzi (czyli 1/3 wszystkich ofiar drugiej wojny światowej) stanowili mieszkańcy terenów Pierwszej Rzeczpospolitej!Oficjalnie rozdziela się ich na:

    Polskę: 6 000 000 ofiar
    ZSRR: 23 000 000 ofiar
    Litwę, Łotwę i Estonię: 1 000 000 ofiar

    więcej>>>http://wspanialarzeczpospolita.pl/

    https://info-stopfalszerzom.blogspot.com/2017/10/ile-obywateli-miedzymorza-zamordowano-w.html

    Gdyby nie dokonano rozbiorów 150 lat wcześniej to wszystkich tych ludzi dziś nazywalibyśmy Polakami!

  284. Posządne żydki,  pozwoliły sobie dla mnie krwi utoczyć. Jednak wiem,  że serce i tak mają po lewej stronie.

    Znałam tylko jednego pod każdym względem porządnego Żyda. On faktycznie był religijny, nie zmienił nazwiska, był pracowity, uczynny, wierny żonie, dbający o dzieci. Wcale nie musiał udawać kogo innego. Był szanowany i lubiany.

    ~~~~~

    Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują,  że operacja MOST w drugą stronę trwa.

    https://youtu.be/gpgbNwhkUSM  ok 3:35  „Sanrise Sunset”

     

    P

  285. Nie 🙂 Widzę to trochę inaczej. zapraszam na pw  na http://szkolanawigatorow.pl/panel/lista

  286. Haplogrupa R1A1 w tle. Rosjanin znaczy   Słowianin, statystycznie znaczy się.

    pl.wikipedia.org/wiki/Haplogrupa_R1a1_(Y-DNA)#/media/File:Distribution_Haplogroup_R1a_Y-DNA.svg

    O ile zmniejszyła się liczba Słowian w Rosji w latach 1917-1939?

  287. Pani Panthero, zareagowałam na nieścisłość związaną z pracą u Niemca, a dostałam wspaniały komentarz. Gotowa errata do każdej takiej obowiązkowej lektury.

  288. Rosjanie to bracia (sanskryt: baratra) z haplogrupą R1A1 podobnie jak lud Hunza z Zimalajów

    Można im współczuć że dostali się pod wpływy bandyckich cywilizacji przez co zdziczeli i zbiednieli. Nasza misja polega na tym żeby się z nimi podzielić najcenniejszymi skarbami naszej cywilizacji

  289. Ten Żółkiewski to Stefan Jakub, syn Jana Zachariasza i Izabeli. Ciekawe imiona. Był recenzentem pracy Jerzego Sławomira Wasilewskiego  „Rzecz i rytuał. Symboliczne aspekty jurty mongolskiej” .

    Wasilewski jako recenzent i promotor : Trzecie płci. Antropologiczna analiza transgresji płci w ujęciu porównawczym na przykładzie two-spirit,

    Spotkanie z przodkami. Kult czumba w wyobrażeniach i dyskursie mieszkańców malgaskiego miasta MahajangaTożsamość w społeczności wieloetnicznej. Studium relacji etnicznych w północno-wschodniej JakucjiWspółczesny system wierzeniowy Buriatów Doliny TunkijskiejNajnowsza historia apokalipsy. Struktura i funkcje dyskursu apokaliptycznego w kulturze przełomu drugiego i trzeciego tysiącleciaCmentarze i ludzie. Studium XX-wiecznych relacji narodowo-wyznaniowych na pograniczu inflanckimKulturowe aspekty dewiacji społecznych w środowisku wiejskim.

    Autor : Podróże do piekieł. Rzecz o szamańskich misteriach. Jest więc i mocz szamana.

  290. Za dyskusje o haplogupach będę wywalał, a poza tym ma na ciebie oko

  291. Gratuluję spostrzegawczości.

  292. Haplogrupy  w temacie, szeptem zauważę:

     „Siedzieli w trójkę: ona, jej mąż i ich trzyletnie dziecko, pyzate i niebieskookie. Ostatnimi czasy często mówili między sobą o niebieskich oczach dziecka i jego pyzatych policzkach.”

  293. Bez przesady, tym się trzeba podzielić. Z wieloma.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.